Bunt jajników i jatka werbalna zakończona konkluzją: "Sam sobie pierz, gotuj i rób zakupy!" Mąż zaczął od wizyty w Auchan. Coś kupił. Konkretnie cztery cosie na cały tydzień dla 5-osobowej rodziny. Wściekła, teatralnie otwieram drzwi lodówki, ironicznie i odpowiednio głośno syczę do Kacpra (bo przecież z mężem nie gadam):
- Nie widzę najmniejszego kawałka mięsa. Żadnych warzyw. Synu, ciekawe, co będziesz jadł jutro na obiad!
- O, jest resztka pasztetu. Jak się skończy, to zamiast zjem jedną z moich sióstr.
raguska
28 stycznia 2012, 12:15Haha:). Faceci to naprawde jeden, ten sam gatunek. Moj jak sie wybiera na zakupy bez listy, to rowniez przynosi jakas drobnice na max 2 dni:).
madzenta264
28 stycznia 2012, 11:52swietny synek,komiczna rodzinka,bardzo fajnie i ciekawie pani pisze gratuluje i powodzenia!!!
AuntJemina
28 stycznia 2012, 11:41Witaj w klubie :)) jak sama nie nakupie jadła do domu to tylko wiatr i światło w lodówie:)
archibald
28 stycznia 2012, 10:52to nie wada egemplarza, tylko gatunku :) mój mąż nawet jak z listą pójdzie na zakupy, to albo ją zapomni, albo zgubi :) do chlebaka zagląda częściej niż ja, ale nigdy nie wie, że chleb się kończy, takich przykładów można na setki wymieniać :)
Magdula76
28 stycznia 2012, 10:29ja juz sie nauczylam robic szczegolowa liste zakupow dla meza, bo tez skonczylabym z pusta lodowka:)A biedna Marta rodzenstwa nie ma wiec z glodu by umarla;)Buzka
Alexiblue
28 stycznia 2012, 10:19O! coś znajomego:) miłość rodzeństwa. U mnie młodsza przeszła na dietę (a małż z nią). Starszego brata nie wiedzieć czemu ogromnie to śmieszy. A jaki się uczynny zrobił! Co rusz proponuje siostrze (głównie jej ale nie tylko), że obiadek zrobi... znaczy herbatę zaparzy... i będzie pamiętał żeby bez cukru była! Ot, łaskawca. Bunt jajników zaraz przejdzie, mąż rzuci jakimś wesołym, trafiającym w sedno komentarzem i weekend lub choć jego część uratowana:) Dzięki za to, że jesteś:) Świat jest weselszy i normalniejszy dzięki tobie:)
gilda1969
28 stycznia 2012, 10:15Na pewno nie byłoby efektów bez dietkowania, masz rację, ale są i to cieszy:) Ale powiem Ci na uszko, że zauważyłam, że jak tak sobie niby-ćwiczę od jakiś trzech tygodni tych niby-brzuszków i innych, to jakoś jędrniejsza się staję - i to wcale nie na niby:) Od samego dietkowania tego oczywiście nie było. Ale cii... to sekret jest:)
gilda1969
28 stycznia 2012, 09:59:))))))) No proszę, jaki niewybredny!:))
izabelka2401
28 stycznia 2012, 09:30:)))
maciejka70
28 stycznia 2012, 09:06ja wiecznie nic nie widze w lodowce ajest tego mnustwo:)
Bedol
28 stycznia 2012, 08:56A to ciekawe... ktoś nawalił. A kto zawsze robi zakupy?
Agujan
28 stycznia 2012, 08:30ty na dietę, dzieci na pizzę a małż niech sobie sam radzi... zawsze tak moim w myślach grozę ale kurna chata miękka jestem...
Joannaz78
28 stycznia 2012, 08:02Moj Maz ma inaczej, otwiera lodowke I mimo Ze pelna nie widzi nic do jedzenia. A zakupy tylko z katka bez mialabym piwo w lodowce. Wpis swietny jak zwykle zreszta
b1a2s3i4a5aaa
28 stycznia 2012, 08:01hehehe no to smacznie tam macie :)
konnaczynka
28 stycznia 2012, 01:53a męża przodkowie to może z grupy zbieraczy???? mięska nie upoluje, ale tu jagódkę skubnę, tam korzonek przegryzę??? a teraz odegram się za wszystkie czasy i odpowiem tak jak mi niektórzy odpowiadają: JA TO MAM GORZEJ ;-) muszę wszystko sama i nie mam nawet z kim się o to pokłócić ;-)))
laskotka7
28 stycznia 2012, 00:33ło matko, wyślij młodzież do mnie to nakarmię a mąż... no cóż może jeść pasztet a nawet kocie/psie rarytasy skoro był się wziął i podpadł żonie :)
calineczkazbajki
28 stycznia 2012, 00:30a czy siostrzyczki nie sa za chude ? tata pewnie grubszy jest :D