To nie był mój wybór, ale to był mój, nasz prezydent. Często przyczyna wstydu i zażenowania, zwłaszcza na arenie międzynarodowej. Rzadko był powodem do dumy. Ale był mój własny!
My mieliśmy prawo opowiadać kolejne dowcipy o bliźniakach, o urodzie żony, o kocie brata. Ale wściekaliśmy się, gdy niemcy robili swiszenrufy o nosie prezydenckim. Nam było wolno, bo był masz. A obcym wara!
W sobotę razem z Panem i Władcą odpoczywaliśmy po piątkowej cudnej imprezie. Lekki kac. Śniadanie dla wnuka, gdy synek pobiegł na poranny angielski. Trochę chwiejne nogi. Trochę posypiania, gdy wnuk klockami się zajął.
Dzwonek domofonu. Wchodzi synek. Od drzwi pyta, że czy wiemy, że samolot Kaczyńskiego miał awarię. (Wciąż mam wyrzuty sumienia, choć to kretyńskie. Ale pierwszą leniwą myślą było, że z tych zajęć przyniósł nowy dowcip o Kaczkach.)
Ale syn mówi, że nie. Że w samochodzie radio mówiło o awarii.
Włączyłam laptopa mężowego. Przez czas, gdy synek parkował i wjeżdżał windą i gdy się nagrzewał laptop - awaria zmieniła się w katastrofę.
A 20 minut później w tivi pokazali leżące luzem między drzewami i do góry nogami - koła samolotu.
Dzień już nie był taki sam.
Gdy umiera przyjaciel, czujemy rozpacz, żal, tęsknimy za głosem, dłońmi, uśmiechem. Mamy prawo właśnie to czuć. Ale co zrobić, co czuć - gdy umiera nieprzyjaciel, konkurent czy wróg??? Z kim się będę w myśli spierała? Komu będziemy wytykali my, małżeństwo politologów, kretyństwa i błędy polityczne? Do kogo w tivi Pan i Władca będzie warczał i pluł jadem? A gdzie nasza satysfakcja z czekającej go przegranej w nadchodzących wyborach? Zabrano nam obiekt dowcipów! Przecież nie przegraliśmy naszego dyskursu!!!
Z kim będziemy walczyć mentalnie, emocjonalnie, intelektualnie? Przecież nie przegraliśmy !!!!! - to gdzie ten nasz wróg? Odszedł? Jak śmiał? Przecież mieliśmy wygrać!!!
NIE TAK mieliśmy wygrać! Bo nie wygraliśmy... wygranym jest tylko podły los. I jak teraz powiedzieć nieżyjącemu, że jakoś tam zasłużył na mój szacunek? Gdy żył, takie słowa by przez gardło nie przeszły. A teraz został piekący wstyd. NIE TAK miało być! Wróg, przeciwnik, powinien zostać pognębiony... a nie zniknąć z naszej rzeczywistości.
Rozkleiłam się nocą sobotnio-niedzielną. Siedziałam w kuchni i gorące łzy mi ciekły na książkę i do drinka. Cholera, przecież ja nawet nie lubiłam tego faceta!
W niedzielne południe wsiadłam na rower. 25 kilometrów na Wirażową. To takie miejsce, jedno z trzech, skąd można obserwować startujące i lądujące na Okęciu samoloty. Zawsze jest tam kilku rowerzystów, parę samochodów, mniej i bardziej zaawansowani spotterzy, obserwatorzy i miłośnicy machin latających. Dziś w tym miejscu stało ponad 400 osób. Sporo z radiolefonami z podsłuchem wieży kontrolnej. 2 minuty po 15 spłynęła cisza na ten tłum. A potem na pas spłynęła niebiesko-szara casa. Jak lekki ciemny obłok, co oderwał się od zwału chmurek na północnym niebie. Patrzyłam mocno. By oczy zapamiętały.
Przejechałam rowerem prawie całą drogę, którą półtorej godziny później jechał kondukt. Setki, tysiące ludzi. Znicze, kwiaty, żałobne ubrania. Bez przepychanek, nawet, gdy ciasno. Uprzejmi, uczynni policjanci. Nietrąbiące samochody. Nierzeczywistość.
Minęłam Krakowskie Przedmieście i bezmyślnie jechałam przed siebie, dopóki mi nogi nie zaczęły piszczeć z bólu. Ponad 60 km za mną.
Ból fizyczny, niestety, nie zagłusza bólu duszy.
... a przecież nawet nie lubiłam tego faceta! Nie cierpię jego opcji politycznych, afiliacji moralnych. Pomysłów gospodarczych, pomysłów na transformację społeczną, odnowę moralną. Nie....
Więc czemu mnie tak trafiło ?????
Dopisek z ostatniej chwili.
