bezsenność
Nie mogę zasnąć:( przeziebiłam się, katar mam i boli mnie gardlo:/A co do diety... to nie wiem w sumie, chyba wytrzymałam, chociaż wydaje mi się, że za dużo zjadłam:2 jogurty naturalne3 jajkaTwarożekSzynka z indyka 2 plastryi przed chwilą bezmyślnie zjadłam tabletke na ból gardla:/ muszę się zaopatrzyć w jakieś bezcukrowe...czuje się strasznie... mój chrapie w pokoju... jak ja nie cierpię chrapania:/Dzisiaj na rowerach było dziwnie. Inna instruktorka, inaczej prowadziła, z góry uznala, że nie mam wcale kondycji i zaklasyfikowała mnie do "jedynek", a wg mnie byłam idealną dwójką- no jako trójka przyznaje nie dalabym rady... Bo jedynki to dno totalne... Miałam nie kupowac ubrań:/ no ale niestety kurtka to był mus... rozmiar 44 w reserved... 44, będzie mnie prześladować... moja jesienna kurtka w tym rozmiarze miała być ostatnią.Nie chce krakać ale ostatni raz jak cierpialam na bezsenność ... to było dokladnie rok temu...(bo już któryś dzień z rzędu mam problem z zasypianiem) może pora roku ma na to wpływ... rok temu zgoniłam to na ciąże... ale teraz to już sama nie wiem, stresu nie mam żadnego- ani szkola ani praca... a na brak zajęć nie narzekam:/
Musze iść do łóżka poszturchać mojego... wygrzać się trochę, bo jutro dentysta i jak mi nie przejdzie to będe musiała przełożyć wizytę...
Od siebie do siebie
Ogólnie nie widze siebie na diecie:/ ale nie widze siebie też ze swoją obecną wagą. Gdzie się podziała ta" hot bejbe" ;) Hot bejbe zaginęła gdzieś w akcji jakieś 2 lata temu:( trzeba ja odszukać! Jestem matką a brakuje mi wzroku śliniących się facetów:/ brakuje mi wyjść i komplementów:(
Lubiłam chodzić po siłowni i kusić;) wystarczył mi ten wzrok, ta chciwość... a teraz, mogę iść i czuć wzrok pogardy i wstrętu, czasami uda mi się przejść niezauważona... I bardzo źle mi z tym:(
Mój M... sam wygląda jak Rumcajs:/ też przestał dbać o siebie- to jak komplement od niego może być dla mnie przyjemnością:/
Rozmrażam kurczaka:/ dla siebie., a dla mojego sos, mięcho i kasza... ale niech żre ;) i tak nie mam na to ochoty.
Od dziś dukan
Miała to być dieta ostatniej szansy:( ale wczoraj przegiełam i musze sama siebie zbiczować jakoś.
Czipsy o 22.00 naleśniki na kolacje... a w sobote impreza u mamy, na której też podjadłam- to czego nie powinnam, a były tam rzeczy "pseudo dietetyczne" a ja sie nażarłam skrzydełek w panierce:/ i kawałek mojego tortu... ale już innych słodkości nie... co nie zmienia faktu, że nawaliłam i już:/
I zrobiłam sobie test dukana... no wyszło, że w kwietniu będe ważyła 70 kg- to mi się wydaje i tak strasznie odległe:/ ale to praktycznie 20 kg, więc czego oczekiwać:(
A do końca miesiąca faza uderzeniowa.
Powiem szczerze, że znam siebie i nie będzie łatwo, zwłaszcza przezwyciężyć własne słabości:/ i walczyć z moim M, który nie rozumie, nie rozumie i już tego, że ja nie umiem nie jeść słodyczy!
Czyli do końca miesiąca powinnam zrzucić 2,5 kg:/ zobaczymy.
