A dlaczego buuu...?? Bo nie zobaczę się z moim..., studniówkę skończył grać rano, nie pojechałam bo w taki mróz wolę siedzieć pod kocem i oglądać seriale albo poczytać.
W drodze do pracy wstąpił przytulić mnie i dać kissa:) to było słodkie:)Nawet nie było tak ciężko wytrwać, chyba zaczynam się przyzwyczajać, może mądrzeję na stare lata;) albo po prostu pokazuje mi na tyle swoją miłość i zainteresowanie moją osobą ze nie czuję się zagrożona i z tąd zazdrość jest mniejsza??
Będąc na tej studniówce wysłał mi przez całą noc 14 smsków;) rano miałam mega fajną i słodką lekturkę;)
Oby tak już pozostało bo jest mi o niebo lepiej, tak lekko, nic mnie nie ciągnie w dół...kto ma skłonności do zazdrości wie co mam na myśli ... potrafi to zepsuć każdą najpiękniejszą relację między kochającymi się ludźmi., Warto z tym walczyć, nie tylko dla związku ale dla siebie , swojego spokoju ducha, jednakże to jest takie trudne....
W niedzielę Skarb musi się wyspać , więc daję Mu dyspenzę na przyjazd do mnie, bo w poniedziałek na rano do pracy, no więc dopiero we wtorek się widzimy. Ale obiecał że mi tę cierpliwość wynagrodzi:) W moje imieniny 5 lutego jedziemy na dancing juupiii
We wtorek robię badania...trwoga mnie ogarnia...
Poćwiczyłam w sobotę wieczorem 2 godzinki , ale co z tego jak pochłonęłam 2000 kcal z czego 500 to słodycze:/ Waga pokazała 52,3 kg, no ale nic dziwnego skoro trzeci dzień wrzucam w siebie jedzenie jak do śmietnika...
No źle się dzieje, dzisiaj byłam tak senna przez to przejedzenie że te moje ćwiczenia były strasznie mało efektywne, powolne i ospałe tak jak ja.... Muszę wrócić do dawnego sposobu odżywiania-zero słodyczy, dużo wody i pilnowanie przerw między posiłkami w diecie rozdzielnej, wtedy pięknie chudłam a od tygodnia zaczynam przybierać po 20-30 dag dziennie ...Muszę się opamiętać!!!!
Jedzenie zawsze było dla mnie ogromną przyjemnością, jadłam gdy byłam smutna jadłam z radości co było bardzo zgubne.... lubię też gotować i przygotowywać posiłki. No i od kiedy jestem na diecie i pilnuję tego co jem, zrezygnowałam z wielu rzeczy które uwielbiałam-np kotlet w panierce, pierogi ruskie, kanapki tradycyjne (chleb+szynka-no bo niby staram się nie łączyć), frytki , kebaby , hamburgery...no i ostatnio zaczęłam jeść to co lubię , za czym tęsknię, wliczając to w miarę w dzienny bilans kaloryczny ( choć w ciągu ostatniego tygodnia to się nie udawało). Jak widać nie wyszło mi to na dobre , bo tylko pobudziłam sobie kubki smakowe i chcę więcej i więcej..
Przez najbliższy miesiąc nie nastawiam się na spadki, raczej będę się starać utrzymać wagę, dużo ćwicząc po 2,5 godziny dziennie. Jeśli spadnie to będę happy jeśli nie , postaram się nie histeryzować. Pewnie przez te mrozy organizm sobie trzyma tłuszczyk he he. Za tydzień mam dostać @, może to również się przyczynia do zastoju, a może za dużo grzeszków dietetycznych w ciągu ostatnich kilkunastu dni? Mam nadzieje że przyjdzie, i już więcej nie ma bzykanka po okresie, NO WAY! żebym ja się musiała denerwować ...
