Gdy życie wciąż i wciąż kopie Cię po dupie czasami już ze zwyłej upartości bierzesz się w garść z myślą ja Ci jeszcze pokaże.
Zaczęłam od zwyczajnego wypowiedzenia w pracy, które przyniosło niesamowitą wściekłość szefa a więc udaję się na trzytygodniowy odpoczynek, bardziej psychiczny, bo bez ciągłego bata nad głową i uniesień czemu jest tak a nie inaczej. W końcu potrafię się wyspać, stres powoli odchodzi choć wciąż reaguję nerwowo na widok maili bądź smsów z pracy. Czas sobie uświadomić, że to już mnie nie dotyczy.
Zdrowy tryb życia też powoli się normuje. Nie zaczynam wszystkiego na hop-siup jak to kiedyś często mi się zdarzało. Słodycze, alkohol i fastfoody wyeliminowałam już w grudniu. Ogólnie jem zdrowo, mam taki nawyk od kilku lat, ale mój jedyny problem jest taki, że jem za dużo. A gdy dochodzi stres, niewyspanie, brak treningów, chroniczne zmęczenie - schudnięcie nie jest możliwe. Od początku stycznia rozpoczęłam trening siłowy, ale też był on w kratkę. Trening - 4 dni odpoczynku - trening- dzień odpoczynku- trening i tydzień odpoczynku. Dopiero od tygodnia ćwiczę co drugi dzień, ale mimo wszystko już widzę poprawę skóry. A warto zaznaczyć, że ćwiczę tylko siłowo po około 40 minut z 30 sekundowymi przerwami między seriami. Mam w domu sztangę, hantle, zestaw około 70kg, więc daję radę. Nie planuję włączyć na razie treningu aerobowego, to zniszczyło moją wcześniejszą redukcję, bo miałam obsesję na punkcie cardio do tego stopnia, że obrzydziło mi na dłuższy czas ćwiczenia. A warto zaznaczyć, że doszłam wtedy do 16% BF. Teraz moim głównym priorytetem jest zdrowie, do tego chyba trzeba w końcu dorosnąć. Tęsknię nie tylko za ładnym ciałem, ale za życiem bez bólu. Bólu kręgosłupa, głowy, brzucha, nudności, które mam coraz częściej. Tęsknie za dobrą kondycją, za tym, że nie ważne co robiłam po siłowni - nigdy nie byłam zmęczona, nawet 8 kilometrowym spacerem z chłopakiem.
Jeśli chodzi o samą dietę, staram się już nie objadać. Czynnik, który powodował u mnie napady jedzeniowe (stres w pracy) już powoli mnie nie dotyczy. Nie chcę schodzić nisko kaloryką, poprzednia redukcja balansowała na poziomie 1400 kaloryczności a warto zaznaczyć, że jestem małym krasnalem, bo mam tylko 154cm wzrostu. Teraz nie chcę wybijać więcej niż 1600kcal. Jeśli będzie nieco mniej, też nic się nie stanie, bez żadnych chorych obsesji. Najważniejsze dla mnie to jest to, by jeść jak najmniej nieprzetworzonych rzeczy. Nie ma co przeczyć, niespełna rok, dwa lata temu dzięki takiej diecie miałam metabolizm 12 latki. Bez żadnych chorych cheatów. Po prostu, to źle wpływa na moją psychikę. Albo w jedną albo w drugą stronę, to jest układ zero jedynkowy. Jeśli będę chciała zjeść więcej to po prostu zjem, ale tych zdrowych rzeczy. Po prostu bez spiny.