dzieć chory a mi ruszyć sie nie chce
Mała ma zapalenie ucha troche już lepiej ale jednak dalej jest marudna i rożnie z nią bywa. Moja dieta spełzła przez to na niczym bo normalnie nie mam sił. Akle czekam już na wyzwanie październikowe i powrót mojego szkraba do złobka. Oby te leki pomogłu i już na kontroli w czwartek była zdrowa jak rydz, na razie katar ciągnie sie dalej i można dostać szału przy odciąganiu tych gili.
Przeciągnięta po asfalcie
Ech me jedyne, najukochańsze dziecię przeciągnęło swą matule po asfalcie dzisiejszej nocy. Musiał ją boleć brzuszek i te cholerne zębiska bo takiego wycia nie mieliśmy w nocy odkąd skończyły się koli, a było to bardzo dawno temu. Jestem padnięta. Noszenie przeszło 11kg dziecka przez pół nocy, a drugie pół nocy lulanie na rekach powoduje, że nie chce się robić nic. Pyśka właśnie odsypia noc, a mam dopija kawę żeby w końcu jakoś zacząć funkcjonować i zebrać siły do dalszej zabawy.
Kurde niech w końcu przejdzie w końcu jej to przeziębienie, pości katar i kaszel - było by cudnie.
Powrót po wielkich zmianach
I witam się znów pod starym nickiem z nową motywacją. Zaszło u mnie kilka drastycznych zmian, w końcu po długim czasie znalazłam pracę, zaszłam w ciąże, urodziłam najpiękniejszą i najukochańszą córeczkę na świecie, co uczyniło mnie najszczęśliwszą osobą w kosmosie. Teraz po okresie macierzyńskiego i rodzicielskiego mała Pyśka w wieku 8,5 miesiąca poszła do żłobka, a mama wraca do pracy. Po okresie starań i ciąży w której przytyłam 15 kg pozostało jeszcze trochę kg w zanadrzu, dlatego postanowiłam, że trzeba wziąć się do galopu, żeby wrócić do figury. Lata lecą i jest coraz trudniej o motywację ale chcę znów dobrze czuć się we własnej skórze. Cel - 55kg czyli jakieś 8 kg do zrzucenia. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży. Założenie jest aby do świąt pozbyć się brzucha i boczków, ale chce to osiągnąć bez drakońskiej diety bo nadal karmie Pyśkę piersią i nie chce jej tej przyjemności odbierać.
Mam nadzieje że vitalijki będą mnie motywować i pomogą osiągnąć zamierzony cel.
Ania.
Dzień 9 - po HSG
Badanie przeżylam, wykonane pod narkozą
zrobione maiłam usg - pęcherzyków brak - wiec cykl bezowulacyjny sie szykuje
pobrano krew na badania hormonów
no i badanie HSG - macica ok, prawy jajowód ok za to lewy wątpliwy
.
Dieta cud działa - a mianowicie na badanie trzeba sie stawić na czczo i nie jesć ani pić wczesniej ok 6-12 godz
wiec nie jadłam przed ani po bo po wybudzeniu tez nie wolno i tak doczekałam do obiado kolacji w domu,
zjadłam
zupe warzywną
kilka pierożków ze szpinakiem i fetą
i kilka frytków z piekarnika
zaczeła boleć mnie głowa
wiec sie połozyłam i poszłam spac i tak przespałam całe popołudnie wieczór az do 21, wstałam napiłam sie wykąpałam, ogladnelismy serial i poszłam dalej spac
szok dawno tyle nie spalam
A dzis zaczynam brac bromegon na prolaktyne i mam nadzije ze w koncu cykle bedą owulacyjne i doczekamy sie naszego małego cudu
6 dzień
Witam,
dzień zaczął sie bardzo miło i przyjemnie, wyspana aż do bólu ( mąz cichutko chodził na palcach po mieszkaniu ze by mnie nie obudzić), potem dostałam pyszne śniadanie czyt. Kanapki z kiełbaską od rodziców i ogóreczkami korniszonymi i kawka - nie wiem ja jestm moze i mało wyrafinowana bo lubie takie przysmaki
wiec mozna zaliczyć początek dnia za udany
dzis czeka nas gruntowne sprzatanie mieszkania jak to w sobote bywa, zakupy i fura prania, ale non problemo we dwójkę damy rade
dzis na wadze spadek o 0,2 kg i jestem z teg wyniku bardzo zadowolona, bo nie bylo wczoraj ani orbitreka ani jakiegoś wielkiego spinania z dietą
zjadłam cały wielki talerz barszczu ukrainskiego ( tak jeszcze jest i na dzis) i pierogów leniwych polanych bułka tartą chyba z pół dużego talerza.
Na dziś zaplanowane mam na obiad oczywisci wykonczenie barszczu i moze jajka sadzone z ziemniakami i surówką.
