Dzisiaj dam radę:)
Jak pisałam: nic nie jem ale wypiłam sobie wyjątkowo kawusię z mleczkiem (bez cukru).
Mam pomysł! Ułożę sobie na jutro dokładny jadłospis (wcześniej tego nie robiłam tylko jadłam to na co spontanicznie miałam ochotę) i będę pilnowała, żeby go przestrzegać.
Obliczę sobie dokładnie kalorie i potem będę się pilnować, żeby nic ponad to nie zjeść.
Co proponujecie na śniadanie: 4 kawałki pieczywa Wasa czy 2 kromki razowego chleba?
Dzisiaj głodówka.
Wczoraj po południu udało już mi się nie jeść niczego bo nie miałam apetytu.
Dzisiaj postanowiłam niczego nie jeść, żeby dogonić wagę, która ostatnio mi pokazała więcej a od jutra normalne jedzenie: 4 posiłki dziennie.
Będę was informowała jak sobie daję radę...
Boję się, że po wypiciu wody będę więcej ważyła:(
Wiem, że to głupie. Wiem, że woda nie ma kalorii.
Ale siedząc przy kompie wypiłam właśnie półtora litra wody...
A mam się przed spaniem zważyć i boję się, że mi waga pokaże półtora kilograma więcej i się zniechęcę i będę mieć wieczór zepsuty.
No co ja poradzę, że wiem nawet, że to zdrowo pić dużo wody ale... ja nie chcę ważyć więcej!
...chyba mi odbija!
:)
Melduję, że jest już wczesny wieczór a ja niczego nie tknęłam tylko piję wodę.
Trochę się obawiam, że mi się ta woda zatrzyma w organizmie i jutro rano będę więcej ważyła...
Ale to głupie nie pić wody z obawy, że się zatrzyma.
Jak się zatrzyma to przecież w końcu puści. To znaczy spłynie.
Najważniejsze to abym jutro rano nie ważyła ponad 62 kg bo się załamię.
Ale wierzę, że będzie poniżej!
Postanowiłam zacząć od nowa:)
To nic, że miałam dziś znowu napad obżarstwa!
Puszczam to w niepamięć!!
Właśnie się wypróżniłam i zważyłam i postanowiłam, że będzie lepiej.
Że to był mój ostatni raz.
Dzisiaj już niczego nie zjem i jutro też.
Zrobię sobie oczyszczającą głodówkę.
Czuję się silna!
Jestem silna!
Właśnie przyszło pismo ze spółdzielni o moim zadłużeniu i perspektywie eksmisji.
Nie mam pieniędzy na jedzenie!
Nie będę jadła więcej niż mi to jest do przeżycia potrzebne.
Tylko niewielkie ilości pożywienia!!
Przedtem kiedy nie wiedziałam o tym okropnie dużym zadłużeniu to żyłam jak w błogim śnie i jadłam bo myślałam, że mamy na jedzenie pieniądze.
Teraz ta porażka ze Spółdzielnią Mieszkaniową niech się stanie dla mnie trampoliną do wybicia się z matni kompulsów.
Tak.
Będę już dzisiaj popijała tylko wodę i zero jedzenia!
Mam pieniądze tylko na jedzenie dla dzieci!!
One muszą.
Ja mogę trochę...
A na pewno nie stać mnie na kompulsy!!
Ta szynka, którą zjadłam dzisiaj mogła być przeznaczona dla dzieci.
Ale nie zjadłam jej na szczęście dużo. Tylko dwa duże plastry. Tyle co na 4 kanapki.
Ale zjadłam mnóstwo żółtego sera takiego wędzonego (którego nie jedzą dzieci na szczęście), pierogi, których dzieci nie chciały jeść, cukierki, które dzieciom nie smakowały no i... największy grzech: tabliczka czekolady 300g(!!) Milka.
Ale to wszystko było zanim przyszło to szokujące pismo!
Teraz już koniec z obżarstwem!!
Nie stać mnie na nie!
Zaczynam od nowa i czuję się silna!!
Jestem spokojna. Dam radę!
Od teraz, zaraz bez kompulsywnego opychania się!!!
I promise!!!
Ratunku! Tyję po objadaniu się!! Ratunku!!
Znowu się obżerałam ponad miarę!
Wczoraj i dziś.
Nienawidzę siebie!!
Czuję się jak śmietnik!
Jestem jak śmietnik!!!
Co robić, żeby przerwać to błędne koło?
Do psychologa nie mam szansy pójść bo nie znam języka i się nie dogadam a poza tym to kosztuje...
Tak mam przynajmniej raz w tygodniu, że napycham się do nieprzytomności.
Potem przez resztę tygodnia głodzę się, żeby znowu napaść na jedzenie.
Wszystko co zrzucę w ciągu tygodnia nadrabiam z nawiązką jak się obeżrę.
Jak to przerwać?
Już udało mi się schudnąć tyle! Nie chcę wracać do starej wagi!!!
Nie chcę być już gruba!!
Proszę o jakieś ciepłe słowa.
Proszę o wsparcie!
Czuję się taka samotna!!!