Jak wszyscy, to wszyscy, ja też.
Wolałabym jutro, bo będzie lepiej. Na pewno.
Dziś jest 57,4. Czyli górna granica wahania nienaruszona.
Po raz pierwszy nie pamiętam od kiedy - po świętach nie mam wyrzutów sumienia i samo-wstydu. Dzięki Wam. Dzięki vitalii. I dzięki zmianom, jakie zrobiły mi się w głowie w Waszym towarzystwie.
Sikam na potęgę. Wysikuję komórki fatowe. Z radością i satysfakcją!
Podtykam synkowi i Panu i Władcy do zniszczenia, pożarcia - wroga z parapetu. Bo tam w kryształowej kołysce zostały jeszcze śliwki w czekoladzie, nałęczowskie, kuszą zapachem i szelestem papierków. Wczoraj w dzień skusiły mnie efektywnie. Wczoraj wieczorem już nie, bo byłam jak skała, głazica, niewzruszona. Facetom skomlące śliwunie zaniosłam.
Jeszcze sałatka. Ale to się wspólnym rodzinnym wysiłkiem załatwia. Zostało po dzisiejszym śniadaniu jeszcze trochę, akurat na 3 porcyjki. Rozłożyłam do miseczek, folią otuliłam. Jedną porcję zje synek, bo widziałam, jak okiem pożądliwie łypał. Drugą porcję.... myślałam, że Pan i Władca, ale właśnie wyjeżdża, wrrrr. No to dam córczęciu, jak wróci ze szkoły. O ostatnią miseczkę to się wieczorem wzajemnie pozabijają, jak ich znam. Jak to jest, że ostatnia porcja najsmaczniejsza, najbardziej pożądana?
Pozostały tylko ciasta czekoladowe, jedno kupne, drugiego resztka od teściowej. Ciast nie ruszam. Nie moja brocha.
Pasztety pokawałkowane i pozamrażanie. Niegroźne.
... może jakiś rower... może spacer patyczakowy... może coś.... cokolwiek - byleby popołudniem wyrwać się z pieleszy !
ps
wrrrr... padłam ofiarą napadu! gwałtu!... ostatnia śliwka w czekoladzie, wredna, ukryła się za kryształem i na mnie skoczyła, w locie rozdziewając się z papierka .. ale za to mam pewność, że NIGDZIE już NIC nie czycha
renianh
7 kwietnia 2010, 13:54U mnie przed chwilą w paszczy zniknął duży kawałek tiramisu ,pyszny a niestety z tych nienadających sie do mrożenia ,resztę też muszę wcisnąć w męża i syna bo inaczej sama sie zaopiekuję .Moje pasztety i inne smakołyki też zamrożone ,Właśnie mi przypomniałaś że miałam iść z kijami a siedzę przy kompie i myślę czy aby padało nie będzie .
BasiaR.
7 kwietnia 2010, 13:42Ty też jak widzę. Ja pożarłam czekoladowe figurki i mam spokój.Basia
Anna1997
7 kwietnia 2010, 13:41U mnie tez juz wszystko poznikalo. Wiec nie jest zle :) Teraz mozna dietowac sobie dalej :) Milego dnia!
alkapisz
7 kwietnia 2010, 13:37osttnio na mnie nie działaja słodkości typu czekoladowy cukierek ale mąż kazał mi dzisiaj je schowac ,zeby nie stały na widoku..ale co tam ,nie mój problem ,przechodzę obok nich obojetnie a Ty - mówie do mężą- panuj nad sobą ..heheh ale on nie potrafi....moje zapasy wyjechały ze studentami ... Pozdrawiam
dziejka
7 kwietnia 2010, 13:28ja też całe jadło z lodówki pozamrazałam ,dzisiaj poszłam do sklepu po biały ser i warzywka, mniam jakie to dobre.Pozdrawiam
paniBaleronowa
7 kwietnia 2010, 13:20wyślij żesz do Baleronowa,co?