Tyle zajęć, żę szok:/
Szkoda gadać:/ upiekłam 2 biszkopty, bo jeden był za cienki, 24 babeczki, zrobiłam 3 prania, i dekorowałam tort, wszystko własnoręcznie, krem, masa cukrowa... cały dzien napierniczałam, aż tu mi mój M. wrócił z pracy, nażarł się, i wyszedl- pojechał 300 km bóg wie gdzie! Z dzieckiem na spacer miał iść... obiecał... ale nie miał czasu. Więc co ja miałam zrobić? jak placki się piekły, dziecko na balkon kurtka i haśta!:/ Jakbym wiedziała, że z nim nie wyjdzie to inaczej bym dzień zaplanowała. Nawet nic nie dojadałam- talerz zupy cały dzień i parówka... nawet nie myślałam o jedzeniu... ale znając życie przyswoiłam i tak sporo kcal, bo tu łyżkę oblizałam tu coś spróbowałam:/
A tort:/ wygląda żałośnie:( mam nadzieję, że chociaż dobry będzie- ale nie mnie to oceniać.
Ogólnie to chyba łapie jakieś shizy:/ słysze głosy, sama na nowym mieszkaniu:/ no dziwnie dziwnie:/
Nic nie spada ta waga:(
Buu:( ani troszke... a dzisiaj piekę... tort i 24 muffinki na impreze urodzinową faceta mojej mamy...
No ale;) ruszyć tego nie mogę:) przecież nie dam im nadgryzionego tortu;) a muffinki i tak wychodzą 12 na blache, więc trzech porcji robić nie mam zamiaru:) bedą odliczone:)
Chciałam jajko na śniadanie, ale z moimi zdolnościami do oddzielana żółtka od białka, pewnie kilka jajek będzie na jajecznice:P na ,... kolacje;)
Po wczorajszych rowerach... zrobilam sobie rany na stopach:( na każdej mam gigantyczny pęcherz... zdarzyło mi się już to kiedyś... myślałam, że to od butów, a to chyba się skarpetki mi zawinęły... w sumie to nie wiem od czego... jutro mykne kupić nowe adidaski...w sumie to ;) najacze ;) bo adidasków nie libimy;)
Co by tu zjeść na śniadanko? jogurcik jakiś chyba, bo twarogu mi się robić nie chce...
Kurde bolą mnie te stopy:/ a roboty kupa na dzisiaj:/ już same te placki, ze 2-3 prania wstawić musze, prasowanie skończyć... pranie i prasowanie miało być wczorraj- ale mój piękny właściciel zaprosił czarownice- swoją matke:/
Ogólnie to dzisiaj mam jakiś chandrowy dzień, ubolewam nad moim związkiem- czuję się jakbym miała dwójkę dzieci którymi się muszę zajmować:/ wypierz, wyprasuj, umyj, ugotuj, posprzątaj... Gdybym była sama z dzieckiem, miałabym przynajmniej połowę roboty mniej... ale hmm, sama bym się nie utrzymała niestety, więc jeszcze przynajmniej 5 lat muszę tkwić w tym bagnie:/
To nie chandra- to syndrom "ostrego niedopchnięcia"
Zupka warzywna
Taka licha;) jak mój to zobaczy to się załamie... no ale cóż;) niech się nauczy, że ma jeśc co garnek wysra;)
Myślicie, że powinnam mu zrobić jakieś drugie danie? w sumie nawet to mam z czego:/ wczorajszy makaron i gulasz... wsadze makaron, zaleje gulaszem... i przykryje serem, zapieke w piekarniku... bo ta zupka to przeleci;) a nie chce jej zaśmiecać... ma być dietetyczna dla mnie ;)
Dzisiaj to tak czuję się jakoś lepiej, nie wiem jak to nazwać, mam w sobie energie, której już od pewnego czasu mi brakowało, nie żebym coś schudla bo dalej 88 na budziku:( mały też względnie grzeczny- aż dziw bierze:) ale kupiłam za duży obrus:/ zwisa mi:/ nie ładnie to wygląda, może da się go jakoś obciąć:/ zaraz mama przyjedzie to obada sprawe, jest bardziej biegła w tych sprawach.
No tak
Wczoraj trzymalam sie dobrze: aż do wieczora... kiedy przyszedł obiad o godzinie 19:/
Bo tak niestety kolega wracał z pracy, a z kumpelą wspólnie gotowałyśmy dla naszych mężczyzn:/
Byłam juz tak głodna:/ i pochlonęłam dwie porcje makaronu z indykiem i pieczarkami:/ Jeszcze jakbym nie zdżarła;) tej drugiej porcji byloby dobrze... ale to było ewidentne przeżarcie się:/
aha i kupiłam czekolade 90%... i to jednak dla mnie za dużo:/ myślałam, że dzięki niej ogranicze słodycze... ale tego się jeść nie da... 70% jest ok... ale ta 90 to sama gorycz...
