jakiś słaby dzień dziś
Dziś mam marny dzień, nawet nie zrobiłam sobie porządnego makijażu do pracy przez co czuję się jeszcze gorzej :( Wczoraj niestety wieczorem "popłynęłam" zjadłam byle jak i byle co. Długo pracowałam wpadłam do mamy odebrać córkę koło 20-tej a byłam już tak potwornie głodna że jak ujrzałam smażonego kurczaka to po prostu wchłonęłam dwie pałeczki i zagryzłam ogórkiem konserwowym no i do tego dwie kromeczki białego pieczywa - masakra. Potem oczywiście miałam wyrzuty sumienia ale było już za późno. Boję się że takich "wieczorków" będę miała więcej a wtedy cały mój wysiłek pójdzie na marne. No i oczywiście też nie poćwiczyłam wczoraj - w sumie w tym tygodniu udało mi się wykonać tylko jeden trening, może jakoś w weekend to nadrobię. Generalnie tydzień taki bez sukcesu, boje się że niestety zwątpię w siebie i odpuszczę sobie tę dietę, po porstu jestem chyba skazana na otyłość i może powinnam się z tym pogodzić?
Motto na dziś: "wszystko jest bez sensu"
dzień prawdy
Dziś był dzień oficjalnego pomiaru. Waga wskazała 83,3 kg, no i w cm też troszkę ubyło. Niby powinnam się cieszyć, ale jakoś tak nie do końca jestem przekonana. Taki efekt osiągałam jak się zawzięłam przez 2 dni, prawie nic nie jadłam, wypociłam się na steperze i już 2 kg mniej. Wiem, że to teraz to na pewno bardziej rozsądna utrata wagi, chodź jej osiągniecie nie było jakoś specjalnie trudne bo trochę podjadałam a i tak spadło.
Chciałabym, żeby na mojej wadze pokazała się już szczęśliwa "7" z przodu. Kiedyś jak się odchudzałam strasznie mnie to zmotywowało, kiedy pojawiło 7-dziesiąt kilka nawet jeśli to było tylko 79 to po prostu szalałam ze szczęścia :) Mam nadzieję, że teraz też tak będzie. Ciekawe czy kiedyś na mojej wadze pojawi się szóstka z przodu???? tej to już nie widziałam pewnie z 20 lat :) - to by było dopiero wydarzenie ;)))
i kolejny dzień
Dziś przeglądam właśnie pocztę w pracy i czytam nowe wiadomości. W jednej z nich znalazłam taką oto sentencję
Wszyscy myślą, że marzeniem każdej dziewczyny jest mieć idealnego chłopaka. NIEPRAWDA! Marzeniem każdej dziewczyny jest jeść ile wlezie i nigdy nie przytyć!
Jakie to prawdziwe :)
No cóż dziś kolejny dzień diety, wczoraj trochę podjadałam i mam wyrzuty sumienia, poza tym nie ćwiczyłam, ale swoją pracę zakończyłam o 20-tej - nie miałam już siły, a jeszcze obowiązki domowe. Obiecałam sobie, że dziś zrekompensuję te ćwiczenia - mam nadzieję, że mi się uda.
A teraz do pracy
no zaczął się dzień trzeci
Dzień zaczął się nerwowo bo wszystko w pośpiechu, brak kluczyków od samochodu, szybkie przebranie się bo pies mnie pobrudził na porannym spacerze, płaczące dziecko kiedy wychodziłam z pracy... ech te poranki
Śniadanko już zjedzone w pracy, teraz kawka. Dziś nieoficjalnie się zważyłam i waga znów pokazała trochę mniej niż wczoraj a mianowicie 83,1 kg. Oczywiście wiem że to pewnie woda i może białko ale i tak trochę mnie to zmotywowało i wprawiło w dobry humor pomimo porannych przeszkód.
Mam dziś sporo pracy, więc pewnie nie będę miała czasu myśleć o jedzeniu. Najtrudniejszy jest dla mnie jednak czas po pracy, wczoraj po drodze kupiłam sobie maliny i zjadłam wszystkie w drodze do domu (1 godzina) potem oczywiście w ramach rekompensaty zjadłam sam wafel ryżowy bez wędliny i masła ale nie wiem czy to wyrównało jakoś bilans. Jakaś długa ta przerwa dla mnie od obiadu do kolacji i ten czas po pracy zawsze kojarzy mi się z jedzeniem, bo przychodziłam do domu i pierwsze co robiłam to wchłaniałam obfity posiłek. Mam nadzieję, że moje przyzwyczajenia się zmienią, z reszta dobrze że były to maliny a nie paluszki albo czipsy prawda? :)) tłumaczę się trochę.
W każdym razie wczoraj odbyłam też swój pierwszy trening i najważniejsze że pomimo grzechów waga spadła. Mam nadzieję że grzechy będą coraz mniejsze i rzadkie a wtedy utrata moich 14 kg to tylko kwestia czasu (do 11 listopada niedaleko)
dzień drugi
Dzień dobry drugiego dnia diety
Dziękuję za maile, przyznam, że pierwszy raz się spotykam z czymś takim, że kogoś tam interesuje co ja tu w ogóle piszę :) ale po statystykach widać że jednak ktoś to czyta :) to bardzo motywujące.
Pierwszy dzień diety za mną, niestety nie obyło się bez podjadania, na szczęście były to przekąski lekkostrawne np. ponadprogramowa brzoskwinia, czy kawa no i kilka orzeszków :( Mam nadzieję, że mój organizm się wkrótce przyzwyczai do mniejszych porcji bo jak na razie to chodzę trochę głodna i czegoś mi brakuje - chyba takiej swobody w tym co i kiedy jem. Może to tylko przejściowe - oby.
Dziś już jestem po śniadanku i porannej kawie z mlekiem 0,5% jestem w pracy więc może pójdzie łatwiej, nie będzie czasu myśleć o jedzeniu. No i dziś pierwszy zaplanowany trening - odbędzie się wieczorem, jestem bardzo ciekawa jak to wygląda i jak wyjdzie w praktyce.
No i co jeszcze, nie wytrzymałam i zważyłam się dziś rano, choć pomiar miał być za tydzień dopiero, ale po pierwszym dniu waga wskazała 83,8 kg trochę to mniej niż w sobotę :) choć wiem, że to po prostu może być zwykły ubytek wody. Tak czy inaczej trochę mnie to zmotywowało, że jednak moje wczorajsze katorgi nie poszły na marne.
dzień pierwszy
Wstałam i dziś pierwszy dzień diety, już się nie ważę rano jak co dzień, kolejne pomiary i ważenie w przyszłą niedzielę.
Wczoraj otrzymałam plan diety, przejrzałam ją dokładnie, wymieniłam parę rzeczy, wydrukowałam listę rzeczy, którą mam kupić i na zakupy. Kupiłam już wszystko na cały tydzień. Przy moim trybie życia wolę nie ryzykować, że będę miała czas i chęci na zakupy w tygodniu, a tak to już nie ma żadnej wymówki.
Jajko na śniadanie właśnie się ugotowało, teraz jeszcze siedzę i popijam cieniutką kawkę z mlekiem - mam nadzieję, że mogę????
No to do dzieła....mam nadzieję, że teraz mi się uda. Pomyślałam, że wtedy kiedy będę miała czas wstawię zdjęcie tego co mam w menu - całkiem ładnie to wygląda :)
dzień pierwszy- moje I śniadanko
dzień przed
Dziś mam otrzymać dietę i plan ćwiczeń - nie mogę się już doczekać godziny 11:00 mam nadzieję, że tym razem mi się uda ;)