Jest początek listopada, ważę 153 kg. Kupuję sobie wypasioną wagę, która niestety nie waży osób z wagą powyżej 150 kg, ale mam nadzieję, że w końcu uda mi się na niej zważyć.
Jeśli chodzi o dietę to nadal trzymam się w wyznaczonych ramach, nadal jadam pięć posiłków dziennie, ich waga 150-200 g, staram się aby był niski indeks glikemiczny, węglowodany raczej rano, białko wieczorem, codziennie jadam rybę najczęściej gotowaną na parze, w folii. Zawsze mam przygotowane jedzenie na następny dzień, nawet jeśli spędzam go w domu. Nie kuszę losu, nie przygotowuję posiłków bezpośrednio przed jedzeniem. Jestem tak zdeterminowana, że nawet jeśli coś gotuję dla rodziny, to nie próbuję lub jeśli muszę spróbować, to wypluwam. Dotarło do mnie, że mam inny metabolizm niż reszta mojej rodziny i nie mogę jeść tego co oni. Nigdy nie będę tak jadła, zaczynam się z tym godzić. Uczę się wyrzucać niedojedzone resztki do kosza. Odkrywam w sobie jeszcze jedną patologię. Jestem zakupoholiczką. Oczywiście jeśli chodzi o zakupy spożywcze. Przyłapuję się na kupowaniu wszystkiego po 3 sztuki lub więcej. Np. kupuję melona, wkładam go do wózka i dokładam drugiego, trzeciego. Dopiero wtedy zastanawiam się po co? Przecież jeden starczy mi na tydzień. Dociera do mnie, że robienie takich zakupów wymusza potem zjedzenie wszystkiego, aby znów móc pójść na zakupy. Z tego leczę się do tej pory. Jest coraz lepiej, ale jeszcze mi się to zdarza, że kupuję za dużo, bo lubię kupować jedzenie.
Mój przykładowy jadłospis w tym czasie:
1. śniadanie - owsianka 220 ml
2. II śniadanie - jogurt 100 g, z truskawką (1 sztuka), płatki sojowe 10 g, owoc (melon, jabłko, kiwi, grejfrut) 100 g
3. obiad - ryba gotowana na parze - 150 g
4. podwieczorek - twarożek wiejski light 75 g (lub 3-4 plasterki chudej wędliny), warzywo typu papryka, pomidor, rzodkiewka, ogórek - 50 - 100 g
5. kolacja - kurczak w galarecie (75 g mięsa) lub 100 g gotowanego schabu, lub 1 jajko na miękko, lub omlet z 1 jajka smażony prawie bez tłuszczu + warzywa jak do podwieczorku 50 g
kalorycznie to wychodzi jakieś 900 kcal, w tym 60 - 80 g białka.
Uczę się pić wodę. Siedząc w pracy, przy prawie nie upitej butelce wody mineralnej zdałam sobie sprawę, że jeśli byłaby to butelka coli, to już bym widziała dno, ale że jest to woda mineralna, to prawie jej nie tknęłam. Wyznaczam sobie minimum ilości wody jakie muszę wypić między posiłkami. Picie wody jest bardzo ważną umiejętnością po operacjach bariatrycznych, ponieważ nie można popijać do posiłków, trzeba pić między posiłkami z zachowaniem zasady: zakończyć picie na 30 minut przed posiłkiem i zacząć nie wcześniej niż godzinę po. Wychodzi na to, że na picie zostaje 1,5 godziny pomiędzy kolejnymi posiłkami. Zmuszam się do wypijania 0,5 litra wody między posiłkami.
W listopadzie przychodzi pierwszy kryzys, malutki, króciutki. Zjadam ponadprogramowo 2 kromki chleba z masłem i żółtym serem. Powód? Kompletnie się rozpadam kiedy widzę po raz pierwszy siebie z tyłu. Z przodu : byłam przyzwyczajona do tego widoku, ale z tyłu nie. Do tego wyobraźnia podpowiada mi jaki to jest widok, kiedy idę, kiedy się poruszam. Jestem tak zdruzgotana, że przez chwilę wątpię czy w ogóle mam szansę to zmienić. A widok był taki:
Szybko jednak dochodzę do siebie i kontynuuję walkę. Na początku grudnia 2014 ważę 144 kg. W grudniu dopada mnie większy, dwutygodniowy kryzys, nawet w tej chwili nie pamiętam dokładnie co się działo, jednak dużo więcej jadłam niż planowałam i waga poszła kilka kilogramów w górę. 1 stycznia 2015 roku ważę 142 kg. Kryzys mija, świadomość tego, że muszę pokazać się w lutym na wizycie przed operacją jest bardzo silnym motywatorem. Kontynuuję dietę jak poprzednio, praktycznie nie zmienia się nic, czasem niektóre produkty mi się nudzą, podstawiam w to miejsce inne.
Pora też w końcu podjąć decyzję co do operacji. Analizuję swoją sytuację
1. umiem schudnąć - dowiodłam tego nie raz ale szybko odrabiam stracone kilogramy, przyda się strażnik, który mi to utrudni
2. pomimo znacznej determinacji zdarzyły się kryzysy - co stawia pod znakiem zapytania czy w ogóle uda mi się moje odchudzanie przeprowadzić do końca
Zapada ostateczna decyzja - idę na operację.