1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Jeszcze dzisiaj nie ćwiczyłam, ale będę :D
Soł.. w związku z wyzwaniem, będę tutaj częściej. Szykujcie się na typowo pamiętnikowe wpisy, bo brak mi miejsca na takie właśnie "wygadywanie" się :D
Dzisiaj siłki nie było, bo trochę mi się nie chciało, ale widzę, że bardzo dobrze zrobiłam, bo spałabym za mało, a kaszel w nocy wrócił. Wszyscy szykujemy się na wielki powrót L. (który swoją drogą okazał się dzisiaj ponownie troskliwością, opiekuńczością i w ogóle tym jak mu zależy, a ja bezmyślnie zapomniałam włączyć dzwonek po zajęciach w telefonie i tak mu zafundowałam godzinkę niepokoju.. ech, biedny jest ze mną czasami).
Rano miałam fatalny nastrój, strasznie się cieszyłam, że mogłam spędzić przedpołudnie z ojcem, bo ostatnio ciągle sama i sama, to chociaż dzisiaj coś. I tak jak myślałam - zrobiło się trochę lepiej. Potem na zajęcia..
..wiecie co dziewczyny?
Jeszcze rok temu pójście na uczelnie wiązało się dla mnie ze stresem pod niebiosa.
Dzisiaj to dla mnie miejsce w którym najbardziej psychicznie odpoczywam.
Większość harówki wykonuję w domu.
Jak solidnie "przyharuję" to na uczelni zbieram tylko laury.
A jeszcze nowi znajomi coraz bardziej przypadają mi do gustu.
A dzisiaj to już w ogóle. Niby nie mam jakiejś wielkiej potrzeby bycia superkumpelą wszystkich i zawsze (a kiedyś miałam takie aspiracje - wyrosłam :D), jak dryfuję samotnie to nie jest mi źle, bo swoje stałe grono mam gdzie indziej, więc w gruncie rzeczy nie czuję się sama, to jednak nie ma co ukrywać - jestem zwierzęciem społecznym i to baaaaardzo :D:D:D Także każda dodatkowa pogadana osoba, kimkolwiek by nie była dodaje mi energii.
Kiedyś myślałam, że jestem introwertykiem. Potem odkryłam, że jestem nieśmiałym ekstrawertykiem. Odkrycie przełomowe, zwłaszcza, jak zaczęłam wychodzić z nieśmiałości - łoho! Nju lajf!
I dzisiaj nawet pan prodziekan mnie zaczepił jak się wylegiwałam na pufie. Pośmiał się ze mnie jak to już długo studiuję i że musi mnie w tym roku przypilnować, żebym nie zawaliła więcej :D Nie były to złośliwe żarty, sympatyczny bardzo :D
Ale fakt faktem - jakbym nie zmieniała kierunku, nie brała dziekanek to bym już była na magisterskich. Ale fajnie jest znać więcej prowadzących. Wcześniej myślałam, że to będzie wstyd nie do przejścia, ale spora część z nich dobrze mnie zapamiętała. Paru się nawet zdziwiło - jak to, PANI powtarza???
Aż chciałoby się wykrzyknąć "Jeszcze wam wszystkim pokażę!", ale.. co mnie to, do cholery, obchodzi? :D Ja chcę studiować i już :) W końcu wróciłam do tego co mnie zafascynowało. W końcu rozróżniam co jest ciekawe, a co nudne. W końcu zaczynam widzieć, w którą stronę inwestować, co rozwijać, a co odpuszczać, bo - nie oszukujmy się - nie na wszystko warto poświęcać czas. Nie mamy go tak wiele. A żyć też trzeba :)
Jeszcze z takich "faktów o mnie", o których nie wiedziałyście, a fajnie się pochwalić :) Kiedyś byłam uzależniona od gier komputerowych. Wszelakich. Ale najbardziej mnie pochłaniały MMO. To był taki pożeracz czasu, nic wartościowego, a przysysało na godziiiiiiny. Od paru miesięcy nie gram w nic! :D Nawet nie tracę czasu na przysłowiowego pasjansa. Znalazłam inne sposoby relaksu (tak jak pisanie pamiętnika na Vitalii :D:D:D), które nie uzależniają i są znacznie sensowniejsze. I na naukę mam czas. I na przesiadywanie z L. na Skajpie, bo usychamy z tęsknoty. I na odwiedziny rodziców. I na życie duchowe. I na czytanie. I na naukę języków. I na grę na gitarze. Tylko znajomych mi się zaniedbuje ostatnio, ale Ci moi znajomi to są tacy, że wiecie - ostatnio zaprosiłam do siebie dziewczyny, próbujemy ustalić czas: "coooo? tylko 4 godziny???" :D No to już trudniej coś wygospodarować :D
Zmierzam w dobrym kierunku. Choć czasem jak stres to ciągle reaguję nieco nieadekwatnie (nadmierną paniką), ale i to ogarnę. Kierunek trzymam. Jest git. A jak nie jest to będzie.