tym razem udało się! 977 kcl!
Hurra i nawet nie jestem głodna. Teraz jeszcze napiję sie kieliszek białego wytrawnego wina i nie wpiszę go w rejestr zjedzonych i wypitych posiłków.
Bo nie i już. Oprócz tego byłam na basenie. Mam basen dosłownie naprzeciwko okna. Nawet nie wychylając się widzę co tam sie dzieje. A że lubię pływać i że kiedyś w dalekiej przeszłości pływałam troszkę zawodniczo to i korzystam z tego basenu ile sie da. Za emerycki karnecik :-))
Dziś spedziłam tam dwie godziny. Czterdzieści minut pływania, potem 10 minut masaż "stojąc na gejzarze", potem sauna z odżywką na włosach, potem prysznic zimny i ciepły.
Można poszaleć, bo w naszym nowiutkim basenie przed południem nie ma wcale klientów.
No i dodatkowo nie działają jeszcze bramki czasowe. Ale już niedługo. Bramki się instalują. Myslę że od marca za 5 złotych będę sie musiała zmieścić w godzine. Mam nadziję, że będzie jakiś system dopłat. Może nie zbójeckich :-)))
Ciekawe ile jutro pokaże waga ...