14 dzień głodówki
Melduję, że wszystko ok, Zero uczuć do jedzenia, nawet jak nakładam obiad. Ciekawy jest ten nasz mózg....
Wymyłam 2 okna i wysprzatałam 1 pokój i kuchnię od podszewki. Godzinę temu skonczyłam (od samego rana) i jade teraz do Warszawy po towar. Wracam jutro wieczorkiem. Ciekawe co będę robiła jak cały bus pojdzie na obiad.....he he...dam radę. A poniewaz nie jestem kierowca, wezmę lapka i Was poczytam po drodze... papatki
13 dzień głodówki
Dobiega końca. Dzień spędziłam w podrózy i u lekarza, bo byłam z Muśką u lekarza. Tym razem oczęta - kontrola, badania, zakrapianie etc. Mama traci wzrok na jedno oko i ratuje jak tylko może drugie oko. Jest na szczęście wszystko ok, nic się nie pogorszyło od ostatniego razu. Moja Mama nie wie, że ''poszczę'' , bo by mi tłuczkiem do kotletów wybiła tą głodówkę....he he, więc było maleńkie spięcie dzisiaj, bo prawie chciała mnie nakarmić kanapką w drodze. Niezliczona ilość razy padła ''no zjedz chociaż jedną'' i niezliczona ilosc razy odpowiedzi...''dziękuję, ale naprawdę nie jestem głodna''. Wszystko nadal jest ok, a ponieważ ziewa mi się okrutnie....odmeldowuję się grzecznie.
12 dzień głodówki
Zrobiłam dziś na obiad pieczone goloneczki z pieczonymi ziemniaczkami i surówka z pekinki. Mam mieszane uczucia....pamietam, jaka to była rozkosz dla podniebienia, a z drugiej strony jak patrze na ten tłuszczyk, to nie wiem czy jakbym nie była na głodówce to bym ją ruszyła dzisiaj. Przestraszyłam się cholesterolu czy co....? Wypiłam już dziś 2 litry wody. Latam co chwilę do wc. Czuję się tak samo rewelacyjnie, więc nie mam o czym pisać. Noi zmykam na 15.30 do pracusi niestety. No, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma....he he
11 dzień głodówki
Leniwa sobota dobiega końca. Ta była prawdziwie leniwa..
. Czasami tak mam i już. Zamiast pomyć okna, to ja komputer, książka, wanna, drzemka, telewizor i tak w kółko. Czuję się aż zmęczona tym lenistwem. Fizycznie i psychicznie bez zadnych zmian jeśli chodzi o głodówkę. Wybieram termin wychodzenia, ale żaden nie jest dobry, bo święta za pasem....he he. Wiem, że o ile nadal tak dobrze będę ją znosić, to chciałabym wytrwać 22 dni, ponieważ między 17 a 21 dniem pojawia się kolejny przełom kwasiczy, który niszczy korzeń energetyczny chorób . Ale oczywiscie nic na siłę. Słucham siebie codziennie uważnie. Waga spada, poziom wody w organizmie wzrósł z 31,7 do 35,8 z czego sie bardzo cieszę. Spadł mi tez poziom tluszczu z 53,8 na 47,9.... co z moim wysokim cholesterolem cieszy mnie jeszcze bardziej. Poziom mięśni wg wagi nie uległ zmianie. No i to tyle na dzis...całuski
10 dzień głodówki
Przełomu kwasiczego nie odczułam. Za to dostałam normalną @ w normalnym terminie. Zaczynam się zastanawiać, po co w ogóle tyle gotowania, pieczenia, smażenia, skoro człowiek może zwyczajnie nie jesc,,,he he. Nie wspomne ile więcej czasu jest w zyciu. A z dobrych wiadomosci - noga coraz lepiej ( nawet dziś spróbowałam potruchtać). Jestem jakaś bardzo wyciszona....kompletnie nic mnie denerwuje, nie złości, nie przeszkadza. Ktoś napisał, że głodówka rozjaśnia umysł...- podpisuję się pod tym. Buziaki od usmiechniętej Andzi
9 dzień głodówki
Dzień, jak wszystkie poprzednie. Nie czuję głodu, witalność ponad normę. Zrobiłam dziś wyniki krwi, wszystko mieści się w granicach nomy. Zbadałam dziś także cholesterol i niestety jest wysoki - 270 ( otyłość, tłuste odżywianie,etc). Jestem zakopana w papierach....cały pokój w dokumentach (bo czasami jestem też księgową tylko że ciężko u mnie zawsze z terminami,,,he he).Zmykam więc, bo jeszcze lewatywa i kąpiel, a jutro wstaję o nieludzkiej porze 05.00. BUDZIKOM ŚMIERĆ!!!!!
