biopsja
wrocilam, troche bolalo ale nie tak zeby nie dalo sie wytrzymac. teraz to dopiero 1000 mysli w glowie, bo: wycinkow pobrano 3, tutaj wyniki przychodza do domu (przynajmniej z cytologii) jak cos nie tak to dzwonia, a mi polozna powiedziala ze beda dzwonic zebym odbierala telefon. jakos sie musze opanowac tylko jeszcze nie wiem jak
szukam uzytkowniczki ktora ma w nicku 145kg, bo
dostalam zaproszenie do znajomych, rowniez od tego palanta co fiuta ma malego i tylko foty z nim wstawia, chcialam usunac zaproszenie od niego a skasowalam tez od niej
waga bez zmian
siedze teraz w domu i nie wiem za co sie wziasc, tak juz bym chciala byc po tym badaniu. dla zabicia czasu gotuje krupniczek przynajmniej bedzie co zjesc jak wroce, cale szczescie ze P.Maz nie pracuje dzis i bedzie na mnie czekac w szpitalu no i nie musze sie tluc autobusem.
Zrobilam sobie herbate pomaranczowa z cynamonem, myslalam ze bedzie bardziej nieatrakcyjna w smaku, ja w ogole za herbatami nie przepadam, a czarna to nie pamietam kiedy ostatni raz pilam.
jutro jeszcze tylko wyniki z tarczycy i bede wiedziala duzo wiecej o sobie.
aj nic mi sie juz nawet nie chce pisac, za oknem buro i ponuro, wiatrzycho hula za bardzo
moj maz
jest chyba niedorozwiniety umyslowo. mysle tak bo nie pada tylko leje 2,5 godz temu mi powiedzial ze tylko 2 sztuki i wraca. wroci zmokniety, zmarzniety i tyle. a mielismy pojsc wieczorem do parku kaczki karmic, nic pewnie z tego nie bedzie. a ja odkad staram sie zmienic jakosc zycia na lepiej nerwowa jestem, poza tym jutrzejsza kolposkopia z ewentualna biopsja. najgorsze jest dla mnie to ze nie wszystko slownictwo medyczne rozumiem. teraz potrzeba mi czegos niezdrowego, wiec wezme parasolke i ruszam do maszyny fajeczki kupic, bo wlosi sa fantastycznym narodem i ta ich przerwa zeby zjesc i w lozku polezec mnie rozwala.
nie wiem
czy cieszyc sie czy plakac, waga codziennie pokazuje tak samo, lepiej ze nie w gore ale ja czekam na jakis spadek nawet 100 g mnie ucieszy.
dzis w ramach cwiczen praca, sprzatanie apartamentu 2 godzinki, sport przyjemny upoci sie czlowiek i jeszcze zaplaca.
zaraz cos zjem tak ze zdrowego rozsadku bo jak wroce do domu to juz bedzie kolo poludnia wiec na sniadanie troche za pozno.
po poludniu jak pogoda dopisze to sobie rowerem nad morze pojade, troche gorzej z powrotem bo o 17 juz ciemno a na drodze rowerowej zadnej latarni, a i ja w rowerze chyba mam braki oswietleniowe wiec trzeba bedzie ostroznie, jak nie to dam sie wywiezc mezowi do parku na wrotki, zobaczymy.
dopadlo mnie tylko co
to jest to nie wiem, naszykowalam sniadanie, moze niezbyt atrakcyjne ale pozywne,
(kasza gryczana zalana jajkiem i usmazona na teflonie do tego pol papryki) zaczelam jesc i nie daje rady. poczekam jeszcze troche i zrobie nastepne podejscie troszke pozniej.
a jakos mam tak ze chyba kisielku ugotuje sobie i pojde do lozka, ale najpierw musze zawalczyc ze sprzataniem. druga pralka juz chodzi, druga i ostatnia na szczescie.
nic mi sie nie chce, nic a nic. nie wiem czy ma to cos wspolnego z ta nieszczesna tarczyca czy nie ale 2 dni temu przeszlam sama siebie polozylam sie o 11 a obudzilam sie o 17, w nocy spie raczej normalnie. nigdy tak nie mialam, no moze po jakichs imprezach. poza tym te wlosy wypadaja na potege, podjelam decyzje ze scinam, wczoraj pytalam P. Meza czy mi pomoze na szczescie powiedzial ze tak, wiec jak wroci z pracy to heja 3mm.
wszystko do bani
co zgubie to wraca z predkoscia swiatla.
ale bez walki sie nie poddam, znowu odczuwam silna wole walki.
niestety rok ten konczy sie pod znakiem problematyki zdrowotnej, we wtorek mam do odebrania wyniki hormonow tarczycy w poniedzialek badania u ginekologa, najlepsze jest to ze nie rozumiem wszystkiego co mi wypisuja jak wpisuje w google w tlumacza to tez nie zawsze sie daje przeczytac z sensem. jedyny plus tych wszystkich badan to jakos nie bardzo glod odczuwam. niezapomniane przezycie to krew pobrana z pulsu, szlag by ich, bo nadgarstek czulam ze nie szlo zasnac. teraz ruszam w rejs bo pochrupalabym marchewke a nie mam, wiec spacerek sobie do lidla zrobie. mam nadzieje ze nastroj mi sie niedlugo poprawi.
;)
dzis jestem w swietnym nastroju, wlozyc spodnie rozmiar mniejsze - uczucie niezapomniane. kolejne centymetry odeszly. jeszcze tylko musze znalezc motywacje wieksza do cwiczen i bede zadowolona z siebie, narazie wchodze na 3 pietro bez dychania :) co niejedna osoba uwaza za niemozliwe zwlasza moi chudziutcy goscie. Dzis Pan Malzonek z samego rana ruszyl na ryby wiec mam nadzieje ze obiad bedzie zdrowy. Jemu usmaze, bo niesprawiedliwoscia tego swiata jest ze On je co chce i kiedy chce i nic nic sie nie odbija na kilogramach. Dla pani domu przygotuje uduszona. I niech pani domu sie cieszy. A zaraz ruszam do doktora bo mnie infekcja pecherzowa dopadła no i na sciaganie szwow trzeba sie umowic, pozniej jakis sposob sensowny wynalezc zeby blizna na srodku czola byla malo widoczna. po drodze ryneczek chce mi sie surowki bo pomidorow toskanskich to mam juz dosyc.
@@@
stety i niestety ze w koncu nadeszla choc z 2 dniowym opoznieniem, szlag by trafil ze wraz z nia 2 kg w gore, teraz to dopiero w sobote wejde na wage zeby i cisnienia nie podnosic sobie. czlowiek sie stara i co przybywa krolewna i psuje wszystko, zeby tak sprawiedliwie w jednym miesiacu babeczka w drugim facecik, a tu nic z tego radz sobie kobito sama. niech juz to sie skonczy a to dopiero pierwszy dzien....
bez walki sie nie poddam
dlugo dlugo zrobilam sobie przerwe oczywiscie przytylam, do rzeczy mam jeszcze 4 tygodnie na zgubienie 8 kg i wiem ze mi sie uda bo bardzo bardzo chce, nie z dietami po ktorych idzie sie przekrecic, niskokaloryczna plus ruszyc dupe i ma wystarczyc. pierwszy tydzien zaliczony i -3,5 teraz musze sie zachecic bardziej do ruchu. tyle na dzis mysle, chyba ze jeszcze wieczorem cos sie pojawi...