Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Burza mózgu.
13 października 2008
Małe poweekendowe podsumowanko.Duuuużo pełnych sprzeczności myśli.
Po pierwsze jestem uzależniona od vitalii. Zaczynam od niej ranek, zaglądam w południe i przed snem. Jestem od Was bardziej uzalezniona niż w czasach najintensywniejszego odchudzania. Nie wiem , jak przetrwałabym bez Was.
Brak mi słów, aby wyrazić swą wdzięczność i podziękowanie.
Monika, zamówiłam ksiązke !! Juz nie truj hehehe.
Jesteś kochana. Otulasz mnie swoją empatią.Grasz na moich emocjach. Czasem mnie wkurzasz, irytujesz, ale najbardziej mnie zadziwiasz. Tyle dzieje sie w Twoim życiu, a Ty znajdujesz czas , aby szczerze współodczuwac to co sie dzieje w moim życiu..
Zreszta dziewczyny , nawet nie wiecie jakie WY jesteście wielkie w obliczu ludzkich niepowodzeń. Powodzeń zresztą też :)))
A w mojej głowie miszmasz.
Im bliżej chemii, tym potrzebuje więcej dobrej energii. Zauwazyłam, że na dziesieć dobrych wieści w sprawie rokowań z rakiem piersi, jedna wiadomośc o cudzej smierci z tego powodu niweluje cała moja pozytywna energie.
Nawet jak staram sie myśleć tylko pozytywnie, to po złej wieści , podświadomośc w środku mną telepie.
Moi znajomi , widząc mnie w dosc dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, bardzo często nieświadomie przerzucaja na mnie swoje frustracje związne z tą chorobą. Być może w dobrej wierze mówią mi o członkach rodziny czy znajomych, ktorzy przeszli taka chorobe i nie zawsze dobrze skończyli.Oczywiscie zaznaczaja przy tym, że mnie to nie dotyczy, ale...............ale ja nie chce tego słyszeć.
Nauczyłam sie zaznaczac na początku rozmowy , że interesuja mnie same dobre historie. I już.
Mam taka stara znajomą, która jest straszna czarnowidzką. Jeszcze na szczęscie bezpośrednio do mnie nie dotarła, ale pośrednio dochodzą do mnie wieści, że ona nie może sie ze mną spotkac w obliczu mej choroby.
Smialismy sie z męzem , że ta osoba z trupami nie rozmawia :))
Oczywiscie my tez bedziemy omijac ja wielkim łukiem.
Druga kategoria ludzi to Ci, którzy radzą , jaki tryb życia teraz powinnam wieść, co jeśc , co pic, co powinnam robić.
Teraz jestem bardzo podatna na takie sugestie. Tak jak osoby dobrze radzące , tak i ja chciałabym, abym była w jak najlepszej kondycji.
Zaczynam mieć problemy z przesianiem tego co jest dobre, a co złe.
Dostałam ochrzan od mojej szwagierki (byłej szwagierki) , że zaczęłam brać na własna ręke vitamine B12 i pic sok z buraka na anemię.
Ona pracuje kilkanaście lat na cytostatykach i naoglądała sie róznych powikłań związanych z zażywaniem różnych specyfików, i tych natualnych , i tych farmaceutycznych. Tak więc obiecałam jej, że nie zażyję niczego bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem.
Co jeszcze ?? Nie jestem ani oryginalna, ani nadzwyczajna w swoich reakcjach na chorobe. Boje sie przerzutów i żadne racjonalne wzgledy nie odwioda mnie od wsłuchiwania sie w siebie. Nawet nie napiszę co mi przychodzi do głowy, bo sama siebie nie chce straszyć.
Staram sie myśleć pozytywnie i większośc czasu tak mysle. Im bliżej chemii, tym bardziej sie boje.
Długo nie ma wyników na receptory hormonalne, bo okazało sie ,że mojego nietypowego nowotwora potraktowano rutynowo.Jeszcze wyjdzie na to, że 20 października dostane pierwszą chemie bez określenia receptorów i HER.(nieważne co to hehe).
