prawie po weekendzie
Jestem z siebie bardzo dumna. Jest weekend, a ja żadnego ciasta, żadnych słodyczy, żadnych wpadek:)
Wczoraj poszalałam z winkiem, więc jeszcze przed snem o 2:00 w nocy (kolacja o 19:00), zjadłam jajecznicę z dwóch jaj i pół pomidora. Nie, nie mam wyrzutów sumienia, ponieważ to było bardziej z rozsądku, niż łakomstwa. W pubie nie ruszyłam pizzy leżącej przy mnie i tak pysznie pachnącej.
Na wadze dziś rano 51,9kg, poza tym @ przyszła, więc chyba nie ma tragedii. Czuję i widzę, jak ciało mi się zmieniło, tylko po tygodniu diety!
Dzisiejsze, kacowe, menu:
Śniadanie: koktajl owocowy (banan, mała pomarańcz, kiwi) z otrębami granulowanymi
Obiad: kurczak z grilla 75g z warzywkami
Kolacja: serek wiejski lekki 150g z nasionami słonecznika z połową ogórka i połową papryki / jabłko i kilka migdałów (jeszcze nie wiem na co przyjdzie ochota;))W SUMIE: ok. 900 kcal.Jak widać bardzo ubogo...
AKTYWNOŚĆ: w weekend brak, bo mięśnie bardzo doskwierają i potrzebują dodatkowej regeneracji...
prawie wolny dzień.
Hmm, piątek :) to jakby początek weekendu i mój pierwszy, prawie, wolny dzień. Mam trochę do nauki i kilka prac do napisania, a wieczorem taniec. Dzisiaj waga 52,5. Zobaczymy, jak to dalej będzie.
Najważniejsze, że dzisiaj ten cholerny piątek, co oznacza, że mam ochotę na winko, a po winku zaczynają się problemy z jedzeniem i leci cały weekend. Obiecałam sobie, że nie będę się obżerać. Czy kocham i szanuję siebie na tyle, aby tej obietnicy dotrzymać?
MENU NA DZIŚ:
Śniadanie: dwie łyżki płatków owsianych, łyżka otrębów owsianych, łyżka musli owocowego, pół łyżki nasion słonecznika, trochę jogurtu pitnego, banan, cynamon.
II śniadanie: serek wiejski lekki 150g, pół ogórka, pół papryki
Obiad: 75g grillowanej piersi kurczaka z warzywami na patelnię
Kolacja: Jabłko 250g
W SUMIE: 1030kcal B:56,6g/W:111,1g/T:43,5g
AKTYWNOŚĆ:
Jilian Michaels 30days shred (2-ga część)
Rower stacjonarny 25min
Taniec 2h
smętny poranek.
Zimno, źle, nieprzyjemnie. Piję właśnie herbatę, a potem zmykam na basen. To mój czwarty dzień bez wpadek, już czuję się trochę lepiej ze sobą, może to woda spadła. Na wadze wciąż 53,0, wczoraj było 53,5. Tragedii nie ma :)
Wczoraj K. spojrzał na mnie trochę tak, jak kiedyś, zmierzył mnie wzrokiem ;). Nie powiem, było to przyjemne :). Tylko w ten weekend nie wolno mi tego zawalić, będę zła na siebie, znów stracę motywację, chęci. Trzeba walczyć...
Dzisiejsze menu:Śniadanie: koktajl owocowy (banan, 4 mandarynki zmiksowane) z otrębami granulowanymi ze śliwką.
II śniadanie: serek wiejski lekki 150g, niecała łyżka nasion słonecznika, pół ogórka, pół papryki
Obiad: 160g mięsa wołowego z rosołu i warzywa też z rosołu
Kolacja: jabłko 250gŁĄCZNIE: 949kcal B:66,3g/W:135,4g/T:23,8gAKTYWNOŚĆ:basen 40 min (pływam bez przerw)
dzień któryś z kolei
Mam wrażenie, że ciągle prowadzę ze sobą walkę. Trzymam dietę w ciągu tygodnia, a w weekend się obżeram, co wiąże się z KOLEJNYM wzrostem wagi. Obrzydzają mnie moje boczki, już nie mogę na siebie patrzeć... Nawet K. przestał mi prawić komplementy, wiem, że widzi, że przytyłam, tak mi się dziwnie przygląda...