Piątkowa impreza to spotkanie ludzi z kilku roczników z wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych. Przyszliśmy na wydział w czasach zmiany i wciąż się jakoś razem trzymamy. Spotkania co rok. Albo co dwa. Niektóre huczne, na 200 osób. Wczoraj kameralnie, było tylko 28 osób. Jedna z koleżanek wyszła wcześniej, bo rano jej mąż miał wyjechać. Nie wyjechał. Wyleciał. Jest 35 na liście odprawionych pasażerów Tupolewa. Nie wrócił.
Diabeleria
13 kwietnia 2010, 11:23Cokolwiek piszą tu inni, ja zgadzam się z Tobą.
aasiulaa
13 kwietnia 2010, 10:24Jesteś dojrzałą kobietą i dziwi mnie twój komentarz do tj sytuacji. Prezydent był powodem do wstydu - a kto go wybrał jak nie my Polacy? Ja się go nie wstydziłam. Nie lubiłam go, ale gdy człowiek nie żyje każdy chce żeby zapisał się w naszej pamięci pozytywnie. Media to media wiadomo robią szum bo mają o czym gadać. Od śp. Pani Mari to naprawdę chamsko powiedziałaś. Była kobietą bardzo mądrą i potrafiła się zachować, swojemu mężowi dodawała uroku, że na początku była "szarą myszką" - to przecież każdej z nas się mogło zdarzyć weszła w inny świat do którego musiała się dostosować ja też bym się czuła zagubiona, ale ona sobie świetnie poradziła. A te znicze na ulicach to nie tylko dla pary prezydenckiej, ale dla ludzi którzy zginęli w tej katastrofie, bo byli tam również zwykli ludzie - stewardessy, piloci, przedstawiciele rodzin katyńskich.
SEREMKA
13 kwietnia 2010, 10:19nie chcę być żle zrozumiana-więc jeszcze słow parę.Nie żal mi prezydenta,generałów,dowódców,polityków...przyjdą nowi.Żal mi potwornie ludzi z ich zwykłym życiem,z rozpaczającymi teraz rodzinami.Przecież każdy z tych co zginęli miał kogoś kto na niego czekał,miał swoje życie-radości i troski...żal mi tych wszystkich co zostali w prawdziwym swym bólu...i żal mi tych którzy tak strasznie odeszli.Żal mi i potwornie przykro gdy pomyślę,że być może pod sam koniec mieli świadomość że już nic ich nie uratuje.I potwornie żal mi człowieka,który być może w tej ostatniej chwili miał czas pomysleć "zabijam ich wszystkich"...nad tymi ludźmi płakałam,nie nad politykami...i nad marzeniami których już nie spełnią...
SEREMKA
13 kwietnia 2010, 10:05p.Kaczyńskiego jako polityka serdecznie nie znosiłam,jako osoby prywatnej oczywiście nie poznałam-choć przyznać trzeba że na większości zdjęć na których są razem z Marią wyglądają na sympatyczną parę.Jak już pisałam polityka Kaczyńskiego nie cierpiałam,mało tego-w tej chwili oskarżam go o śmierć tych wszystkich ludzi-uważam że to była jego decyzja,jego presja by ladować.Pewniw wina spadnie na obsługę samolotu,nikt nie ujawni tego że za śmierć tylu ludzi osobiście odpowiada prezydent.A jednak i jego mi żal,może ciut mniej niż pozostałych,ale jednak żal.Masz rację Jolu-nie tak miało wyglądać jego odejście...I wiesz co mnie dziwi? to,że teraz po jego śmierci,nagle wszyscy go kochają-rzadko słychać głosy,że ktoś był przeciwko niemu.Rozumiem tych którzy mówią"nie szanowałem,czy nie popierałem go jako prezydenta.Czuję żal i smutek,ale na moje "lubienie" pana Kaczyńskiego nie ma to wpływu."Teraz zewsząd słychać płacz i lament,że cudowny ojciec narodu nas opuścił...Tylko jeśli tak wszyscy go kochają to czemu sondaże wciąż spadały...
Magduska1983
12 kwietnia 2010, 22:22mój komentarz pod Twoim wpisem dotyczył też poniekąd kilku innych komentarzy, przepraszam, że jakoś w szczegolny sposób tego nie wyróżniłam, mój błąd, poza tym nie porównuję Kaczyńskiego do Papieża, bo masz rację to nie ta klasa, ale porównuję ten zryw który miał i ma miejsce, nie wszyscy poszli w niedzielę dla uczestnictwa w szow, częśc z tych ludzi na prawdę płakała, ale to już mniejsza o to Mamy wolnośc słowa przecież
tulip24
12 kwietnia 2010, 22:09W podeszłym wieku to jest moja prababcia, Prezydentowej bym chyba tak nie określiła.
