Podsumowując - było super :) Na wstępie bardzo mile przyjęcie w hotelu, pokój czyściutki, podgrzewane podłogi, rolety elektryczne w oknach, wygodne wielkie łóżko. Mini barek wyposażony w pełni ale cennik do niego stanowczo motywuje do zakupów jednak w markecie :)
Walentynki zaczeliśmy od hotelowego śniadanka, był bufet więc i wszystko czego dusza zapragnie na śniadanie a nawet i więcej. Z ciekawostek to Litwini na śniadanie jedzą twaróg na ciepło. Nie wiem czy na słodko czy na słono bo nie spróbowałam. Było tego tyle że nie byłam w stanie zjeść wszystkiego. Najbardziej jednak zachwyciły mnie malutkie rogaliki z ciasta francuskiego, codziennie wypiekane i podawane cieplutkie z konfiturami mniaaamm.
Dostałam od męża walentynkę w postaci zdrapki za 2eu, które udało mi się zamienić na 20eu - zatem dzień w aquaparku dostaliśmy praktycznie gratis :DD Strefa dziecięca w tym parku super zorganizowana, woda cieplutka, piaseczek i zabawki dmuchane. Dla mam niemowlaczków jest nawet kojec w którym maluch może się zdrzemnąć.
Po wodnym szaleństwie przetestowaliśmy kilka lokali, w Senasis Nemunas spróbowałam danie nazywane dziukijskim poczęstunkiem: cepelin, babka ziemniaczana, kiszka ziemniaczana i placuszek z tartych ziemniaków, wszystko w jakimś dziwnym żółtym sosie i śmietanie - tłuste bardzo no ale jak tu nie spróbować :P Potem było już mniej regionalnie i w The House wciągneliśmy po przepysznym burgerze ( podobno bułeczki do nich wypiekają sami na miejscu). Byliśmy też w restauracji Sicilia ale jej generalnie nie polecam, pizze ładne ale smakowo bez szału.
Z ciekawych rzeczy które jeszcze udało mi się tam spróbować to woda mineralna Vytautas. Zaskoczyła mnie bo tak słonej wody jeszcze nie piłam. Jak się okazało ta woda ma ponag 7000 mg składników mineralnych na litr więc WOW. Mega dla sportowców ale na pewno nie do picia na codzień. Jakiekolwiek niedobory po dobrej imprezie można szybko nią uzupełnić i podobno jest do dostania w marketach np auchan czy Piotr i Paweł ( w moim mieście niestety ich nie ma)
Dla amatorów trunków mocniejszych niz woda mogę natomiast polecić piwo Svyturys ale koniecznie czerwone lib bordowe bo niebieskie typu Baltas smakują dziwnie, ciężko opisać na czym te dziwnie polega ale dla mnie to jakby ktoś plastik z migdałami przypalił.
Fajne wrażenia smakowe pozostawił po sobie również likier a w zasadzie wódka na miodzie. Pyszna, słodka, lekko bimbrowata a la whiskey ale lepsza ( przywiozłam buteleczke).
Przez wielu nazywana sukinsynem :P Zdradliwy bo smakuje i wchodzi heh
Na koniec przywiozłam też kilka czekolad i typowy na Litwier ser Dziugas - odpowiednik parmezanu. Dziś wypróbowałam go do spaghetti i jest bardzo dobry.
Tyle kochane z tej podróży, Ludzie bardzo mili i nie rozumiem dlaczego tak wielu ostrzegało mnie przed tą podróżą i ludźmi tam. Spacer nad Niemnem cudowny, skorzystaliśmy z tzn, CableCar czyli takiej jakby kolejki powietrznej na kablach żeby zobaczyć wszystko z lotu ptaka. Niezapomniane chwile, piękne widoki :) Było smacznie a teraz chyba pora wrócić na dobre tory..latem może Szwecja i Władysławowo...:P