Próbowałam sie odchudzac juz wiele razy. Nigdy nie wytrzymałam nawet tygodnia.Tzw. słaba silna wola i jakiś taki bezsens podjetego trudu.Teraz mam motywację. Pod koniec roku bedena weselu z osobami delikatnie mówiąc mało przeze mnie lubianymi i inni beda mnie z tymi osobami porównywać. No i nie chciałabym wyjsc kiepsko. Ale nie dla innych tylko dla siebie. moje samopoczucie kuleje i czas cos z tym zrobić. Plan jest nastepujący. Obecnie nosze rozmiar 42 a do 27 grudnia chciałabym sie zmieścic w 40. Myslę że jest to do osiagniecia.
- A teraz plan awaryjny. Co bedzie jesli bede chciała to wszystko rzucic w cholerę.
- zapytam siebie czy zjedzenie tego czegos co kusi jest warte gorszego wyglądu na tym weselu
- obejze motywujace mnie piosenki
- odłoże zjedzenie tego czegoś na pół godziny
- spróbuje zajac sie czyms innym
- Ok to tyle na dzisiaj. jutro musi pójść dobrze no i jutro zasady diety