Juz jestem
Hej pamiętniczku,
troszkę mnie nie było , ale już jestem.
Czuję się świetnie. Kilogramy lecą w dół. Powolutku ale już widać po ciuchach i spojrzeniach koleżanek, że efekty są.
Moje plany ćwiczeniowe zepsuła choroba dziecka. 12 dniowy pobyt w szpitalu uniemożliwił ćwiczyć tak jak do tej pory.
Ale już jesteśmy w domku i biorę się dalej do pracy.
Nie ma chwili do stracenia. Słoneczko pięknie świeci. Za chwilkę zrzucimy ciężkie i obszerne kurtki i pojawi się super nowa ja.
:)
jestem z siebie dumna.
Pierwsza Pokusa
Ech ... gorszy dzień w pracy i już pełno pokus :(
Wczoraj był mało przyjemny dzień w pracy. Wszystko do zrobienia na wczoraj, wszyscy czegoś chcą... Na pewno wszyscy to znają.
Na przerwie poszłam do sklepu kupić coś na obiad dla mojej rodzinki i ten wafelek w czekoladzie tak na mnie patrzył tak mnie wołał...
Nie wytrzymałam. Dałam się skusić i kupiłam.
Wracałam do biura z wyrzutami sumienia wielkości słonia...
Przez ponad 4 godz szukałam zajęć konstruktywnych, żeby nie wyciągnąć go z torebki i nie zjeść - jeszcze tylko dokończę zadanie i zrobię sobie przerwę na kawusię, potem przyszła pora na kawę, ale piłam ją wykonując następne powierzone mi zadanie i tak dzielnie dobrnęłam do 16.
Po powrocie do domku dałam wafelka synkowi. On miał radość, a ja jeszcze większą.
Pokonałam swoją słabość.
Wiem, że może taki mały grzeszek by nie dodał mi 2 kg, ale znając siebie to po jednym usprawiedliwionym wafelku, przyszłaby pora na eklerkę, potem może inne ciasteczko z kremem do kawki....
Będę twarda. Udowodnię sobie,że mam silna wolę. :)
Jestem z siebie dumna :)
III tydzień
Zaczynamy 3 Tydzień. :)
Póki co czuję się świetnie. Małe postępy są i zapał do dalszej pracy też :) Oby tak dalej
Nabawiłam się kontuzji lewej nogi i boję się, że będę musiała na chwilkę zawiesić mój plan ćwiczeń.
Oby tylko nie wrócił mój stary znajomy "Leń"
Trzymajcie za mnie kciuki dalej. :)
II Tydzień
Uff.. I tydzień za mną. Czuje się całkiem nieźle - tym bardziej, że malutki kroczek do osiągnięcia celu już zrobiony. Pierwsze koty za płoty :)
Najbardziej z całej tej przygody podobają mi się treningi. Może jeszcze stając przed lusterkiem nie widzę super laski, to sam fakt, że przestały mnie boleć plecy od siedzenia za biurkiem już napawa mnie optymizmem.
Te parę deko zrzucone też nastraja mnie dobrze. Wiem, że malutkimi kroczkami szybciej osiągnę wymarzony cel, czyli dieta bez JO -JO, bo tego boję się chyba najbardziej.
Mam nadzieję,że cały ten okres nauczy mnie innego podejścia do ruchu i nawyków żywieniowych, przez co uniknę złego powrotu do rozmiaru XL.
Pierwszy dzień diety
Już po pierwszym dniu. Na razie jestem nastawiona bardzo pozytywnie. Menu nie przeraża. Ilości ok. Nie odczuwam strasznego głodu między posiłkami, tak jak bywało to przy innych dietach. Odczuwanie głodu powodowało u mnie zawsze mdłości i bóle głowy co na pewno przyczyniało się pośrednio do rzucania diet.
No a trening... Daje w kość. Wykończyło mnie już pierwsze 8 min biegu. :) ale w końcu o to mi chodziło. Nie udawani, że ćwiczę tylko faktycznie pot i zmęczenie :)
Mam nadzieję, że wytrwam i osiągnę wymarzony rezultat.
Dobrze, że mam takie wsparcie w mężu. Dla niego wytrzymam no i oczywiście dla siebie, żeby znowu wskoczyć w moją ukochaną sukienkę. :)