tulip24
12 kwietnia 2010, 22:09Chyba nie wszyscy zrozumieli twój wpis, sama nie wiem czy go rozumiem. Ale niestety jak ktoś wcześniej napisał sądze, że gruba większość tych tłumów przyszła na event, patrząc choćby na ilości aparatów fot. i rąk machających do kamer. Ja nie mam tak naprawdę pojęcia o polityce, ale Kaczyńskich nigdy nie lubiłam. Też śmiałam się z dowcipów o nich i tego akurat się nie wstydzę, bo to nie ma nic do rzeczy, śmiejemy się z wielu ludzi i z nas się śmieją. Maria była mało piękna z twarzy, mało reprezentacyjna na pierwszy rzut oka, taka kurka. Po Jolancie wydawała się jak uboga krewna, ale po tych kilku latach polubiłam ją za skromność i serce na dłoni. Wydawali się dobrym małżeństwem. Mnie jest bardzo trudno rozpatrywać pojedyńcze osoby, wciąż stoi mi przed oczami ogólna liczba ofiar, ale im dłużej o tym wszystkim myślę tym bardziej przjemuję się ludźmi jako ludźmi a nie jako stanowiskami i funkcjami. Pozdrawiam.
iluzja001
12 kwietnia 2010, 21:43Dla mnie on nie był powodem do wstydu i zażenowania, a Pani Maria była już w podeszłym wieku, więc oczywiste, ze nie wyglądała jak dwudziestolatka... Kpili z niego fanatycy programów komediowych, kabaretów dla, których było to tylko jednym wielkim żartem. W sumie przykro mi, ze ludzie nie docenili tego jak dobrym politykiem był.
portek44
12 kwietnia 2010, 21:04Szczerze mówiąc nie rozumiem, o co tyle hałasu? Przecież to właśnie jest miejsce żeby wyrazić swoją opinię, odczucia.... dlaczego niektórzy tak atakują??? Nie rozumiem.... spotkałam się dziś w pracy z podobnym nastawieniem, coś w stylu: „przecież go nie lubiłaś to dlaczego Ci przykro, dlaczego przeżywasz?” Zostawiam to bez komentarza i przepraszam, że jest mi przykro... mnie osobiście Twój wpis nie dotknął, podpisuję się pod nim, ale tylko jedną ręką. Pozdrawiam
angelek89
12 kwietnia 2010, 20:17witam Masz oczywiście prawo do swojej opini ale dziwię się właśnie takim osądom ludzi. Dla mnie on nigdy nie był przyczyną wstydu i zażenowania, to jedynie polakom był tak przedstawiany przez media, wyśmiewany przez szymon show. To była zwyczajna propaganda. Był wielkim patriotą a przedewszystkim bogaty był w wszelkie dobre wartości mormalne. Nie wiem czy się interesujecie polityką, ale mało w telewizji mówiło się o pozytywnych konsekwencjach zawetowania różnych ustaw czy prezentowania twardego zdania na arenie międzynarodowej. To poprostu dla "mediów" nie było ciekawym tematem. Mówisz o urodzie pani Marii. Dziwne ze właśnie te słowa padają przez kobiete, bo wszystkie się zarzekacie ze uroda nie jest najważniejsza. A pani Maria była na swój sposób piękną kobietą.Piękną i dobrą. Tylko to też nie zostało pokazywane bo po co? Nawet Holendrzy umieli ją docenić pięknym tulipanem. Ale co tu dużo mówić. Mnie osobiście irytuje ta sytuacja z słowami jaki cudnowny to był człowiek. Nie mówie ze w każdym przypadku ale w większości te słowa nigdy by nie padły gdyby nie ta tragiczna śmierć. Dla mnie pan Lech był zawsze WIELKIM i DOBRYM prezydentem i nie musiał zginąć żebym go zaczeła doceniać. Oczywiście szanuje wszelkie wasze zdanie na ten temat chciałam się tylko podzielić moimi spostrzeżeniami na tą sprawę
yaschy
12 kwietnia 2010, 19:10Nie jeden a wiele osób zginęło jest to tragedia całej sceny politycznej i nasza własna osobista Polska, ludzka ...po prostu. Dziękuję Ci za tę wypowiedź. Pozdrawiam i składam kondolencje - nam wszystkim...
Dana40
12 kwietnia 2010, 18:34Mam podobne uczucia, nie przepadałam za Kaczyńskimi, szanowałam Marię Kaczyńską .Wydawała mi się ludzka ze swoimi niedoskonałościami. Jednak żal, smutek nawet wrogowi politycznemu nie życzy się śmierci. To dramat rodzin , tak dużo ofiar...każdemu to może się zdarzyć...
maja1989
12 kwietnia 2010, 16:00Jolu, czy jeździsz na srebrno-pomarańczowym rowerze?
