01.01. - dzień 12
nadal jem, część napadów staram się zastępować pomarańczami
sporo tego
31.12 - dzień 11
dużo jedzenia: sałatka, grillowana kiełbaska, kanapki, wino i szampan
bardzo udany sylwester, byłam szczęśliwa, dużo szczęśliwsza niż rok temu, więc jedno moje postanowienie noworoczne się spełniło
świąteczna nostalgia napadła mnie tylko na chwilę - poczułam się jakoś strasznie samotna i zmeczona zmaganiami, pomyślałam, że nikt nie zwracał na mnie w tym roku najmniejszej uwagi, że to ja non stop byłam tym wspierającym, do cholery czy trzeba zachorować albo urodzić dziecko, zeby ktoś cię zauważył?
to jest oczywiście nie prawda, ale czasami chyba każdy czuje się samotny i niedoceniany...
te myśli na szczęście szybko minęły
30.12 - dzień 10
jedzenie, wino, ale bez napadów
29.12 - dzień 9
jedzenia sporo, ale bez napadów, mimo, że byłam prowokowana
28.12 - dzień 8
napad na maksa - jest mi wszystko jedno
dół jak stad w kosmos
27.12 - dzień 7
waga po świętach plus 2 kg, to trochę niesprawiedliwe, bo wcale się nie obżerałam, nie odmawiałam sobie, ale nie czułam sie też jak kula śniegowa
może mam już taki rozepchany żołądek, że nawet gigantyczne ilości jedzenia, go nie obciążają...
może właśnie takie gigantyczne ilości pochłonęłam i nawet nie zauważyłam...
mniejsza z tym - ważę strasznie dużo i jest to fakt nie podlegający dyskusji
nastrój po wczorajszej napadzie nie kontrolowanym fatalny - smutek, brak nadziei na zmianę
nie mam nawet siły panować nad menu
zjedzone dziś:
- dwie duże kromki z majonezem i szynką
- zupa szparagowa z grzankami
- pieczone ziemniaki z cebulą, kalafiorem i kiełbasą
- zapiekanki z pieczarkami
a ponad to znowu WIELKA WTOPAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!
FUCK!!!
26.12 - dzień 6
wpadka na całego, kontrola tylko minimalna, bo byłam zbyt zmęczona, zeby popłynąć w długą, nastrój do dupy
25.12 - dzień 5
żadnych wpadek, nastrój świetny, nostalgii brak
te dwa świąteczne dni były cudowne, jakby z innego życia
budzić sie rano u boku męża, z kotem na głowie i psem skulonym w nogach - bezcenne :)
chyba wszyscy potrzebowaliśmy tego czasu dla siebie, bo mimo, że święta spędzaliśmy teoretycznie tylko we dwoje, mieliśmy wokół siebie wieczny tłum
nawet największa kanapa robi się ciasna kiedy musisz na niej upchnąć dwoje ludzi, kota, psa, poduszki i kocyki
fajnie było tak zalec nieprzytomnie i oglądać tv, które zresztą miało sporo do zaoferowania: donnie darko (szczególnie polecam), dla niej wszystko, holiday, diuna, doktor żywago, przeminęło z wiatrem, niekończąca się opowieść, hrabia monte christo, dream girls, pachnidło, nieśmiertelne seksmisja i vabank
24.12 - dzień 4
żadnych wpadek, ba nawet mnie nie kusiło
humor świetny, zero znienawidzonej wigilijnej nostalgii
23.12 - dzień 3
wpadka, kontrolowana