Cieszyłam się na ten długi weekend- miałam zacząć go w środę o 17, a zakończyć w niedzielę jak najpóźniej 🤭🤭🤭. Poniedziałek i wtorek były bardzo pracowite, chciałam mieć świadomość, że że zostawiłam czego na kolejny tydzień i że nie zacznę go z zaległościami. Więc w poniedziałek prawie 12 godzin, a we wtorek 10 godzin, w środę już tylko 9 godzin🤭 Pomyślałam, że przez te kilka dni pójdziemy z chłopakami i mężem na spacer, może w góry albo chociaż do lasu, ale okazało się, że starszy przyjechał przeziębiony, młodszy ma codziennie sprawdziany (geografia, matematyka, niemiecki, chemia, wos), a mąż musi niestety pojechać do pracy... I tak moje plany wzięły w łeb😭😭😭. W Święto Niepodległości rano poszłam na kije... świeciło słońce, było chłodno, w uszach muzyka z zumby, dookoła cisza, spokój, prawie żadnych ludzi... Nawet nie było żadnych biegaczy, rowerzystów, specerowiczow... po powrocie do domu snułam się z kąta w kąt więc pojechałam na cmentarz.. Po południu zrobiłam sobie godzinę treningu; pierwsze 30 minut minęło nawet nie wiem kiedy, a dalszą część się ciągnęła i ciągnęła...Na telefonie pojawił się komunikat przypomnij sobie ten dzień...11.11.2019 byliśmy wtedy na koncercie pieśni patriotycznych Marcina Wyrostka... Bardzo mi się podobało. Nie zjadłam w dniu rogali czy innych słodkości, po pierwsze nawet o tym nie pomyślałam, aby coś kupić czy upiec, a po drugie nie chce mi się słodyczy pod postacią ciast ciasteczek, batonów czy czekolad. Wczorajszy dzień był bardziej weselszy, bo zdałam sobie sprawę, że w czwartek byłam smutna, jakaś przybita. Wczoraj bolała mnie od rana głowa. Kawa nie pomogła, tabletka też nie więc...podszłam na kije 🤭. Zrobiłam niecałe 7 km, potem umyłam okno w kuchni, no a jak okno to i szafki... No i lodówkę, bo przecież aż się prosilła, aby jej nie zostawiać 🤭🤭🤭. I nagle słyszę.. ,,już jestem" , a ja, że co?", ,, że już jesteś? Miałeś być za dwie godziny"? Ja nie mam jeszcze obiadu? A mąż ,,co się martwisz damy radę" i bylo bez obiadu... Potem synuś podniósł ciśnienie, ale jak przetłumaczyć piętnastolatkowi, że ma się uczyć, a nie grać na kompie? Przecież on też ma,,długi weekend"😬. Po południu trening i jakoś zrobiło się ciemno, późno i ...leniwie. Dzisiaj ogarnelismy bieżące zakupy,wpadłam przy okazji do Rossmana, wzięłam gazetkę i zaczęłam przeglądać w domu i co widzę? Prezenty, prezenty i jeszcze raz prezenty... Dla niej, dla niego, dla matki, córki i kochanki🤭🤭🤭(to ostatnie to mój dopisek). Dla dzieci, gości spodziewanych i niespodziewanych, dla samej siebie itp.. pamiętam, jak byłam mała i czekałam na magię świąt, jak zastanawiałam się czy coś dostanę i jak cieszyłam się z najmniejszej i najdrobniejszej rzeczy. Czy Wy też już myślicie o prezentach? Czy to nie jest tak, że zmusza się nas do kupowania prezentów, że kupujemy je to tak wypada? że jest taka tradycja? Że trzeba jeszcze i jeszcze? Wiem, wiem liczy się pamięć, ale może warto zadzwonić do kogoś z kimś się dawno nie rozmawiało, albo powiedzieć żonie, ja dzisiaj położę dzieci spać, a ty odpocznij? O tym jak mi idzie że zmianą siebie, będzie następnym razem. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.