Jeszcze niedawno kochałam z nim siedzieć w domu, bo przychodził, opowiadał fajności, robił minki, chciał słuchać, był odkrywczy. Teraz coraz trudniejszy dialog, zrywanie pępowiny, cedzenie słów, rozwojowe supły, ech...
- Kacper, twoja wychowawczyni napisała, że nie jesteś zbyt aktywny społecznie.
- A po co?
- Miałbyś lepszą ocenę ze sprawowania.
- Po co?
- Nauczycielce potrzeba niewiele, aby zmieniła zdanie o tobie - nie zrażona brakiem euforii brnę w niezbyt mądre perswazje. - Wystarczy na przykład zgłosić się do pomocy przy organizacji jakiejś imprezy klasowej. Mógłbyś w ten sposób dać jej pożywkę do innego myślenia o tobie, podrzucić jakiś spektakularny drobiazg, który by zapamiętała.
- Taaaak, no mogę podrzucić jej ... niedużą psią kupę na wycieraczkę. Chi, chi, myślisz, że zapamięta?
PANDZIZAURA
18 stycznia 2012, 23:02to chyba u Was rodzinne :D
calineczkazbajki
18 stycznia 2012, 23:00Syn ma swoje i to dość ciekawe pomysły :)