Napiszę troszkę o tym co robię żeby schudnąć, jeśli ktoś ma jakieś wskazówki, chętnie ich wysłucham. Nie odchudzam się jakąś specjalną dietą. Zdecydowałam się zmienić sposób żywienia.
Poprzednio jadłam po 2 podwójne kanapki na śniadanie i kolację, z pasztetem, wędliną, serem twarożkiem, czasem dodawałam parówkę z mikrofali z serem i ziołami prowansalskimi. Bardzo często nie jadłam kolacji wcale, obiady gotowała moja mama (nie lubi jak się ktoś jej po kuchni szwęda), były to za zwyczaj duży talerz ziemniaków lub klusek z mięskiem w panierce (schab, kurczak, kotlety mielone) i do tego ogórek konserwowy lub kiszony albo surówka ze sklepu. Dosyć tłusto moja mama lubi zjeść, więc okraszone zazwyczaj dużą ilością tłuszczu ze skwarkami, zupy doprawione śmietaną i robione na wędzonkach czasem na kurczaku. Kurczak robiony w prodiżu zawsze w oleju. To jest najczęściej, jest- ponieważ tylko ja postanowiłam to zmienić u siebie. Dodać do tego trzeba mój prawie całkowity brak ruchu.
Zaczęłam od zmniejszenia śniadań - 2 kromki ciemnego pieczywa, zamiast margaryny używam musztardy. Musiałam trochę potestować z czym powinnam je robić, tak żeby do drugiego śniadania nie być głodna. Najlepiej mi wyszło kiedy jedną smaruję pasztetem a na drugą kładę kawałek chudej wędliny, wszystko to posypuję ziarnami sezamu lub siemienia lnianego. Do tego oczywiście herbata i/ lub jogurt, zależy od dnia i ochoty. Drugie śniadanie to owoc najczęściej kiwi lub banan, lub pomarańcza. Obiad to zazwyczaj rodzaj leczo ale bez kiełbasy i oleju, czyli papryka, pomidory, dużo cebuli (uwielbiam ^^) czasem dodam pieczarki lub coś co z warzyw znajdę w lodówce. Co jakiś czas zamieniam to na kawałek mięsa pieczonego lub smażonego z warzywami, jak nie mam weny to biorę warzywa konserwowe głównie patisony, pieczarki i ogórki z piersią z kurczaka. Podwieczorek to najczęściej serek owocowy. Kolacja to zazwyczaj to samo co na obiad tylko mniej, czasem robię twaróg z przyprawami. Nie pozbawiam się całkowicie słodyczy, ogólnie lubię je mało słodkie, kiedy nachodzi mnie chętka to zadowalam się kostką gorzkiej czekolady jak widzę że nie pomogło to robię babeczki, dzięki temu ile czasu zajmuje ich zrobienie dochodzi do mnie że wcale więcej mi nie potrzeba, jem jedną i mi wystarcza.
Używam sporo nasion sezamu i siemienia lnianego, mało soli i mało oleju ale nie wyrzuciłam ich całkowicie bo mimo wszystko są potrzebne i zdania nie zmienię. Całkowicie wyrzuciłam ze swojego jadłospisu ziemniaki, makarony, kasze. Rzadko max raz na tydzień lub rzadziej jem ryż lub naleśniki z warzywami. Staram się jeść o stałych porach, trochę problemów mam kiedy chodzę do pracy bo jest na dwie zmiany. Jak idę na rano po prostu zamieniam drugie śniadanie z pierwszym, a przy popołudniowej to obiad jem wcześniej i w pracy jem kolację, już podwieczorku nie.
Do ćwiczeń jeszcze nie dotarłam, na razie zadowalam się chodzeniem z psami i na drugi przystanek jak idę do pracy. Planuję, jak już będzie lepsza pogoda, i uda mi się przekonać rodziców co do bezpieczeństwa takiego pomysłu (są nadopiekuńczy) to będę do pracy jeździła rowerem.
Ogólnie mogłabym ćwiczyć w domu ale się wstydzę bo moi rodzice i siostra niby pochwalają to że się odchudzam, ale jednak patrzą na to niechętnie i muszę przyznać że lubią mi utrudniać. W jaki sposób? Napiszę innym razem. Kocham ich i będę tylko troszkę marudziła ^^