O żesz.. siedzę właśnie i patrzę na ten obrzydliwy krem brokułowy (a tymczasem w brzuszku rozchodzi się smak chlebka razowego z pysznym malinowym dżemikiem, kalorie się zgadzają ;) ). No już dawno nic tak paskudnego nie jadłam :P Kompletnie bez smaku, a wygląda jak kupa :P. A najgorsze jest to, ze ślubnemu spakowałam do roboty HAHA! To się zdziwi ;). Dziecię moje starsze nawet nie zaszczyciło talerza spojrzeniem:
- "Chcesz trochę zielonej zupki"
- "Nie lubię".
i miało cholera rację, ze nie lubi. Aż zazdrościłam młodszym ich obiadków ze słoiczków...
Tak, tak. Wyrodna matka jestem i karmię czasem (a nawet często) bliźniaki słoiczkami. Na swoją obronę mam to, ze jest ich dwoje! Wystarczy? ;)
Śniadanie było ok. II śniadanie mnie trochę rozczarowało. Lunch był mocno średni, a obiad paskudny. Aż się boję kolacji! Może to jest ta metoda odchudzania?
Nie ukrywam, ze ciężko jest dla mnie skomponować dietę. Należę pewnie do jakiegoś wymarłego gatunku, ale nie jadam warzyw ;). Tzn. nie wszystkich ale zdecydowanej większości niestety. No nie potrafię się zmusić. Na samą myśl, że miałabym zjeść pomidora, buraka, cebulę, cukinię, pora, szczypiorek czy sałatę (i pewnie jeszcze kilka innych) robi mi się niedobrze. Za niedługo na moim karku spocznie 30 wiec już się pewnie nie nauczę...
Ale jako, że zwariowałabym pisząc o samym jedzeniu (ależ bym jakieś ciacho upiekła... najlepiej browni... eh) to zmienię temat :) Okna umyłam. Co prawda tylko 6 z 23 ale już jest postęp. Zaczyna nas być widać od strony ogrodu ;).
Dziabągi oczywiście siedzą w domu bo jakżeby inaczej. Nie pokazałbym ich ludziom z tym zielonym czymś wypływającym z nosa. A więc siłą rzeczy ja siedzę z nimi. I dostaję nie powiem czego. "Zostaw go, nie gryź go, nie wyrywaj mu ręki, nie ciągnij go za nogę po podłodze, nie wyrywaj mu włosów, je jedzcie psiego jedzenia!". Tak. Kiedyś zmuszę męża żeby to on wziął L4. I zobaczy... A tymczasem ja sama w domu (pomijając dziabągi) nikt mnie nie widzi i nie krzyczy "Chyba żartujesz, ze masz ochotę na wafelka! Zapłaciłaś za dietę więc masz się jej trzymać" ;). Choć NAPRAWDĘ się trzymam! Jeszcze! Zobaczymy co będzie jak dzieciarnię spać położę (to już za 2 godziny, 2 trudne, głośne godziny :P). A potem się zrelaksuję ;). I już nie będę mogła doczekać się rana, kiedy się obudzą... :) Papaaaaaaa.