A ze spraw doczesnych to mam za soba bardzo intensywny weekend.
W sobote bylismy w Szczecinie. Dowiedziałam sie, że zanim dojdzie do podania mi pierwszej chemii to musze być wygojona i zdrowa. Tymczasem chirurg zrobił mi na końcu blizny taka pentelkę, która podrażniona przez ubranie pod pacha nie do końca zagoiła sie. Wobez tego w sobote pojechalismy do szpitala w Szczecinie, gdzie ten sam chirurg odciął mi tego dzyndzelka i założył jeszcze dwa szwy.
Nic mnie nie bolało i do dziś nie boli, tak więc nie martwcie sie :)))
Pogoda była przepiekna , wiec wzielismy ze soba maluszki i pospacerowalismy sobie po Wałach Chrobrego w towarzystwie cioci Iwonki, która jest taka przyszywaną ciocią, bo jest siostra mojego pierwszego męża :))
Było super i szkoda ,że zapomnielismy o aparacie fotograficznym.
Wczoraj juz nie było tak ciepło, ale i tak pojechalismy z moja bratowa na działeczke, gdzie smazyliśmy kiełbaski i pieklismy zimniaki w ognisku.
Troche zmarzłam, ale jak wróciliśmy do domciu, to wypiłam ferwex i bez kąpieli o 20:00 już padłam :))
Spałam do dzisiejszego ranka.
Dzis mam zamiar byczyć sie na całego. Leze wiec sobie w łóżku i opowiadam Wam o swoich frustracjach :)))
I to by było tyle na dzisiaj . Miłej lekturki .:)))
jolamik
15 października 2008, 21:02jadę jutro z siostrą do cyckologa i sama też zamierzam się dac pomacać, ona 2 lata temu miała usuwane jakieś g... z piersi i sie kontroluje, zadzwoniła do mnie dzisiaj czy bym z nia nie pojechała... ile to tyg temu pisałam że zapisze się na usg?? no to jutro jadę, pogadam z siostrzyczką... wyluzuję i będzie dobrze - musi być. I wiesz może to dziwne ale mam ostatnio ochotę Cie po prostu przytulić... Myślę też o tym (przyznaje się bez bicia) co zrobię jeśli jutro sie okaże że cos nie tak jest... nie wiem tak naprawde... wiem tylko że ja MUSZĘ przeżyć jeszcze przynajmniej 6 lat, ale o tym kiedy indziej, moja historia jest tak pokręcona jak ja sama...
agonia65
15 października 2008, 08:41Masz rację, że życie to jest bajka. Ale dobrze Wiesz, że w bajce są też złe moce które na moment panują nad nami. Potem jest szczęśliwy koniec. Wierzę, że tak będzie:) dzięki za wpis:) Buziaki:)
otulona
15 października 2008, 00:54Rozgryzłaś mnie... Ale i tak cieszę się życiem, tak jak Ty:))) Walczę o Ciebie, bo to niesprawidliwe i się nie zgadzam - ja. Takich Ludzi, jak Ty, to ze świecą szukać!!! Więc k*** wa mać, Ty będziesz szczęśliwa ze swoim D. i dzieciaczkami dużymi i małymi, do których los się uśmiechnął, nie po to. Będziesz się dobrze czuła po chemii, bo Twoje krasnoludki skierują truciznę we właściwe miejsca! Panie Boże (kimkolwiek jesteś) dopomóż w tej nierównej walce i spraw, by splot zdarzeń uchronił Mariolkę przed zaniedbaniem, głupotą i niewłaściwym działaniem osób, od których zależy jej dobre samopoczucie i zdrowie! Ja bardzo Cię lubię zaocznie....
parda1
14 października 2008, 20:29.. aja jestem człowiek łagodny i nie opieprzę, ale skąd Ci się ta witamina wzięła?? no???? a poza tym- duużo słońca i jeszcze więcej takich, co mówiądobrze!
agonia65
14 października 2008, 19:53Piszesz tak fajnie, że zawsze czytam to jednym tchem. Super opisujesz swoje dzieci. Dobrze, że piszesz o wszystkim co dotyczy Twojej choroby, że masz wątpliwości i rozterki i że się z nami tym wszystkim dzielisz. Wiem na własnej skórze, że to pomaga. trzymam kciuki:) I na koniec takie krótkie życzenia ode mnie - życzę Ci dystansu do życia. Bądź też reżyserem, a nie tylko aktorem:) Buziaki:)
ewikab
14 października 2008, 16:37ludzi nastawionych pesymistycznie - teraz tylko dobre wiadomości i dobra energia Ci potrzebna.