Nie chce mi sie gotować
a buuuu
dzień 5 z ważeniem i motywacją
Dziś 5 dzien i po ważeniu porannym waga pokazała 66,7 jednakże w obwodach jakoś strasznie nie spadła, ale po niecałych 2 kg nie można sodziewać sie że bedzie drastyczna zmiana
dzis czekam mnie test na konkursie do pracy na który nie jestem przygotowana
ale nie to zaprzata moją głowe całymi dniami
coraz bliżej jest dzień HSG i tego boje sie jak nie wiem co, nigdy nie byłam w szpitalu na zadnym zabiegu i tak to jest jak człowiek pierwszy raz cos robi
mysle ze przezyje
a dodatku musze zapisać sie do dentysty bo mi sie ząb ulamał ;( i tego tez boje sie jak ognia, ale to załatwie juz po poniedziałku bo w poniedziałek jest sądny dzien i nie moge być na prochach
nie znosze lekarzy, przychodni i tego wszystkiego z tym zwiazanego
4 dzien czas zacząć
Wczoraj mało ruchu bo tylko z rana troche orbitreka i po poludniu tech tylko chwile
ale dzis juz sie nie lenie
od wczoraj mam ugotowany barszcz ukraiński i tak pewnie bedziemy go ci ągnąć do soboty, bo nas konsumcja zupy własnie na tym polega ze gotuje gar i jemy go do wyczerpania czyli jakies 4 dni ( uwielbiam to bo nie musze kombinować co ma być na obiad)
Na druge bedzie pierś kurczaka duszona z warzywami
mniam
dziś musze sie pouczyć
stara doopa a musze sie uczyć pierdzilonych ustaw - do niczego to wszystko
w poniedziałek wybieram sie na HSG i juz sie boje ;( mam nadzieje ze tam na dole u mnie wszystko gra
3 dzień walki ale czy aby walki chyba nie raczej
powrotu do normalności
Tak sie dziś zstanwiałam czy ja walcze?? Chyba nie, raczej mam pragnienie, ale walką to nazwać nie moge, jem, pije, ruszam się - troche ograniczam ale nie walczę
wiem ze potrafię chudnąć jak tylko wezme dooopę w troki wiec nie walczę lecz dążę do tego co kiedyś było
pierwszy cel zejsc do równego 60 kg - 8 kg zrzucić to dużo a przy takiej wadze czuje sie juz ok
potem 2 cel - zejs do 57 - wtedy czuje sie jak chudzina choć ią nie ejstem
cel 3 - zejść do 55kg - wtedy mam swój 38 rozmiar i wiekszego szczescia nie potrzebuje
Dziś:
sniadanie: 2 kromki chleba z białym serkiem ziarnistym i dzemem jabłkowym + kawa z mlekiem
2 śniadanie: jabłko z jogurtem naturalnym
obiad:
barszcz ukraiński + nie widomo co bo nie mam pomysłu - wyjdzie w praniu
kolacja: brak + herbata
przed spaniem Ziólka o. Sroki
troche hasania na orbitreku
i tyle planów na dzis mysle ze bedzie ok
Wczoraj pierwszy dziś drugi
Wczoraj wieczorem pierwszy raz od bardzo dawno poćwiczyłam aż do spocenia i nie wsunęłam kolacji choć kusiło jak cholera
dziś taki sam plan jednak z podwójnym powerem, bo zamierzam latać na orbitreku 2 razy dziennie rano na rozruszanie z 15 min i wieczorem min. 45minut
myślałąm ze 45 min to dużo ale wieczorem daje rade - włączam tv, ogladam i lece cały czas do przodu
dziś sie pomierzyłam i załamałam się w obwodach od ostatniego pomiaru przybyło nawet po 10-15cm
jak mogłam sie tak zepsuć ale do świąt choć zgubie kilka cm a do maja bede laską :)
Cały czas nie wiem co gotować i co jeść, ani nie mam ochoty na coś szczególnego ani pomysłu co zrobić zeby mi nie poszło w doope a mojemu mężowi smakowało, choć mówi ze przez to że ja bede teraz dietowala on tez bedzie ograniczał spożycie niektórych produktów ( bardziej z mojego nieświadomego przymusu niż z jego dobrej woli) , bo bede kontrolować co jest w lodówce i w szafkach i nie bedzie nic co by mogło pójść w pośladki.
Musze sobie zrobić plan posiłków na cały tydzien
kiedyś to skutkowało
i nie miała przynajmniej problemów z zakupami i z wymyśleniem co dziś będę gotować i jeść
I znów zaczynam od nowa
Po długim czasie nieobecności, nie dietowania, i wogóle pogrążaniu sie w coraz to gorszy nastrój stając dziś na wadze doznałam szoku i wzięłam w końcu dooope w troki.
Orbitreka wydarłam z piwnicy, poskładany
zero kolacji
i lżejsze, mniejsze i mniej kaloryczne jedzonko
i mam nadzieje ze do śwąt wielkanocnych troszke schudne zeby jako tako wygladać
wiem ze w tak krótkim czasie cudu nie bedzie
Plany na najbliższy czas:
cóż marzy nam sie mały bobasek, wiec bedziemy sie starać, dlatego dieta nie bedzie strasznie drastyczna uboga tylko zrównoważona zeby sobie nie zaszkodzić :) a z tym zaciążaniem ie bedzie tak łatwo bo są pewne trudności natury medycznej ;(
trzymajcie kciuki i za dietowanie i za zaciążanie