Witajcie,
Próba tysiąc dwieście pięćdziesiąta piąta.
Plan: ruszyć grube dupsko i przestać żreć słodycze.
Nazywam się Sylwia. Studiuję, próbuję robić coś ze swoim marnym życiem. Jestem w związku. Mieszkam z narzeczonym i psem od dobrych kilku lat. Sprzątam, gotuję, piorę, uczę się i obżeram. Lubię siłownie i wszelką aktywność fizyczną, ale co z tego, jak jem jak opętana. Swoją formę fizyczną określam na "może być"/"ujdzie".
Lubię również zdrowe jedzenie. Często wymyślam nowe dania. Jeśli macie ochotę to mogę wrzucać tu przepisy i fotki. Nie lubię tłustych rzeczy. Rzadko jadam fast foody. Śledzę portale ze zdrową żywnością i się stosuję raczej do ich zaleceń, ale...
...moim absolutnym przekleństwem jest słodyczoholizm. Jem je cały czas. Mam na nie ochotę cały czas. Jest jak nałóg. Podobno po 3-4 tygodniach organizm jest w stanie odzwyczaić od słodkiego smaku. Zobaczymy... i zobaczymy, czy wytrzymam.
Będę pisać codziennie lub co kilka dni, jak mi idzie. Będę z Wami całkowicie szczera i zacznę od dziś, bo zasłużyłam na dobry ochrzan. Phi.. co ja mówię. Raczej na opieprz.
Zjadałam dziś wielką (chyba największą) czekoladę z milki z nadzieniem oreo. Zawierała... hmm... chyba ze 1600 kcal. Zjadałam całą. Wiedziałam, że będę żałować, ale wpadłam w szał i nie mogłam myśleć o niczym innym. Wiedziałam, że będzie mnie bolał brzuch i boli, ale co z tego...
Na śniadanie zjadłam 2 kanapki z masłem, serem żółtym, cukinią i rzodkiewką (nie jestem z tego zadowolona). Na obiad mam ciecierzycę.
Moim celem nie jest ani wychudzenie, ani mega wysportowana sylwetka. Chcę wyglądać, jak zdrowa kobieta. Wrzucam fotki, które mniej więcej obrazują mój cel. Ostatnie zdjęcie pokazuje, jak ja siebie widzę.
A to stan dzisiejszy:
Na tym zakończę ten wpis. Do następnego i życzę powodzenia nam wszystkim.
Pozdrowionka :)