tak mnie jakoś natknęło żeby coś naskrobać i pogadac z Wami ... mamy niedziele byłam pobiegać godzinny bieg za mną , zdążyłam wrócić przed deszczem więc spoko ;)
właśnie puściłam sobie muzykę motywującą i tak mnie wzięło żeby popisać do Was , chciałam pogadać z Wami po co to wszystko? po co się odchudzamy , męczymy się itd.jak tak głębiej się nad tym zastanowie to dochodzę do wniosku że mam wszystko, mam pracę mam gdzie mieszkać mam co jeść , mogę sobie pozwolić na odrobinę luksusu ,a non stop myślę o swoim ciele , ciągle chce polepszać swój wygląd , może to i dobrze? sama nie wiem , ale często myślę właśnie pod tym względem że ludzie są biedni , nieszczęśliwi ,może ktoś właśnie jest głodny? może ktoś stracił swoją najbliższą osobę , może komuś właśnie odbierają dom za długi... to są prawdziwe problemy... a ja? ja ciągle narzekam na wszystko .. czuję się jak jakiś pępek świata , źle mi z tym , czuję że nie doceniam tego co mam , wiem że no odchudzam się żeby się lepiej czuć zeby ładniej wyglądać , no ale kurcze ! ktoś nie ma rąk nóg ... a mi się wydaje że jak mam troszkę więcej kg to że jestem najbiedniejszym człowiekiem na świecie !! nie wiem ....
tak mnie wzięło żeby to napisać bo ostatnio jak idę pobiegać to czuję że się do tego zmuszam że robię to na siłę... nie wiem czemu tak jest zawsze szłam biegać podjarana ucieszona , a teraz idę bo muszę zmuszam się do tego! ;/;/ czy to presja którą sama się otaczam? nie wiem już nic nie wiem...
a może to wina tego że waga stoi i nawet dźwig jej nie tknie? może brak mi motywacji? chyba potrzebuję porządnego kopa w dupsko od życia...
MAM MĘTLIK W GŁOWIE!!!