Zaczynam kolejny etap - spróbuję zrzucić te kilogramy, które mi się nie wiadomo skąd wzięły ;) Oczywiście to żart - dobrze wiem, skąd są - siedząca praca, nieregularny tryb życia, nieregularne posiłki (trudno to ogarnąć, jak się wstaje o 3:20, a wraca do domu o 19...), a ostatnio trochę stresów (rozstanie z partnerem, poczucie bezsensu własnej osoby itp.). Ale - obiecałam sobie w sylwestra, spędzanego w łóżku z książką i zapaleniem zatok, że ten rok musi być dobry. Że to czas na spełnienie kilku swoich planów, marzeń. Że muszę nauczyć się być szczęśliwa sama ze sobą - w końcu nie wiadomo, czy jeszcze będę kiedyś w związku, choć oczywiście bym chciała. Ale to takie obiektywne myślenie - jeśli nie, to muszę lubić bycie sama ze sobą, prawda?
Zaczęłam od realizowania planów turystycznych. Pojechałam sobie na cały dzień do Torunia. Piękne, przyjemne miasto, jeszcze wtedy w cudownej zimowej aurze - wszędzie śnieg, na Wiśle kra, a wszystko spowite cudownym, zimowym słońcem :) Było naprawdę pięknie i to był fajny dzień - zwiedzanie, dobra kawa, zwiedzanie, pyszny obiad, zwiedzanie, muzeum, zwiedzanie... :) Na wiosnę - Rzeszów, tym razem na dwa dni. A potem - przeprowadzka do miasta, w którym pracuję. Już się nie mogę doczekać - zmiany są fajne! Nie zawsze łatwe, ale zazwyczaj dobre, dlatego ich wyczekuję. I stąd obietnica dana samej sobie, że moje życie będzie super, bo ja tak chcę :)