Krstyna
14 października 2008, 16:23w tak ciezkim dla Ciebie czasie - czerpie energie z Twoje sily vitalnej? Kochana, masz jej tyle, ze dla nikogo jej nie zabraknie! Ta sila rozmnaza sie przez "paczkowane"....
magdast
14 października 2008, 12:51byłam, przeczytałam ..idę przetrawić... przytulam mocno..
ToJaMajka
14 października 2008, 10:34ślę baaaaardzooooo duuuuuuuużoooooo pozytywnych myśli. Nie zamierzam się mądrzyć, ale i tak dodam:ze wszystkich trzech moich koleżanek pracowych doświadczonych chemią wszystkie są sprawne i świetnie funkcjonują. A żebyś je widziała na pracowych baletach! O Matko i Córko!!! Co one wyprawiały! Skoki przez ognisko i solowe śpiewy to był tylko początek. Życzę Ci z całego serca mego pozytywnie nastawionego spokojnego przejścia przez 20 października. Jakby co to dzwoń. Przyjadę chociaż potrzymać Cię za rękę. Buziaczki
sikoram3
14 października 2008, 10:27tylko nie kazdy umie sie do tego przyznac.Ja zawsze takich wampirow energetycznych unikam i unikalam. WON odemne na 100 m. Pozdrawiam .
otulona
13 października 2008, 23:39że się nie da nie bać. Jak leżysz i odpoczywasz, to wyobrażaj sobie, że w Twoim krwioobiegu są takie małe odkurzacze- wyłapywacze podejrzanych typków komórkowych i one tak ŚWIETNIE WIDZĄ, że wszystko wciągną, a tam w środku mają anihilizator (unicestwiacz) i psyyyk - znikają wszelkie szpiony:) Tymi odkurzaczami mogą kierować krasnoludki, bardzo wesołe, bo lubią swoją pracę, każdy ma inne porteczki, czapeczkę i kubraczek, bo nadążają za modą i lubią się wyróżniać:)) Jest ich ze sto w najważniejszych skrzyżowaniach i arteriach, kochają Ciebie i bronią.... Ile razy ogarnie Cię lęk, to przywołuj w wyobraźni Twoje krasnoludki. Ale ile razy nie zajrzysz, zobaczysz, że one zawsze są czujne i śpią na zmiany:) Zapamiętaj pierwszego, którego zobaczysz - to ich Przodownik. :))) Całuski i WIEM, że nie zginiecie! Masz szczęście, że zamówiłaś, bo ciągle o tym myślałam, że musisz to mieć. Ponieważ u mnie tylko emocje, to nie dałabym Ci spokoju....
Healthy
13 października 2008, 23:31Dobra energia potrzebna jest zawsze, a tym bardziej teraz. Więc wg. mnie bardzo dobrze, że odcinasz się od osób, które mają złe, czarne myśli i kraczą, a kysz, poszły.... Trzymaj się Mariolka tak jak to robisz. Uzależnienie od Vitalii nie jest złe, a ja obiecuję, że przyjdę do Ciebie z samą zachętą.
roxy1
13 października 2008, 23:23wiesz, nie wiem jak to zabrzmi ale napisze, co mi tam- zawsze czytało mi sie Ciebie bardzo dobrze i nigdy nie odmówiłam sobie, będąc na vitalii zajrzenia czy u Ciebie jest cos nowego a teraz to już się stało to wrecz obowiazkiem i bynajmniej nie wchodze po to aby zobaczyć czy jeszcze dychasz bo tego jestem pewna ale ciekawi mnie jak tak otwarta osoba jak Ty, która nigdy nie robiła problemu z opowiadaniem o swoich najbardziej intymnych sprawach podejdzie do kwestii własnej choroby i cóz hm... nie rozczarowałaś mnie ale i nie zaskoczyłaś- nic się nie zmieniło.Usmiechnij się jak to przeczytasz.