Magduska1983
12 kwietnia 2010, 15:07przeczytałam ten wpis i kilka komentarzy pod nim i nachodzą mi do głowy różne myśli, jedne złe inne moze jeszcze gorsze, nie czas by osądzac jakim człowiekiem był Kaczyński, ale prawda jest taka, że był prezydentem, wybranym w wolnych demokratycznych wyborach, więc to My Polacy Go wybraliśmy, nie ukrywam, że w jakimś sensie Go popierałam, ale to już nie ważne Przykre, że piszesz, że nie ma już obiektu do żartów, może czas więc by zacząc drwic z innych??? to co wczoraj się działo w Warszawie może i było jakimś pokazem na sam pokaz, ale czy nie identycznie się zachowywaliśmy gdy zmarł Papież??? i wtedy nikt nie dwrił z takich zachowań... w takich sytuacjach Polacy umią się jednoczyc i to robią, niezależnie od upodobań politycznych... pytanie "jak śmiał??" on sam chyba nie wybrał sobie takiej śmierci....jako Polkę zabolał mnie ten wpis
kitkatka
12 kwietnia 2010, 14:12za tak piękne spisanie moich odczuć i zachowań. To tylko świadczy, że jeszcze jakiaś iskierka człowieczeństwa się w nas kołacze i umiemy dostrzec te małe niuanse. Pozdrówka
Dareroz
12 kwietnia 2010, 13:17Właśnie: nawet się go nie lubiło, a jednak żal faceta. I pozostałych ludzi. Kiedy patrzalam na listę ofiar, odczytywałam męzowi jedynie "te znane". Teraz dowiaduję się, że te mniej znane to właśnie czyjś mąż, czyjaś koleżanka... Śmierć zrównała znaczenie ich życia, teraz każdy jest "ten znany"... Pozdrawiam serdecznie i wysyłam zaproszenie, bo strasznie lubię Cię czytać :)
baja1953
12 kwietnia 2010, 12:28Dziękuję za radę... tak zrobię... zaraz zadzwonię do kablówki... Pozdrawiam:)
hollow
12 kwietnia 2010, 12:24Czułam podobnie i też zadawałam sobie pytanie - czemu tak to na mnie podziałało ? I chyba wiem - w tym samolocie tragicznie zginęli przede wszystkim ludzie - nie prezydent, politycy, księża etc, ale ludzie tacy jak my.
Arenque
12 kwietnia 2010, 12:20my też pedałowaliśmy pod krakowskie, niesamowite wrażenie połączenia, wspólnoty jedności takiego tłumu ludzi. nawet po przejeździe konduktu kiedy samochody ruszyły a wiele blokowało siebie nawzajem, nikt nie trąbił. cieszę się że ludzie tak potrafili uszanować powagę sytuacji..
Moon13
12 kwietnia 2010, 12:13....Wiesz..... ja mam oczy w wyjątkowo suchym miejscu......Ale widocznie i na tej pustyni pojawia się pora deszczowa. Nie widzę w tej tragedii polityków - to dla mnie zeszło całkiem na dalszy plan - dostrzegam jedynie niewyobrażalny dramat ludzki. Nie jestem w stanie pojąć dramatu córki pary prezydenckiej. Nigdy nie chcę tego pojąć. Gdy zwykłemu, szaremu obywatelowi odchodzi ktoś bliski można próbować uciec przed bólem, można...... różne rzeczy można......a tu? Nie znajdzie się miejsce na całym świecie by uciec przed tą tragedią. Nie chcę zrozumieć czemu tylu wysoko postawionych urzędników państwowych leciało jednym, wiecznie szwankującym samolotem (no i co, że był po generalnym remoncie????) Nie wyobrażam sobie kampanii prezydenckiej, ani chwili ogłoszenia zwycięzcy w wyborach...... baloniki, szampan, konfetti?..................nie sądzę i obym miała rację. Ale wiem jedno - Rosja zdała celująco jeden z największych egzaminów, z jakim przyszło jej się zmierzyć w ostatnich latach. Chapeau bas dla premiera i prezydenta Rosji. Doceńmy i rozsądnie wykorzystajmy te gesty. Gesty, które obie strony obligują do ciagu dalszego. I jeszcze coś, może niedostrzeżonego, a może nawet nie na miejscu w tej chwili. ale Polska zaskoczyła mnie w tej dramatycznej chwili swoja stabilnością, konkretnością, ciągłością i jednością decyzyjną. Nie zgadzam się z francuskim dzienikarzem, że Polska została dekapitowana. Nie. Wszystkie polityczne trybiki działają lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Nie ma przepychanek - kto, gdzie, co, jak i kiedy. Wszystko jest jasne i oczywiste. Nie ma chaosu. I tego chcę się trzymać...... To musi mieć sens - miejsce, czas, ludzie..... Ja, pragmatyczka, chcę uwierzyć w przeznaczenie.