Dzisiaj me dziecię pozwoliło mi zjeść ludzkie śniadanie przy stole...a nie w biegu. Zjadłam 2 mini kromki ciemnego pieczywa i 2 plastry szynki z indyka, do tego zielona herbata, herbaty już nie wypiłam do końca przy stole... bo małemu znudziło się siedzenie w bujaczku...
I dzisiaj znowu rowery:/ zobaczymy jak będzie...oby lepiej niż poprzednio.
A co do diety;) poszerzamy jadłospis pasożyta;) dziś dostal troche soczku jabłkowego ;)
No i odstawianie od piersi:/ coś mi nie idzie... mały się domaga:/ boże myślałam, ze mu to obojętne- byle w dupce było pełno:/
Boli mnie .... tyłek
Po wczorajszym "indor cycling" ogólnie baardzo się zawiodłam:( kiepskie zajęcia, trenerka nie umie zmotywować... drętwo i tyle. Jakby to były moje pierwsze tego typu zajęcia, zraziłabym się i tyle:/ W szczecinie to była impreza:) można się było naćpać muzyką, i pedałować ile wlezie... a tu:( żenada... No jak ja po rocznej przerwie i przybytych 20 kilogramach dałam rade od początku do końca... i prawie się nie spociłam- to musi być coś nie tak:/ Obadam czy jest tam jakiś inny instruktor.... a jak się nic nie poprawi to mykne do:/ centrum fitnes do pani X, czego chciałam uniknąć... bo jej triumf to moja porażka:/
Wczoraj się wg mnie ładnie trzymałam z dietką: twarożek na śniadanie, jabłko, 4 pierogi z mięsem na obiad i pomidorki z mozarellą na kolacje...
Handra
No tak: internet nie działa, okazało się, że transfer zużyłam:/ w tydzień:/ ciekawe jak? jak mieszkałam na stancji i korzystałam z niego non-stop to mi w życiu transfer się nie zużył... coś mi się wydaje, że ktoś coś kręci:/ zaraz zaproponowali mi oczywiście powiększenie pakietu... ale ja sram na nich! rozwiązuje umowe, na szczęście w grudniu się kończy... teraz korzystam z heyah... mojego właściciela... ale pozwolił ;)
No i waga bez sensu jak już wcześniej wspomniałam nic nie ubywa tylko przybywa....kupiłam slim fast:/ i zapisałam się na cycling.... dzisiaj pierwszy raz ide... tyroche mam stresa...
Piję zieloną herbate zamiast inki.... tak naprawdę to inka mi się już zbrzydła;)
Twaróg na śniadanie... dziecię mi marudzi, szaro za oknem....
Ja piiee&^%$dole!
Porażka
Znowu 89 na budziku:/ i ciągle tak się dzieje, co troche mi ubędzie to wraca:/
I internet mi działa jakby chciał a nie mógł:/ muszę iśc wreszcie kablówke załżyć i pozbyć się tego blueconnecta:/
Nie wiem co się dzieje ze mną... czy ja już nie zrzucę tego... już gotuje dietetczycznie, bez tłuszczu, w piekarniku... ostatnio nawet rybę piekłam a nie smarzyłam... nie jem pieczywa i słodyczy:/
Tylko mało ruchu... jak spędzanie z dzieckiem całego dnia można uznać za brak ruchu:/ i okropne zaparcia:/ muszę wybrać się do apteki po jakiś specyfik...
I od poniedziałku jestem jakaś niemrawa, nie, że chora... jak wypompowana z energii... włosy mi garściami wypadają...
Jak mi mama przywiezie dzisiaj moje adidasy to się zapisuje na cycling...
Coś czuję, że mam hormony rozhwiane... brak @ ... mały ma już ponad 3 miesiące.. a nie karmie wyłącznie piersią, żeby miało to jakiś drastyczny wpływ na @ :/
Aha- i wizyntancja teściowej:/ czyli znowu latam na szmacie....
Chybam łapie mnie deprecha:/