Dzisiaj jest dużo lepszy dzień. Duuużo. Nie miałam jakichś negatywnych emocji (więc nie ma czego rozładowywać). Kiedy wychodziłam na uczelnię, nie wzięłam ze sobą pieniędzy - tylko jakieś awaryjne drobne. Sprawdzony sposób, że nie napaść na siebie - nie mam pieniędzy, jedna pokusa mniej. Ładne, planowe posiłki. Uff. Oby tak dalej. Oby z każdym dniem było mi łatwiej.
Nie ukrywam też, że Wy jesteście dla mnie ogromnym wsparciem, za co BARDZO WAM WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ :*
Idę po rozum do głowy i chcę skorzystać z Waszych rad o zwiększeniu dziennych kcali. Jadłam ok. 1200 kcal przez 6 miesięcy... Efekt jest szybki i zadowalający ;) Aczkolwiek muszę bardziej zadbać o swoje zdrowie i chcę ustrzec się przed nawrotem jedzenioholizmu. Więc w dzisiejszym wpisie już nie jestem mądra. Jestem mała i słaba, jakby to był mój pierwszy dzień na vitalii ;)
Wg kalkulatora vitalii, moja całkowita przemiana materii wynosi 1970 kcal (licząc aktywność lekką) lub 2060 (licząc aktywność średnią). Tu właśnie mam problem. Załóżmy, że jestem w stanie ćwiczyć 3 razy w tygodniu po ok. godzinie, spalając 300-400 kcal (stepper albo basen). No ale ile kcal dziennie jeść, skoro nie ćwiczyłabym codziennie, a trzy razy w tygodniu? Mogę chyba przyjąć, że mogłabym jeść ok. 2000 kcal dziennie, z tymi ćwiczeniami, i utrzymywać wagę. Prawda? Ani chudnąć, ani tyć.
Skoro od całkowitej przemiany materii trzeba odjąć ok. 300, wynikałoby z tego, że powinnam jeść ok. 1700 dziennie, z ćwiczeniami trzy razy w tygodniu, i powolutku i zdrowo sobie chudnąć, ok. 0,5 kg tygodniowo. Tak?
Ale skoro przez tyle czasu jadłam 1200-1300, to jeśli teraz zacznę zwiększać kalorie, organizm "pomyśli sobie", że już się stabilizuję, i mogę przestać chudnąć. Utrzymywać wagę, ale nie chudnąć. A tego nie chcę - przede mną jeszcze kilka kilo, zanim przejdę na stabilizację.
Kombinuję sobie tak, żeby spróbować zwiększać o 50 albo 100 kcal tygodniowo i obserwować wagę - czy stoi, czy spada. Ale co, jeśli okaże się, że np. przy 1400 nie chudnę? Wtedy nonsensem byłoby zwiększanie jeszcze do 1700.
Jeśli przebrnęłyście przez te moje obliczenia, to bardzo Was proszę, nakierujcie mnie - dobrze to liczę? Faktycznie powinnam jeść 1700 - i chudnąć? Przede wszystkich proszę Was o krótkie zwierzenia - jeśli ładnie chudniecie z tygodnia na tydzień, to przy jakiej ilości kcali i jakich ćwiczeniach?
Pomóżcie małej Nikki. Takiej, co to bardzo dużo schudła, ale nadal czuje się pogubiona.
Buźka :*