Od dwóch dni zabieram się za wpis i kompletnie mi to nie wychodzi, mimo że siedzę całymi dniami przed komputerem. Jestem zawalona pracą i w dodatku córka mi się pochorowała. Straciłam apetyt. Nawet głodna specjalnie nie jestem, mimo, ze menu mam skromne i z łatwością mieszczę się w dziennym bilansie 1600kcal. Praktycznie zmuszam się trochę do jedzenia. Z drugiej strony zastanawiam się, czy nie wykorzystać tego i nie zrobić sobie głodówki oczyszczającej

No dobra, zacznijmy od menu.
PONIEDZIAŁEK:
A. ŚNIADANIE: jabłko, marchewka

II ŚNIADANIE: chlebki ryżowe z pastą z makreli i pomidorkami koktajlowymi

OBIAD: kasza jęczmienna z pieczarkami, buraczki, surówka

Podwieczorek: kawałek ciasta bananowego
Kolacji nie było.
Trening: turbo ABS
WTOREK:
ŚNIADANIE: kanapka z warzywami

II ŚNIADANIE: marchewka z pomarańczą

obiad: tarta z warzywami

Podwieczorku i kolacji...nie było.
Treningu nie było.
Jak widać nie jest ze mną najlepiej. Trochę zmuszam się do jedzenia.
Dostałam propozycje spotkania po latach. Skontaktowała się ze mną była przyjaciółka. Szczerze...jakoś nie palę się do tego spotkania. Minęło wiele lat, sporo się wydarzyło, sporo zmieniło. Wydawałoby się, że będzie o czym rozmawiać, ale ja odczuwam przepaść...Jeszcze nie wiem, czy pójdę na to spotkanie. Mam taki niesmak po ostatnim spotkaniu. Poza tym mam już zaplanowany cały weekend. Sama nie wiem co robić.