dzień 56/91- trwam, dzielnie trwam....
nie odzywam się ostatnio bo jakoś tak czasu brak....
u mnie wszystko ok, waga powolutku w dół... dziś nawet widziałam 73.0kg.... yupiiii, ale nie chcę zapeszyć..... czekam na @ więc dziwi mnie codzienny spadek zamiast skoku w górę....
dietka ok, ćwiczeń nadal brak, udało mi się kiedyś poćwiczyć z Chodakowską i raz na steperze, ale na tym koniec..... niestety....
Starszak mi choruje, tzn nie ma zmian osłuchowych i prześwietlenie płuc wyszło ok, więc to nasilenie astmy..... płakać mi się chce, liczyłam, że w wieku 5 lat dziecko mi ozdrowieje, a tu masz.... jutro wizyta oczywiście prywatna u pulmonologa więc zobaczymy co powie, oby jak najszybciej ozdrowiała ta moja córunia bo takiego cherlacza to w przedszkolu nie chcą, a ja już długo tych ciągłych bójek, awantur i wrzasków nie wytrzymam- zaczynamy 4 tydzień siedzenia w domu, dziewczyny mają dość, ja tym bardziej.... dziś wiało więc siedziałyśmy w domu, oby jutro było lepiej......
żywcem nie mam co na siebie założyć..... kurcze, gacie mi z dupska lecą, w płaszczyku trzeba by przeszyć guziki o jakieś 10 cm.... ależ jestem dumna z siebie..... a teściowa co przyjedzie to komplementuje i zauważa jak to wszystko na mnie wisi..... rozumiecie!!!! TEŚCIOWA!!!!!! KOMPLEMENTUJE MNIE TEŚCIOWA!!!!! A TO OZNACZA ŻE JEST, ŻE JEST............ DOBRZE!!!!!!!!!!!!
buziaki, napiszę jutro co u lekarza załatwiłam, i jak mi się uda to wyskoczę tak szybko po spodnie, bo nie mam w czym nawet jutro do lekarza z dzieckiem jechać..... papa
dzień 50 z 91- 7 tygodni diety za mną...
a waga bez rewelacji
dziś 73,9kg- czyli powrót do wagi z Wielkiego Piątku.... cóż, 10 dni nadrabiałam Świąteczne łakomstwo.... na ważenie w piątek musi być mniej:)
Córa dziś znów w domu, muszę ją umówić prywatnie na wizytę u pulmonologa bo kaszle przeraźliwie.... Malizna w nocy spać nie dała, pewnie znów gardło...... a jest przecież na etapie leczenia- kurcze, mam dość.....
u mnie wreszcie słońce...
w planach wizyta u lekarza
zakup butów i rowerka Przedszkolakowi....
a jak znajdę chwilę to posprzątam podwórko po mym czempionie:):):) to taki mój osobliwy relax:)
buziaki i do zobaczenia wieczorem.....
49/91- siedem tygodni diety z Vitalią dziś
mija....
efekty średnio zadowalające, ale nie będę ściemniać, czasem ja zawalam...
49 dni... 7 tygodni....
jutro rano wskoczę na wagę i napiszę, co pokazała tym razem...
jak znajdę miarkę to jeszcze pomiary zrobię, choć wątpię żeby kilogram zrobił jakąś wielką różnicę....
dietka- 1000000000% zadowolenia
odezwę się jutro, trzymajcie kciuki:)
47/91- dietka trwa:)
mimo iż ostatnio nie piszę i nie komentuję to jestem i czytam Was:)
wiem np, że Fionka dalej na L4 a jej nóżki pięknie się goją, wiem o wstydliwych skutkach brania antybiotyku- dobrze zrobiłaś, że poszłaś do gina, wiem też że Kenzo kupiła zajefajną kurtesię- też taka chcę:)... tu przeprowadzka w toku, tam pierwszy ząbek i powrót do pracy, i nowa sukienka i facet co od kotletów kobiety wyzywa.... wiem wszystko, tylko jakoś tak pisać mi się nie chce..... WIOSNY CHCĘ!!!!! MAM JUŻ DOŚĆ......
waga po świętach i po 3 dniach nadrabiania strat (a raczej zrzucania nadwyżki świątecznej) dziś pokazała 74,5kg.... oooooojjjjjjj licho mi idzie gubienie tych kilogramów...
jutro dzień pod znakiem gości- przyjeżdża mój 3-letni chrześnik...
postaram się tak dostosować menu aby i goście i ja byli zadowoleni.
uciekam do spania, buziaki
dzień 46/91- zmotywowana:)
wreszcie znów płynę.... ale na tej pozytywnej dietetycznej fali:)
jutro ważenie, wiem że będzie lipa bo przez te Święta a raczej mą słabą wolę, przybyło tu i tam a do tego straciłam cenne 2 tygodnie... pewnie jeszcze przez przyszły tydzień będę nadrabiała to co przytyłam.... trudno, głuuuuuupota kosztuje...
plan na kwiecień
w ciągu tych 4 tygodni schudnąć do 70.0kg!!!!
gdy zobaczę 72 na wadze kupuje nowe spodnie, pewnie w ciuchlandzie, bo liczę, że nie będą mi długo potrzebne a kasy szkoda:)
do 19 maja, czyli do końca abonamentu ujrzeć na wadze 68kg:)
i dalej już walczyć będę sama...
zajrzę wieczorem:)
półmetek- jutro już będę w drugiej połowie...