Ćwiczę codziennie oprócz niedzieli, nawet bym powiedziała, że się katuję. Za 10 dni się wyprowadzam, nie wiem, czy tam będę miała możliwość ćwiczenia w domu, boję się tego, że nie... Przynajmniej wiem, że nie będę miała kasy na te kretyńskie słodycze ;)
Menu na dziś:
Śniadanie: 2 łyżki pł.owsianych górskich, łyżka otrębów owsianych, łyżka musli, jogurt naturalny, pół łyżeczki słonecznika, pół łyżeczki miodu i śliwka. (330kcal)
II śniadanie: serek wiejski lekki z połową ogórka i połową papryki (150kcal)
Obiad: tuńczyk z wody ze szpinakiem, czosnkiem i 2 suszonymi pomidorami, pieczarki z cebulką, ziemniak (280kcal)
Kolacja: jabłko (150kcal)
W SUMIE: 990 kcal B:63g/W:131g/T:22g
AKTYWNOŚĆ:
tylko Mel B. (rozgrzewka, ramiona, brzuch, stretching) ze względu na naciągnięty mięsień pośladka....
Nowy początek
Postanowiłam, że będę pisać w pamiętniku, może to mi doda siły :)
Może zacznę od początku. Schudłam ok 20kg, kilka kg wróciło przez obżarstwo, uwielbienie do słodyczy...
Od jakiegoś miesiąca wróciłam do diety, jednak szło to bardzo powoli ze względu na moją słabą wolę. Ostatni tydzień jednak był dość dobry:) (tylko niedziela dniem na "obżarstwo")
W rezultacie przez miesiąc poszedł jakiś 1kg (ciężko schodzę z wagi, ponieważ jest ona "idealna" dla mojego wzrostu, gorzej z obwodami...), ale za to 6cm z brzucha (który jest moim największym utrapieniem).
Ale najgorsze jest to, że ciągle myślę o jedzeniu, marzę o słodyczach i niedzieli. Powoli tracę motywację, płakać mi się chce...
Mój wczorajszy jadłospis:
Śniadanie (10:00): jogurt bakoma frutica (słodzony owocami) z musli, bananem, błonnikiem z biedronki i odrobiną płatków nestle frutina i do tego odrobina mieszanki studenckiej.
Obiad (15:00): kilka małych kawałków indyka, 3 małe ziemniaki podsmażone na odrobinie tłuszczu, surówka z kapusty pekińskiej, pomidora, cebuli i sosu czosnkowego (jogurt+czosnek)
Kolacja (20:00): sałatka z kapusty pekińskiej, dorsza wędzonego, połowy ogórka, ogórka konserwowego, kilku "plastrów" papryki żółtej i do tego ocet balsamiczny i oliwa z oliwek.
Ćwiczenia: rano basen 40 min pływania bez przerwy (jakieś 1,5km), do tego skalpel wieczorem :)
Dzień drugi i trzeci,
Postanowiłam się ustabilizować, jeść bardziej regularnie, częściej, zrezygnować ze słodyczy, które powodują u mnie napady. Oto moje jadłospisy
PONIEDZIAŁEK:
Śniadanie (8:30): 3,5 łyżki płatków owsianych błyskawicznych, jakieś 3/4 szklanki mleka 0,5%, pół startego jabłka, odrobina rodzynek i kilka orzechów laskowych
II śniadanie (12:30): kromka dość dużego razowca z trzema plasterkami krakowskiej suchej, rzodkiewką i ogórkiem
Obiad (16:30): porcja halibuta (jakieś 200g, gotowany na parze) + porcja włoszczyzny (też na parze)
Podwieczorek (18:30): jakieś 15 tic-taców
Kolacja (20:00): jajko sadzone + sałatka z kilkoma plastrami pomidora i ogórka i łyżeczką octu balsamicznego + jabłkO.
WTOREK (zobaczymy, jak mi pójdzie):
Śniadanie (8:30): jogurt naturalny z kilkoma łyżkami musli owocowego i małym bananem + cynamon + łyżeczka brązowego cukru
II śniadanie (11:30): kanapka z razowca pełnoziarnistego z szynką bądź żółtym serem i warzywami
Obiad (14:30): porcja halibuta z warzywami na parze + może trochę brązowego ryżu
Podwieczorek (17:00): activia 0% z truskawkami
Kolacja (19:30): sałatka z pomidorem, ogórkiem, mozzarellą i octem balsamicznym, kromeczka razowca
Dzień pierwszy.
Schudłam 20kg w 6 miesięcy. Fajnie, ładnie, zdrowo (choć dość mało jadłam i się głodziłam). Teraz powoli wracam do normalnego, ale zdrowego żywienia, z tym, że jak pozwalam sobie na jedzenie od razu mam napady, zjadam wszystko naraz: słodycze, mięsa, pieczywo, znowu słodycze, orzechy. Nie potrafię tego opanować. Chciałabym jeść regularnie, zdrowo i nie mieć tej ciągłej chęci na słodkości...