Ech...
Nie chcę już oglądać fałd na swoim cielsku. Chcę moje chude żeberka....
Cierpliwości, tak, wiem...
Dieta nawet dobrze idzie, nie ulegam pokusom.
Potrzebny mi jakiś efekt na zachętę.
Ja w ogóle nie mam poczucia, że uda mi się schudnąć choć odrobinę!!
Co dopiero 10 - 20 kilogramów... Abstrakcja :(
Póki co, marzy mi się zobaczyć na wadze "80" i zmieścić się, bez wciskania!
w ubrania z zeszłego roku...
Jest dobrze - czyli boję się
Powoli drepczę do celu. Bardzo, bardzo powoli. Wiem, że tak ma być.
Czekam cierpliwie na efekty moich starań. Fizycznie czuję się lepiej, zdrowiej.
W ubraniach jakby trochę wygodniej, choć to jeszcze nie ten upragniony LUZ.
I... zaczynam się obawiać tego, że jest tak dobrze. Bo "tak dobrze" bywało już
nie raz, a w głowie przestawiały się jakieś klepki i skoro już "schudłam"
to mogę sobie coś pysznego zjeść... a jak już zjadłam... to ruszała lawina.
I jak tu się nie bać?
Samopoczucie psychiczne szwankuje mi od dawna. Wiem, że to bark równowagi
doprowadził mnie do katastrofy wagowej... Popsuł wszystko co tylko mógł popsuć.
Chciałabym, żeby kiedyś przyszedł taki dzień, gdy będzie przy mnie ktoś,
na kim będę mogła się wesprzeć. Nie opuszcza mnie jednak przekonanie,
że nie jest mi to pisane. Czasem to po prostu się wie...
Niedawno byłam na ślubie zatwardziałej singielki. I, przyznaję szczerze, podłamałam się
jak nigdy wcześniej przy takiej okazji. Zamążpójście nie jest moim marzeniem, nie o to
chodzi. Najważniejsze to mieć z kim rozważać tę sprawę.
Ajm fet
Obfotografowałam się wczoraj w "desusach" i ujrzałam cały OGROM tragedii...
Bo jestem ogromna. Koniec. Kropka. Wielka, zwalista baba.
Ja pierniczę.... ale wstyd :( Wiem przecież i wiedziałam wcześniej, że jestem
gruba, wiem w jakim rozmiarze mam ubrania... A jednak dopiero teraz uderzył
mnie ten widok. Sprał do bóli, rzec można....
Życia mi braknie, żeby zdążyć to zgubić... Żeby choć jeszcze ten proces ruszył!
Żeby zaczęło się to spalanie sadła. Żeby wreszcie.. Nie nastraja mnie to optymistycznie :(
Ajm fet.
Och, jaka piękna...
Taa... sie czuje taka piękna właśnie....
Wstydzę się wyjść z domu :(
A propos wagi...
Zapomniałam zapisać, że TYM RAZEM (mam na myśli kolejne podejście do odchudzania) nie zamierzam się ważyć. Przynajmniej nie tak często jak kiedyś. Tak więc, póki co, nie wiem ile ważę. Mniej więcej wiem jakiego wskazania wagi miałabym się spodziewać. Zważę się
jednak dopiero wtedy, gdy poczuję jakąś różnicę w ubraniach... A to właśnie interesuje mnie najbardziej! Mogę sobie ważyć i 200 kg, byle wyglądać na 60!
Miłego dnia Wam życzę :)
Jak dzisiaj? A, tak sobie...
"Nastrojowy morderca" - taki ktoś, kto mi zawsze spieprzy humor....
Czemu muszą po świecie chodzić stadami?
Ech............................................................................................................... ech...
Oh, ugly me...
Nic dodać, nic ując... Brzydkim być nie jest łatwo.
Nie dla mnie to sukienka tej wiosny.