Kokardy opadają gdy widzę te wszystkie łudzące się dziewczyny że same dadzą sobie radę z chorobą + z lekkim wsparciem od nieznajomych z internetu. Ale tylko teraz czytając te wszystkie wpisy i teksty przypomniałam sobie siebie jeszcze rok temu.. moje identyczne teksty, pozorna wiara że samej mi się uda powstrzymywać przed obżarciem się, i ta cholerna niewiedza. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że obżeranie i wymiotowanie to nie jest moj najwiekszy problem , to nie jest nawet choroba to są OBJAWY, a objawy to znak ktory daje nam organizm że coś jest w naszym zyciu nie halo... i naszym celem jest odkryc co to takiego aby moc sie wyleczyc., Objawów się nie leczy, nie ignoruje się ich w nadziei że przejdą. Już w przeszłości zaczęła się choroba tylko nie wylazła na wierzch. Zbierała się przez całe kilkunastoletnie albo kilkudziesięcioletnie zycie, wiec jak mozna oczekiwać ze tak po prostu zniknie, ba jak mozna oczekiwać że nawet terapeuta (tak, ten diabeł rogaty) wyleczy nam to w ciągu jednej terapii. Jeśli się nie zrobi porządku z problemami z przeszłosci to nie bedzie porządku w przyszlosci. Nawet jesli jest ktoś kto ma bardzo silną wolę i bez pomocy uda mu się powstrzymywać bez obżerania to przyjdzie w zyciu problem, załamanie i gdzie uciekniemy? do naszej bezpiecznej przystani bulimii. A grunt to żeby wybudować sobie inna przystań, zdrową nieautodestrukcyjną.
I boli mnie fakt że ja to wiem i chciałabym przekazać tą wiedzę i po to tu jestem, tylko po to. Bo pamiętam jak rok temu desperacko szukałam informacji o bulimii w internecie. I jak wpisywałam hasła "jak się wyleczyć" i liczyłam że ktoś mi wytłumaczy jak chłop krowie na rowie "zrób to to i to " a ja to zrobie i bede zdrowa. Ale cudów nie ma, i nikt nie napisze. Są tylko dwa rodzaje ludzi którzy napiszą .. jedni napiszą "idź na terapię, do specjalisty bo innego wyjścia nie ma" .. drudzy napiszą "bedziemy cię wspierać, dasz radę sama, wystarczy silna wola". Co jest słuszne? czas pokaże każdemu... oby tlyko nie było za późno.. i oby nie stracić pół życia na dojście do tej ważnej prawdy i na łudzeniu się że jutro będzie lepiej, że juz na pewno dam radę.
Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę. I to moj problem bo ja czasem tak bym chciała.
kannibal
18 maja 2015, 12:08@kajool absolutnie się zgadzam z tym że liczą się próby, ale nie dla samego próbowania człowiek próbuje ale dla upragnionego celu. A ja piszę tu po to żeby pomóc tym którzy szukają sposobu na efektywne wyjście z choroby, bo sama jakiś czas temu szukałam wyjścia tyle że nie znalazłam osoby któraby mi choćby próbowałą tłumaczyć że sama silna wola w tej chorobie to nie to. Jeśli ktoś z moich wypocin skorzysta i znajdzie się choć jedna osoba która dzięki mnie zmieni swój punkt widzenia i to jej pomoże.. to będę przeszczęśliwa, jeśli nie to też nie umrę.
kannibal
18 maja 2015, 11:58Moja droga @hwhwhw72 nigdy nie uważałam siebie za znawczynie tematu i nie starałam się obrażać nikogo tutaj bo dobrze znam ten problem i myślenie takich ludzi. Tak się składa że byłam na 2 hospitalizacjach i wiem jaka jest różnica między grupą wsparcia z internetu a grupą terapeutyczną. Z gr. wsparcia możesz co najwyżej porozmawiać o tym czy się objadłaś czy nie i usłyszeć słowa otuchy a grupa terapeutyczna ma trochę głębszy wymiar i jest prowadzona przez terapeute. I nie uważam żebym ci w jakikolwiek sposób dokopywała. Proszę nie nadinterpretuj subiektywnych opinii innych na tym forum bo to jest tylko mój punkt widzenia który jest ( na terapi grupowej dobrze znaną) tzw"informacją zwrotną" ktora ma na celu dać komuś do myślenia a nie kogoś skrytykować czy obrazić.
hwhwhw72
18 maja 2015, 14:19masz rację ale na ten moment mam możliwość skorzystać z grupy internetowej, nie jestem naiwna i wiem ze cudów to nie czyni ale zawsze można podpatrzeć jak inni sobie radzą i dostać a także dać jakąś miarę wsparcia.
hwhwhw72
17 maja 2015, 22:55Jesli ju z masz się za taką znawczynie tematu i dajesz sobie prawo do krytykowania innych to napewno wiesz, że terapia indywidualna dobrze, gdy jest wspierana przynależnoscią do grupy wspatcia. I to niektórzy próbują robić, jak nie potrafisz być wsparciem to przynajmniej nie dokopuj
kajool
17 maja 2015, 22:50Wiesz, nie wiem za wiele na temat bulimii czy anoreksji bo na szczęście nigdy nie miałam takich problemów, jednakże jak każdy z nas mam problem ( moim problemem jest moja choroba), z którym staram się walczyć na jeden lub więcej sposobów, ale wiesz co? Nie do końca liczy się sam efekt, nie do końca liczy się to czy się uda czy nie, ale to czy się próbuje, to jest najważniejsze. Nie ważne ile razy próbuje się i zaczyna od początku - w końcu to przyniesie efekt :)