zdjęć żarła oprócz tych które wrzuciłam nie będzie ...bo żarła już nie ma . Wszystko się udało, wszystko bardzo smakowało, małżowi Długorękiej wyjątkowo dogodziłam tortem kanapkowym. W prezencie dostałam " własnołapnie" wyprodukowane alkohole, które gości wydoili ....ale prezent no nie . Goście wypełzli przed północą, pozbierałam ze stołu, włączyłam zmywarkę i padłam. A w niedzielę pojechałam z Wężowatymi do Orońska, na przywitanie jesieni w klimatach portugalskich. Eeee...myślałam, że chociaż jadła tamtejszego spróbuję a tu guzik. Wybór był niewielki chyba 5 potraw i jakieś portugalskie ciastko ( ceny za to polskie jak najbardziej) . Szwagierek kupił pierożki ...myślałam, że to będą empanadas ( zażeram się nimi w Barcelonie, szczególnie tymi z tuńczykiem) a tu ...dupanadas...po pierwsze było to malutkie, w porównaniu z barcelońskim który jest wielkości połowy dłoni i kosztuje euro , tu tutaj dwa maluchy , wielkości naszych pierogów i to tych mniejszych kosztowało 12 zł , i ten z tuńczykiem i ten z krewetkami były bezsmakowe czyli ...niedoprawione. Te hiszpańskie mają farsze na ostro...pycha. Potem jeszcze dostałam kalmarka faszerowanego i ten był całkiem niezły ale wniosek nasunął się jeden ...nie ma co ...trza dupencję zawieźć do Portugalii i tam osobiście posmakować . Był też pokaz i nauka kizomby ...o ludzie, przemilczę , albo nie przemilczę. To taniec z gatunku sensual ( czyli ...seksownych, skóra przy skórze) hmmmm....hmmmmmmm....noooo ale nie w wykonaniu tych młodych ludzi ze szkoły tańca, którzy nam prezentowali ów taniec. Gdzie im tam do bioder brazyliskich czy kubańskich tancerzy o nie nie nie ....zero erotyki, co jest niezbędne w tańcach tego rodzaju, za to, kiedy później zaprosili widzów do nauki tańca był pan ..taki koło 50 który świetnie się poruszał...aż miło było na niego popatrzeć. Prowadzący imprezę doprowadził nas do szału więc poszliśmy w pi....znaczy się w park, albowiem w Orońsku mamy centrum rzeźby współczesnej. Trafiłyśmy na " gorące" warsztaty ceramiczne, postałyśmy , popatrzyłyśmy jak się wypiekają różne cudeńka....popuściłyśmy wodze wyobraźni i dostałyśmy pozwolenie na fotografowanie takowych cudeniek.
ten zielony " smok" wspinający się na wieżę ( tak mi się skojarzyło od strony tylnej...bo od przedniej jak widać to muszla ślimacza, ale dla mnie to jest smok pełznący na konsumpcję księżniczki wieżowej i już) podbił moje serce od pierwszego wejrzenia
ta biała struktura podwodna też by mi sprawiła wiele radości , gdyby ktoś mi ją chciał podarować
Na zewnątrz były wystawione takie cudeńka ceramiczne
A owe urodziły się " na naszych oczach" w ogniu, trocinach i gazetach ...siwak też mi się bardzo podobał, choć i liść kapusty włoskiej uroczy.
Za to wśród " dużych" rzeźb wystawionych na terenie parku najbardziej do gustu przypadło mi owo dzieło.
Po oblezieniu obiektu, po wykorzystaniu naszych zboczonych wymysłów wyobraźni wróciliśmy do mnie ....gdzie gadzia rodzina zajęła się czyszczeniem lodówki ( za co jestem im wdzięczna bo mało że samoobsługowi, to jeszcze uwolnili mnie od mrożenia jadła). Wczoraj od rana miałam kolejny rzut gości. I to już chyba koniec, teraz tylko w sobotę dzieci. Bilety do Krakowa kupione, a wczoraj szalałam z wydawaniem kasy na pokarm dla duszy ....w niedzielę gnamy do Elektrowni na retransmisję Aidy z MET, a 29 na retransmisję Cyganerii ( nareszcie mogę kupić bilety przez internet, bo na sztukę na ekranie naprawdę trudno dostać bilety) jeszcze muszę upolować bilety na Tintoretta 22 września, ale na razie nie ma ich w sprzedaży. I to by było na tyle....aaaa i wreszcie zdiagnozowałam mojego laptopa - matko jedyna ja chyba naprawdę zostanę alfą i omegą ( oplem) . Praca w żółwim tempie jest powodowana przez ....zasilacz!! nie wiem czy to wina samego zasilacza, czy znowu się spierniczyło gniazdo w laptopie , w które się wtyka końcówkę zasilacza. Nie ważne....ważne że ja laiczka doszłam do tego co mi psuje nerwy. No to teraz życzę wam miłego poranka, a ja śmigam robić pranie, bo tutejsza pralka mi padła, muszę lecieć do małża kwatery . A fachowiec " nie ma czasu" żeby mi przewieźć pralkę z jednej chałupy do drugiej ( raptem to jakieś 20 m) . Ahoooooooooooooojjjj.