Dwa lata temu moje życie legło w gruzach. Aby uciec od problemów oddałam się jedzeniu.
Skutek? Ciągle oscyluję między obżarstwami, a odmawianiem sobie wszystkiego i głodówkami po 600-1000 kcal.
Tak, teraz siedzę z brzuchem jak balon.
Mam dość takiego życia.
Jestem wykończona fizycznie i psychicznie.
CHCĘ BYĆ W KOŃCU ZDROWA!
Mam cel. Pierwszym celem - głównym - jest zacząć odżywiać się normalnie. Bez żadnych napadów i bez głodówek. Dlatego mam zamiar pisać tutaj dzień w dzień. Chcę jeść zdrowo, ale też bez przegięć i przesady... Wiem po sobie jak się kończy odmawianie sobie kostki czekolady = dwa dni później żeby nadrobić mogłam zjeść 2 tabliczki i dobić paczką delicji. Kompletnie bez sensu... Także niezdrowe jedzenie również jest akceptowalne, ale!!! w granicach zdrowego rozsądku.
Przy okazji chciałabym zrzucić 2-3 kilo. Ciężko mi powiedzieć, ile aktualnie ważę. Koło 51 kg? Nie jest to dużo, ale też jestem niska. Jutro się zważę. Całe życie ważyłam ok. 47-49 kg. 48 kg będzie ok. Nieważne w ile dni. Chcę mieć ładny brzuch i fajną pupę.
Sport? To jest akurat to, co kocham. Płaczę jedynie nad tym, że kolejny karnet na siłownię będę mogła sprawić sobie dopiero 20 października. Do tego czasu filmiki w domu przed kompem, bieganie w terenie i jazda na rowerze o ile przejdzie mi chore gardło.
Jest tu jakaś dziewczyna z podobnym problemem? Bardzo bym chciała mieć kogoś, kto rozumie o czym piszę i z kim będę mogła się tutaj wspierać w walce o lepsze życie.