Nareszcie w domu. Powrót do naszej przejściowej normalności hehe ;)
U teściowej nie było tak źle jak się spodziewałam ;) Nie było złośliwości i uszczypliwości. Nie komentowała mojej figury, ani sposobu wychowania Gosieńki.
Ja byłam na dystans. Wychodziłam z Małą na spacery (ok 4 godziny dziennie ;p), gdy Malenka drzemała siedziałam przy niej i czytałam książkę (bo nie ma tam żadnego kojca i tłumaczyłam to możliwością upadku z tapczanu).
Tak jak podpowiedziała mi moja szwagierka (jej synowa ;p) zaczęłam zwracać się do niej tylko w imieniu Gosieńki (babcia to, babcia tamto) tak jak robi i ona. Ani jej ani mi nigdy nie zaproponowała przejścia na ty...nie mówiąc o mówieniu mamo. Zamieniłyśmy w ten sposób kilka nieznaczących zdań.
Jedyne co mnie zirytowało to postawa Paskudniaka. Ja rozumiem, że on nie za bardzo chce z nią przebywać - mimo wizyty stara się jej unikać...ale mnie tam zostawiał ;/ Wcześniej wychodziliśmy razem...to do brata, to do kuzyna, to gdzieś się przejść. Teraz z Maleńkością było to niewykonalne. Nie będę z nią przecież godzinami w garażu stała ;/ I tak Paskudniaka nie było całymi dniami...a ja sama musiałam obmyślać plany ewakuacyjne ;/
Nie poryczałam się ani razu i w sumie głowy też nie miałam ochoty jej ukręcić....więc było ok ;)
Buziaki Skarby ;*
mysiaaaa
27 kwietnia 2011, 13:13No dzielna jesteś bardzo:D A Paskudniakowi to musisz coś wspomnieć bo przecież co On sobie myśli:P Dzięki Gosi już wiesz jak możesz zwracać się do teściowej i nie ma problemu:D Babcia... BABUCHA chyba :P
patiii1984
27 kwietnia 2011, 13:09dzielna dziewczyna z Ciebie hehe ;))) pozdrawiam :)