Do maja jeszcze czasu trochę zostało więc może dojdę jakimś cudem do 50kg, o 48kg już nawet nie myślę:/ zaczynam wątpić w swoją siłę
MENU:
4 plasterki szynki+mizeria z ogórków 300 kcal
kotlet mielony+brokuły 400 kcal
garść orzechów 200 kcal
sok jabłko-marchew 100 kcal
grahamka z pomidorem i rzodkiewką 300 kcal
activia 100 kcal
RAZEM 1400 kcal
No i coś dla Iw do posłuchania:)
w dwóch wersjach
obie mi się podobają, pierwsza oryginał druga na clubowo:) Która lepsza?:)
https://www.youtube.com/watch?v=cEHf4KHSdDM&feature=related
https://www.youtube.com/watch?v=Q3i40sbeZ5A
To tak na zachętę żeby ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!:)
W drodze do pracy wstąpił przytulić mnie i dać kissa:) to było słodkie:)Nawet nie było tak ciężko wytrwać, chyba zaczynam się przyzwyczajać, może mądrzeję na stare lata;) albo po prostu pokazuje mi na tyle swoją miłość i zainteresowanie moją osobą ze nie czuję się zagrożona i z tąd zazdrość jest mniejsza??
Będąc na tej studniówce wysłał mi przez całą noc 14 smsków;) rano miałam mega fajną i słodką lekturkę;)
Oby tak już pozostało bo jest mi o niebo lepiej, tak lekko, nic mnie nie ciągnie w dół...kto ma skłonności do zazdrości wie co mam na myśli ... potrafi to zepsuć każdą najpiękniejszą relację między kochającymi się ludźmi., Warto z tym walczyć, nie tylko dla związku ale dla siebie , swojego spokoju ducha, jednakże to jest takie trudne....
W niedzielę Skarb musi się wyspać , więc daję Mu dyspenzę na przyjazd do mnie, bo w poniedziałek na rano do pracy, no więc dopiero we wtorek się widzimy. Ale obiecał że mi tę cierpliwość wynagrodzi:) W moje imieniny 5 lutego jedziemy na dancing juupiii
We wtorek robię badania...trwoga mnie ogarnia...
Poćwiczyłam w sobotę wieczorem 2 godzinki , ale co z tego jak pochłonęłam 2000 kcal z czego 500 to słodycze:/ Waga pokazała 52,3 kg, no ale nic dziwnego skoro trzeci dzień wrzucam w siebie jedzenie jak do śmietnika...
No źle się dzieje, dzisiaj byłam tak senna przez to przejedzenie że te moje ćwiczenia były strasznie mało efektywne, powolne i ospałe tak jak ja.... Muszę wrócić do dawnego sposobu odżywiania-zero słodyczy, dużo wody i pilnowanie przerw między posiłkami w diecie rozdzielnej, wtedy pięknie chudłam a od tygodnia zaczynam przybierać po 20-30 dag dziennie ...Muszę się opamiętać!!!!
Jedzenie zawsze było dla mnie ogromną przyjemnością, jadłam gdy byłam smutna jadłam z radości co było bardzo zgubne.... lubię też gotować i przygotowywać posiłki. No i od kiedy jestem na diecie i pilnuję tego co jem, zrezygnowałam z wielu rzeczy które uwielbiałam-np kotlet w panierce, pierogi ruskie, kanapki tradycyjne (chleb+szynka-no bo niby staram się nie łączyć), frytki , kebaby , hamburgery...no i ostatnio zaczęłam jeść to co lubię , za czym tęsknię, wliczając to w miarę w dzienny bilans kaloryczny ( choć w ciągu ostatniego tygodnia to się nie udawało). Jak widać nie wyszło mi to na dobre , bo tylko pobudziłam sobie kubki smakowe i chcę więcej i więcej..
Przez najbliższy miesiąc nie nastawiam się na spadki, raczej będę się starać utrzymać wagę, dużo ćwicząc po 2,5 godziny dziennie. Jeśli spadnie to będę happy jeśli nie , postaram się nie histeryzować. Pewnie przez te mrozy organizm sobie trzyma tłuszczyk he he. Za tydzień mam dostać @, może to również się przyczynia do zastoju, a może za dużo grzeszków dietetycznych w ciągu ostatnich kilkunastu dni? Mam nadzieje że przyjdzie, i już więcej nie ma bzykanka po okresie, NO WAY! żebym ja się musiała denerwować ...
