za dużo
Niedobrze, dzisiaj zjadłam dodatkowo pół sznycla z ryby i trochę żuru. A jutro ważenie! Trzeba wzmóc czujność. Zapomniałam, że czasem jem zanim pomyślę. Najlepiej byłoby nie wchodzić do kuchni.
Polecam sałatki
Chyba częściej będę robić sałatki (uwielbiam). Nie wiem czy nie są bardziej sycące niż kanapki, a zawsze miałam do nich słabość. Brokuły z sosem jogurtowo czosnkowym mogłabym jeść bez końca, tylko chyba muszę zacząć ważyć, bo nie wiem ile to jest np. 13 dkg, a boję się, że robię za dużo.
Pijecie słodzone soki? Ja się nie umiem do nich przekonać, w końcu nie po to się odchudzam, żeby pić coś słodzonego, skoro dotąd ich nie piłam.
Marchewkę zastępuję kiszonym ogórkiem. Będę ją jeść w lipcu, kiedy jest dobra, teraz jest paskudna zwłaszcza na surowo.
Moja córka właśnie kończy grypę i jest ciągle głodna - więc jestem wystawiona na pokusy!
Wysłałam dzisiaj pierwsze CV. 4 języki komunikatywnie, więc może mnie ktoś zechce? Mam nadzieję, że nie będę "desperade hausewife" ;-) a przynajmniej nie na zawsze.
Muszę się odchudzić, bo to by już było za dużo nieszczęścia na raz.
Trzymam kciuki za wszystkich !
tylko spokojnie
W miarę się przyzwyczajam do diety. Albo za dużo ugotowałam, albo mi się skurczył żołądek, bo pierwszy raz czuję się najedzona i to porządnie - kurczak orientalny na kolację. Aż się boję, że odzyskam ten mój ukochany stracony w zeszłym tygodniu pierwszy kilogramik.
Przekonałam się, że coś surowego jako dodatek do posiłku syci na dużo dłużej, niestety nie mogę jeść tyle surowego - wątroba się odezwała - ale 2 dni z kaszą jaglaną i bez surowizny poprawiły sytuację. ;-)
przyzwyczajam się
Po woli przyzwyczajam się do diety. Już coraz mniej jestem głodna i dzisiaj nie myślałam już tyle o jedzeniu - chociaż to może dlatego, że dowiedziałam się, że wylatuję z roboty (buu)
Może jutro przyniesie jakieś lepsze wieści...
początki
Jestem 3 dzień na diecie.
Pozytyw: na razie motywacja mi wzrosła - Dzięki dietetykowi i blogowi czuję presję kontroli z zewnątrz, i to mnie mobilizuje. W sumie tylko osobiste postanowienia łatwiej było łamać. Mam nadzieję, że to mi zostanie.
Oczywiście na początek same trudności - niedzielę zaczęłam od imienin, ale jakoś w miarę dałam rady - może to nie był modelowy dzień diety ale dość sensownie.
Trochę mam problem z obiadami na stołówce (bez tego musiałabym jeść obiad chyba o 17), ale cóż trzeba trochę pokombinować. Jak ktoś ma kombinatorskie doświadczenia, to proszę o rady. Rozmawiałam na chacie z dietetykiem i coś tam mi naświetlił.
Ogólnie jestem trochę "niedojedzona" ale spoko da się wytrzymać -z doświadczeń innych diet: po tygodniu człowiek się przyzwyczaja i jest łatwiej.
Trochę z tego powodu, a trochę z braku wprawy w działaniach na stronie wychodzi tak, że ogarnianie jadłospisu na dziś i na jutro i ogólne rozmyślanie o jedzeniu zajmuje mi z 2 godziny (a inne obowiązki się spychają na późny wieczór...)ale mam nadzieję, że się z tym jakoś ogarnę - ktoś tak miał/ma?
pozdrawiam wszystkich i trzymam kciuki
zaczynam
Jutro zaczynam dietę, trochę bez przekonania, zobaczymy.