8 dzień głodówki
Wszystko nadal idzie gładko. Puszcza mi noga....
. Juz wczoraj chciałam o tym napisać, ale nie chciałam też zapeszyć. Nie wróciła do normy, ale podnoszę już palce stóp i drętwienie jest mniejsze. Dziś Młodemu na obiad zrobiłam pizzę, a że jakoś fajnie mi w kuchni było poszłam za ciosem i zrobiłam jeszcze naleśniki z serem na kolejne 2 obiady. Przyznam, że pizza i naleśniki to moje ulubione dania, jednak nie miałam żadnego problemu z nimi. Czuję sie nadal rewelacyjnie, rzekłabym nawet, że nie pamiętam, kiedy miałam tyle wigoru.... Nie planuję ilości dni....słucham siebie i wszystko będzie zależało od samopoczucia. Przełomu kwasiczego nie odczułam. Jeśli ktoś z Was przeprowadzał kiedyś głodówki, proszę podzielcie się wrażeniami.... Jeśli chodzi o mnie to przerosło moje oczekiwania w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
7 dzien głodówki
Przełomu kwasiczego nie odczułam. Tryskam energią, powerem, uśmiecham się często do ludzi i do siebie samej. Sama nie wiem jak to działa do końca...jak taki żarłok jak ja może nie jeść i NIE CZUĆ GŁODU. Nie dowierzałam, kiedy czytałam, że po3 dniu głod znika, a jedzenie jest obojętne. Prowadzę normalny tryb życia, tyle że jestem dla siebie łaskawsza we wszystkim, i słucham uważnie swojego organizmu i ciała. Zakupiłam dziś sokowirówkę, bo wychodzi się z głodówki na sokach, a i przyda się urządzonko w domu. Dzięki za miłe wpisy. I do jutra...
6 dzień głodówki
Jest po prostu niesamowicie..... w ogóle nie myślę o jedzeniu, czuję się lekko, mam super humor, nawet pogoda mi nie przeszkadza...jest jaka jest.... Dużo piję nadal i ku mojej uciesze rośnie mi poziom wody w organiżmie wg wagi. Pierwszego dnia wynosił 31,7 % a dziś już 34, 3%. Maleje również procentowy poziom tłuszczu
. Nie traktuję Pani Ulu głodówki jako wyścig w odchudzaniu... żle Pani odebrała mój wpis, albo ja się niedokładnie wyraziłam. Ja chcę oczyscić organizm, jelita, z tych smieci, które nosze w sobie już 40 lat. Każdy człowiek nosi w sobie od 5 - 15 kg kamieni kałowych. Lewatywę stosuję . Jak skończę głodówkę i oczyszczanie jelit to zabiorę się za oczyszczanie wątroby wg Tombaka oliwą i cytrynami. Teraz pomiędzy 6 a 9 dniem czeka mnie przełom kwasiczny ( dziś nic się nie działo). W tych dniach może dojść do uaktywnienia chorób niewyleczonych. Język mam cały obłozony białym nalotem, zapach potu powalający... Toksyny uwalniają się przez skórę co czuć....hi hi .... Ależ się rozpisałam!!!!! Jest mi naprawdę zajefajnie!!!! papatki P.s. Sorki, że tak ostatnio przynudzam....
5 dzień głodówki
Dziwne, i pewnie nie wszystkie mi uwierzycie, ale w ogóle nie czuję głodu. Nie burczy mi w brzuchu, za to wypijam coraz większą ilość wody. Dziś do tej pory wypiłam już prawie 3 litry a gdzie do wieczora..... he he. Czyżby organizm mój przestawił się już na odzywianie wewnętrzne....? Lewatywę zastosowałam 2 razy ( pierwszy raz w zyciu zresztą he he). Jestem bardzo zaskoczona zachowaniem swojego organizmu, i że tak łatwo poszło 5 dni. Z jedzeniem stykam się na każdym kroku, bo i Młodemu przygotowuję obiady i praca moja niestety związana jest z jedzeniem.....Dzis z utęsknieniem popatrzyłam tylko przez chwilkę i przypadkiem na moskaliki w occie ( bo je uwielbiam). O korniszonach i zalewie octowej na dlugo jeszcze muszę zapomnieć, bo z głodowki, aby jej nie zniweczyć i nie zaszkodzić samemu sobie, wychodzi się tyle czasu, ile trwała głodówka... no cóz ...zapał mam, wiarę mam, energię mam i coraz bardziej mi się to podoba....