starszapani
13 października 2008, 19:32Muszę nanieść pewne poprawki. Ja na mammografię poszłam odważnie "bo mnie to nie dotyczy" - dotyczyło! Nie było przy mnie nikogo bliskiego, mąż zmarł pół roku wcześniej, syn na studiach daleko. Chciał, nie chciał musiałam sobie radzić sama, ale wtedy coś mnie napędzało nie miałam komu się nad sobą użalać. Później a także wcześniej miewałam dołki i doły właściwie z błahych powodów. Życzę Tobie też dużo "siły", chociaż z tego co piszesz wyczuwam że masz!!! Buźka
Zmienna38
13 października 2008, 19:30Mariolka, ja ci juz pisałam, że boje sie o ciebie i za ciebie, ale czasem naprawdę niepotrzebnie, bo masz świetną intuicję. Wcale sie nie dziwię, że troche sie ona rozchwiała (ale dobija sie, dobija;), bo mase ludzi chce dla ciebie jak najlepiej i zostawia w dobrej wierze 1000 rad (pamiętasz co ja robiłam jak pojwiły sie u ciebie dzieci??), do końca nie wiedząc czy są dobre:)) Dlatego wyciągaj z nas to co ci służy, ale słuchaj siebie przede wszystkim...no i lekarzy;)) Przytulam mocno!
starszapani
13 października 2008, 18:58Właśnie, pozytywne nastawienie i wyjdziesz z tego jak z grypki. Ja w trakcie swojej choroby wcale nie miałam innych myśli, wiedziałam, że muszą mnie wyleczyć. Też mastekomia a po latach rekonstrukcja. Teraz już jest ponad 10 lat. Dzisiaj pojechałam na wizytę kontrolną i się okazało, że mój lekarz będzie za miesiąc. No i niech sobie będzie. Pozdrawiam serdecznie -:)-:)
malgoska1571
13 października 2008, 18:00Dziękuje!
malgonia37
13 października 2008, 15:18........szczęściara jesteś i tak, bo masz nie tylko rodzinkę, ale i NAS (hihihi ) - czyli te wszystkie empatią trącone, vitalią zarażone, smakołykami utuczone kobietki - matki, żony i kochanki :)Każda daje coś od siebie, każda myśli o Tobie ciepło i każda chce wierzyć, że wyjedziesz jak taran z tych chorobowych kłopotków :) Nie piszę o sobie, bo moje komentarze nikną w tej masie dobrych słów od innych Vitalijek, ale...swoje myślę i wiesz czego Ci życzę :*
ZielonyGroszek
13 października 2008, 11:38Co osoba, to doświdczenie i elixir na zdrowie. Wg mnie umiar, prostota (w wyżywieniu też, im mniej przetworzone, tym lepiej). Witaminy, a i owszem z pożywienia. Spacery, zdrowy tryb życia, unikanie czarnowidzów i depresjogennych (takich jak ja) ZALECANE. Możesz nie wierzyć, pozytywne nastawienie pomaga. Z bzdurę potraktujesz może afirmacje, ale one mi pomagają (jak jednym modlitwa) właśnie odgonić złe myśli. Zajmują mnie i brakuje miejsca na histeryczne, panikarskie rozważania. Jak mnie nachodzi swoje powtarzam jak mantrę, by własnie nie "polecieć" myślami ku temu, że nie warto, i ze się nie uda. W tej dziedzinie jestem dopiero adeptem. Ale się uczę. Pomaga. Zdrówka, rzecz jasna!
askim
13 października 2008, 10:25najlepiej unikac wlasnie takich czarnowidzacych osob...najlepiej w ogole nie rozmawiac na ten teamt...jestes silna babka, myslisz pozytywnie...dasz sobie rade :) trzymaj sie i odpoczywaj!! buzia!!