dziś dzień 45 z 91 dni diety...
a ja jestem na siebie tak wściekła...
dość, że chciałam kilka dni temu zmienić swój cel na 65 kilo i coś popierdzieliłam---- znikły mi cele zaliczone i znów mam wagę 79,5kg.... na ważeniu w piątek o 73,9 mogę zapomnieć, dziś waga pokazała 75,4kg!!!!!! kurcze, świąteczne obżarstwo kosztowało mnie +1,5kg!!!! walczę, od rana walczę i mam nadzieję, że uda mi się choć zbliżyć do wagi z zeszłego piątku.... wrrrrrr.......
a tu połowa abonamentu już nastała, aż mi przykro.... boję się końca, bo nie wiem, czy sama dam radę.....
a do tego mam 30cm śniegu za oknem!!!!! kurcze, mam dość tej zimy...
buziaki
42/91- Świątecznie
Na Wielkanoc od króliczka,
niech Wam wpadną do koszyczka
niezła kasa i kiełbasa,
radość życia, coś do picia
i na miłość chęci tyle,
by mieć wszystko inne w tyle.
waga po 40 diach diety:)
-
Ważysz
73,9kg -
Schudłaś od ostatniego ważenia:
1,0kg -
Najbliższy cel:
Krok 3
III -
Pozostało do najbliższego celu:
1,4kg
-
Schudłaś od początku:
5,6kg -
Pozostało do celu głównego:
13,9kg -
Cel odchudzania zrealizowany w:
Wskaźnik BMI
26,18
ALEŻ FAJNIE BYŁO DZIŚ WEJŚĆ NA WAGĘ I ZOBACZYĆ SIĘ Z CYFRAMI KTÓRYCH TAK DAWNO MOJA WAGA NIE WSKAZYWAŁA.... TYLE WAŻYŁAM NA I ROKU STUDIÓW!!!!!!
ZABRZMI TO MOŻE NIESKROMNIE, ALE JUŻ WYGLĄDAM DOBRZE, ZNAJOMI WIDZĄ RÓŻNICE I KOMPLEMENTUJĄ DODAJĄC SKRZYDEŁ. BARDZO DOBRZE SIĘ CZUJĘ W SWOIM CIELE, CHCĘ WIĘCEJ TEGO SZCZĘŚCIA...
JEDYNE CO BYM ZMIENIŁA TO CEL... I CHYBA TAK ZROBIĘ, NIE 60 A 65 KILO- CZEMU? NIE DLATEGO, ŻE JUŻ MI SIĘ NIE CHCE, ALE WIDZĘ ZMIANY RÓWNIEŻ NIEKORZYSTNE W SWYM CIELE, MÓWIĘ TU O LUŹNEJ SKÓRZE SZCZEGÓLNIE NA BRZUCHU, JAK SCHUDNĘ JESZCZE 10 KILO MYŚLĘ, ŻE JUŻ WIDOK BĘDZIE NIECIEKAWY.... BOJĘ SIĘ PO PROSTU TEJ OBWISŁEJ SKÓRY, NIE ZAPOMINAJCIE KOCHANE, ŻE MOJA WAGA MAX TO 115 KILO (DO PORODU ZE STARSZAKIEM)...
I TU JESZCZE PROŚBA:
JEŚLI MACIE JAKIŚ SPRAWDZONY SPOSÓB, KREM, MAŚĆ CZY COKOLWIEK INNEGO CO MOŻE MI POMÓC PISZCIE.
Z GÓRY DZIĘKUJĘ:)
BUZIAKI, POCZYTAM WIECZOREM CO U WAS
BARDZO DZIĘKUJE ZA ŻYCZENIA ZDRÓWKA DLA DZIEWCZYNEK.... OBAWIAM SIĘ JEDNAK, ŻE LECZENIE NIE PRZEBIEGA TAK JAK POWINNO, KOLEJNA NOC NIE PRZESPANA.....
39/91- dzień w rozjazdach...
Dziś mój przedszkolak dostał antybiotyk... super Święta, obie dziewczynki chore....
zakupy świąteczne zrobione, jeszcze tylko chleb świeży w sobotę kupię i jestem gotowa:)
i udało mi się zrobić bigos.... już rano był gotów:)
jutro w planach:
- posprzątać górę
- upiec placek
- przygotować koszyczki na sobotę (pod warunkiem, że dziewczynki będą się kwalifikowały na takie chwilowe wyjście)
- zrobić pranie
na sobotę zostanie tylko posprzątać dół i zrobić sałatki
jutro ważenie
trzymajcie kciuki
buziaki
38/91- ach te dzieciaki....
u mnie znów dziewczynki chore... Malizna gorączkowała w nocy... diagnoza: zapalenie migdałków, leczenie- antybiotyk..... Starszak już słaba od kaszlu... jutro idziemy na 10.... mam dość, aż boję się położyć spać.... kurcze, ile raz dziś będę wstawać na równe nogi....
przez to wszystko w domu bałagan masakryczny... jutro też nie ma szans na porządki, bo będzie bieganina od rana do wieczora po lekarzach, najpierw z Córą, potem ja na kontrolę...
chciałabym jutro chociaż bigos zrobić, ale nie wiem, czy i to się uda......
z dietką dobrze, waga dziś pokazała ładny spadek.... ciekawe ile podskoczy na ważenie w piątek:):):)
uciekam, słodkich snów Wam życzę:)
p.s. kurcze, zbliżam się do półmetka abonamentu diety... kiedy to zleciało