hello maluszki
dzisiaj dietkowo było do 14:30, potem pojechałam z dzieciakami do kumpeli i mieliśmy jechać na plac zabaw, żeby dzieciaki się wyszalały , a my sobie poplotkować . dzieciaki bawiły się w pokoju i niestety mój Szymek - 3 latka- na hasło " zbieramy się" tak się zerwał ,że niefortunnie zahaczył o namiocik i krzesełko plastikowe i się wywrócił :(
znam go i wiem ,że nawet jak się przewracał to zaraz się otrzepywał i nie płakał tylko tak na "przymus" dla zwrócenia uwagi i wtedy wystarczyło podmuchać i dalej szalał... ale tym razem ten płacz był inny, nie chciał się uspokoić i mówił tylko że go noga boli. wydawało nam się , że stłukł piszczel, bo to bardzo boli, ale woleliśmy podjechać na izbę przyjęć i to sprawdzić.nie chciał zakładać bucika i stanąć na tą nóżkę i wtedy już byłam pewna na 100 % że to coś poważnego...
u nas nie ma urazówki dziecięcej w okolicy i dopiero do Sosnowca- klimontów musieliśmy jechać, w aucie na szczęście usnął. w szpitalu zrobili prześwietlenie i.. niestety- skręcenie kostki i złamanie a raczej pęknięcie spiralne kości, ja się na tym nie znam, ale szynę ma założoną i w poniedziałek na kontrolę i wtedy na 5 tyg gips
dorosły by oszalał , a co dopiero 3 latek.
dlatego od 16 do 20 nic nie jadłam, nosiłam 16 kg w postaci Szymka- prawie tyle co zrzuciłam sadełka- bo synuś nie chciał do taty. po powrocie się załamałam- wszystko ze mnie uleciało- zjadłam całą milkę, troszkę orzeszków, paluszki i jogurt biszkoptowy. nie przejmuję się dietą, bo kg w górę czy w dół to nie jest ważne. żal mi synka. i pomysleć że smyk- charakter po mamusi- biega, skacze, wspina się, taki mały kaskader, a na zwykłej czynności jak wychodzenie z namiociku tak się załatwił. no cóż, nie ma co płakać "nad rozlanym mlekiem" .. przepraszam, że mogę teraz nie mieć dla Was tyle czasu, ale chyba mnie zrozumiecie ...
buziaki i zrzucajcie te kiloski z siebie i za mnie
ps. a dopiero co wczoraj napisałam, że : "waga startowa 93 kg i się zobaczy za 9 dni. mam nadzieję , że zobaczę spadek ale mam jakieś takie przeczucie... hmmm nic nie napiszę ....się zobaczy ..." no i sobie wykrakałam :(
dzisiaj dietkowo było do 14:30, potem pojechałam z dzieciakami do kumpeli i mieliśmy jechać na plac zabaw, żeby dzieciaki się wyszalały , a my sobie poplotkować . dzieciaki bawiły się w pokoju i niestety mój Szymek - 3 latka- na hasło " zbieramy się" tak się zerwał ,że niefortunnie zahaczył o namiocik i krzesełko plastikowe i się wywrócił :(
znam go i wiem ,że nawet jak się przewracał to zaraz się otrzepywał i nie płakał tylko tak na "przymus" dla zwrócenia uwagi i wtedy wystarczyło podmuchać i dalej szalał... ale tym razem ten płacz był inny, nie chciał się uspokoić i mówił tylko że go noga boli. wydawało nam się , że stłukł piszczel, bo to bardzo boli, ale woleliśmy podjechać na izbę przyjęć i to sprawdzić.nie chciał zakładać bucika i stanąć na tą nóżkę i wtedy już byłam pewna na 100 % że to coś poważnego...
u nas nie ma urazówki dziecięcej w okolicy i dopiero do Sosnowca- klimontów musieliśmy jechać, w aucie na szczęście usnął. w szpitalu zrobili prześwietlenie i.. niestety- skręcenie kostki i złamanie a raczej pęknięcie spiralne kości, ja się na tym nie znam, ale szynę ma założoną i w poniedziałek na kontrolę i wtedy na 5 tyg gips
dorosły by oszalał , a co dopiero 3 latek.
dlatego od 16 do 20 nic nie jadłam, nosiłam 16 kg w postaci Szymka- prawie tyle co zrzuciłam sadełka- bo synuś nie chciał do taty. po powrocie się załamałam- wszystko ze mnie uleciało- zjadłam całą milkę, troszkę orzeszków, paluszki i jogurt biszkoptowy. nie przejmuję się dietą, bo kg w górę czy w dół to nie jest ważne. żal mi synka. i pomysleć że smyk- charakter po mamusi- biega, skacze, wspina się, taki mały kaskader, a na zwykłej czynności jak wychodzenie z namiociku tak się załatwił. no cóż, nie ma co płakać "nad rozlanym mlekiem" .. przepraszam, że mogę teraz nie mieć dla Was tyle czasu, ale chyba mnie zrozumiecie ...
buziaki i zrzucajcie te kiloski z siebie i za mnie
ps. a dopiero co wczoraj napisałam, że : "waga startowa 93 kg i się zobaczy za 9 dni. mam nadzieję , że zobaczę spadek ale mam jakieś takie przeczucie... hmmm nic nie napiszę ....się zobaczy ..." no i sobie wykrakałam :(
Pitahaya2009
9 lipca 2010, 23:53Tudno ,tak tez czasem bywa.Masakra bo tak goraco a w gipsie to juz w ogole!! szukaj długich kijków zeby sie drapać mogł :) pokoloruj gips i jakos minie ten czas. Głowa do góry!
kasiulka1108
9 lipca 2010, 23:25Aneczka napisała dobrze-oby szybko przestalo boleć-bo jak dzidzie boli to i mame dwa razy bardziej-kochany chłopczyk-ajć ja to nie moge przeżyć jak coś się dzieciom dzieje:(Trzymaj się kochana-buziaki dla skarbka...
anna.helena
9 lipca 2010, 22:56jejuńciu kochana ciężka sprawa i Cię rozumiem:) oby ta przepaska na nóżce zniknęła szybko !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! pamię tam jak moja iskra w towarzystwie 5 dorosłych osób rozwaliła sobie głowę o kant drzwi ...... oby malutki nie cierpiał bardzo, utul go i siebie też:)))))))))))))))))))))))))))))))))))) szczere uściski wysyłam ..... najbardziej w życiu boli - gdy boli małe dziecko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!