12 dzień.
Dziś mija 12 dzień diety. Zjadłam bułkę z ziarnami z pasztetem sojowym i miseczkę zupy kalafiorowej, pewnie zjem jeszcze jedną bo jest wyjątkowo pyszna, a zupy dużo kalorii nie mają, wiec śmiało mogę jeść.
Wczoraj weszłam na wagę i ukazała się liczba 62! Byłam pozytywnie zaskoczona mimo iż wiem, że zeszła ze mnie tylko sama woda.
bla, bla, bla
Pogoda jest beznadziejna. A dziś rocznica, niestety nie związku. Rok temu poznałam chłopaka, spędziliśmy ze sobą 3 tygodnie i nagle coś się popsuło. Minął rok, a ja dalej za nim tęsknie i dalej mam nadzieję, że może jednak jakoś się to naprawi. Tak, tak - nadzieja matką głupich.
A wracając do mojej diety to na razie jest dobrze. Zasad przestrzegam. Nie liczę kalorii, ale staram się je ograniczać. Jutro wyjazd do cioci. Czuję, że przytyję tam z kilogram.
wpadki.
Zawsze kiedy jestem na diecie nie przestrzegam jej zasad. Wczoraj zjadłam frytki. Tak, wiem...nie powinnam. Tyle kalorii. No ale stało się. Od innych tuczących rzeczy jakoś się powstrzymuje. Przede wszystkim nie jadam chleba, dziwne, że bez niego wytrzymuję, ponieważ jest on chyba moim ulubionym pożywieniem i to on odłożył mi się w boczkach, za co mu serdecznie "dziękuję".
south beach .
Zastanawiam się nad rozpoczęciem diety South Beach. Przeczytałam, są że całkiem niezłe efekty. Problem w tym, że jestem wegetarianką i muszę wykluczyć wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego znajdujące się w tej diecie. Tak więc będę musiała żywić się samymi warzywami i nie jestem pewna czy aby na pewno przetrwam 2 tygodnie dostarczając tak małą ilość węglowodanów do organizmu. Jeśli zdecyduję się na tą dietę rozpocznę ją dopiero 11 lipca, ponieważ 4 wyjeżdżam do cioci, a jak wiadomo nie wypada odmówić jedzenia obiadów które przyrządzi z myślą o mnie.
Motywacja.
Muszę znaleźć motywację! Bez tego ani rusz. Dopiero 1kg za mną, a do wymarzonej wagi jeszcze 8 kg. Muszę dać radę!
...
Byłam dziś u koleżanki.... no i stało się! zjadłam 3 ciastka. Wyglądały tak przepysznie, żę nie mogłam się powstrzymać. mam wyrzuty sumienia.