Dokładnie rok temu w wakacje, zaczęłam ćwiczyć na siłowni. Co drugi dzień rano szłam na trening, pociłam się, męczyłam, godzinę czasem dłużej.. Po ponad miesiącu, weszłam na wagę i ani drgnęła. Wiem, że ćwiczyłam poprawnie, miałam nad sobą trenera. Motywacja w dół, ale ćwiczyłam dalej. Nie bylam na diecie, ale oczywiście jadłam normalnie, nie jadłam tonami złej żywności.
Coś mi nie pasowało, ogólnie nie pasowało mi to, że po prostu spasłam się. Byłam nerwowa, reagowałam impulsywnie, ciągle spałam, miałam problem ze skupieniem (co bardzo utrudniało mi funkcjonowanie na studiach), miałam napady głodowe......Jestem gruba. Coś jest nie tak. Zawsze byłam chuda przy obecnym wzroście ważyłam 45 kg, jako dziecko byłam chudzielcem. A teraz? Wszelkie sposoby (oprócz tych nieludzkich typu prawie nic nie jedzenie) nie działały na mnie. Dwa miesiące temu mama oraz moja przyjaciółka Beatrycze (fitnesska, mój osobisty motywator i trener, jeszcze o niej napiszę) powiedziały, żebym zbadała hormony. Trafiłam do endokrynologa, od niego na badania krwi i do psychologa. Endokrnolog potrzebował zaświadczenia o tym czy nie mam depresji, ponieważ to bardzo wpływa na hormony. Depresji nie mam. Wracając do hormonów to zbadałam tarczycę wyszła na granicy, kortyzol podwyższony, co świadczy o tym, że może występować Zespół Cushinga (sprawdzcie sobie to choroba, która jest ciężko wykrywalna i powoduje właśnie tycie, jej typowymi objawami jest charakterystyczne odkładanie się tłuszczu- kark, brzuch, ramiona, natomiast kończyny chude, pojawiają się czerwone rozstępny i wiele innych objawów, polecam o tym poczytać i ewentualnie przebadać). Kolejne badania kortyzolu, czyli po przyjęciu specjalnej tabletki wykazały, że nie choruję na to. Następnym krokiem, właściwie to oczywistym była INSULINA I GLUKOZA.
No i tutaj się zaczęło, na czczo moje wyniki wyglądały źle, poziom insuliny w porannych godzinach, kiedy nic nie jadłam nie piłam, był taki jakgdybym była po konkretnym posiłku. Glukoza rzecz jasna też za wysoka jak na mój wiek i to, że nic nie jadłam. Wróciłam do endokrynologa, był zszokowany moim poziomem insuliny, pytał czy na pewno nic nie jadłam przed pobraniem krwi.
Po rozmowie i analizie wyników postawił diagnozę: INSULINOOPORNOŚĆ - 'zaburzenie homeostazy glukozy, polegające na zmniejszeniu wrażliwości mięśni, tkanki tłuszczowej, wątroby oraz innych tkanek organizmu na insulinę(...) Mechanizm :
- krążące we krwi przeciwciała przeciwinsulinowe
- przyspieszony rozpad insuliny
- wadliwe receptory insulinowe w błonie komórek, na które działa insulina, lub zmniejszona ich gęstość '
No i miałam odpowiedź na to co dzieje się z moim ciałem, organizmem. Od dwóch miesięcy przyjmuję tabletki na cukrzycę, od 10 dni mam zwiększoną dawkę. Waga nic się nie ruszyła, ale czuję się o wiele lepiej. Mniej śpię, nie jestem tak bardzo rozdrażniona, nie reaguję źle na alkohol (przed przyjmowaniem leków dochodziło nawet do tego, że po wypiciu nawet niewielkiej ilości na drugi dzień lądowałam w szpitalu w bardzo złym stanie). Przede wszystkim skończyły się NAPADY GŁODOWE.. Czuję, że jest lepiej i będzie lepiej. Mój organizm zaczyna powracać do normalności, kiedy waga zacznie mi spadać, wiem, że będzie naprawdę dobrze.
_______________________________
Morał jest taki, że zanim zaczniecie przechodzić na diety, ćwiczenia, zbadajcie się, być może okaże się, że Wasze wyniki będą miały wpływ na efekty waszego katowania. Co nie oznacza, że macie odpuścić sobie ćwiczenia. Tego nie róbcie, sport to zdrowie ! Zawsze ! (chcialabym się stosować do tej złotej rady) Jednak z dietą to już inna sprawa. Dlatego warto wiedzieć co dzieje się z nami od środka.
Polecam bloga właśnie o tematyce tej choroby : www.insulinoopornosc.blogspot.fi