Do maja jeszcze czasu trochę zostało więc może dojdę jakimś cudem do 50kg, o 48kg już nawet nie myślę:/ zaczynam wątpić w swoją siłę
MENU:
4 plasterki szynki+mizeria z ogórków 300 kcal
kotlet mielony+brokuły 400 kcal
garść orzechów 200 kcal
sok jabłko-marchew 100 kcal
grahamka z pomidorem i rzodkiewką 300 kcal
activia 100 kcal
RAZEM 1400 kcal
No i coś dla Iw do posłuchania:)
w dwóch wersjach
obie mi się podobają, pierwsza oryginał druga na clubowo:) Która lepsza?:)
https://www.youtube.com/watch?v=cEHf4KHSdDM&feature=related
https://www.youtube.com/watch?v=Q3i40sbeZ5A
To tak na zachętę żeby ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!:)
pauvrette
29 stycznia 2012, 08:55Tak sobie myślałam, że nie chcę całe życie jest tylko zdrowych produktów (tak, wiem to brzmi strasznie) no ale wcześniej będąc na diecie popełniłam właśnie ten błąd, stosowanie się do rozdzielnej, 1000 kcal bieganie pół godziny, żadnego "paskudztwa" typu lody, zapiekanki, pizze, piwo ect. Jaki był skutek? Osiągnęłam cel i nie wiedziałam co robić, jak żyć? Nie chciałam przytyć, w głowie mi się nie mieściło, że mogłam zjeść batona! No i dlatego popadłam w taki stan, że było mi niedobrze jak jadłam cokolwiek, ogólny wstręt do wszystkiego co miało więcej niż 200 kcal... Szok. Jak teraz o tym myślę, to dziękuję Bogu, że się od tego uwolniłam. Teraz mam inny plan - dla mnie lepszy. Teraz chcę osiągnąć cel, ale nie rezygnować z niczego. Wiadomo, nie codziennie jeść niezdrowe rzeczy, ale nie odzwyczajać od nich żołądka tak zupełnie... Przecież chcę czasem zjeść zapiekankę, lody, ciasto.... I nie patrzeć żeby to było dietetyczne, tylko zjeść NORMALNE ciasto, albo pizzę w pizzerii. Pamiętam jak kiedyś przez łzy mówiłam swojej mamie, że marzy mi się zjeść bez wyrzutów sumienia kawałek ciasta, tak jak kiedyś... To było tak piekielnie trudne, wtedy myślałam, że już nigdy tego maleńkiego (ogromnego!) marzenia nie spełnię... Teraz zaczynam myśleć, że to możliwe! Dlatego głowa do góry, nie obwiniaj się o to, że zjesz czasem coś zakazanego, owszem, może i teraz było tego za dużo, ale nie każ się za to, nie obwiniaj, po prostu postaraj się by następne dni były lepsze no i czasem pozwalaj sobie na małe odstępstwo od diety... Całuję Cię i ściskam.
MajowaStokrotka
29 stycznia 2012, 07:21Kochana, na pewno przed @ gromadzi Ci się woda...Spokojnie.Ja ostatnio przed okresem miałam 3 kg więcej, a już w trakcie wszystko zaczęło pięknie schodzić.Nie rezygnuj ze swojego celu.Do maja jeszcze sporo czasu, a znając Twoje samozaparcie i silną wolę te ostatnie kilogramy zlecą jeszcze szybciej:) Cieszę się, że powoli dochodzisz do równowago jeśli chodzi o imprezy Twojego narzeczonego - chyba dopiero teraz widzisz, jak zazdrość potrafiła Cię niszczyć...Miłego dnia!
BlackWithDreams
29 stycznia 2012, 00:53Pokazuje Ci miłość i zainteresowanie Twoją osobą ale i wzrosła Twoja samoocena i pewność siebie względem swojego wyglądu :) Myślę,że to też ma wpływ na to,że jesteś mniej o niego zazdrosna :) Badania-Kizia musi być dobrze! ;* mam wielką nadzieję,że tak będzie. Oj, widzę,że mamy taki sam stres. W takim razie mam nadzieję,że nam obydwóm okres przyjdzie. Inaczej nie może być ;) Ale wiesz, to tak sie mówi,że nie ma juz bzykanka wtedy czy wtedy zeby potem nerwów nie było, a praktyce to czasami zupełnie inaczej wychodzi.... ;))