Cześć. Właśnie (i dzięki Bogu w końcu) przyszła do mnie waga łazienkowa, bo poprzednią zalali mi współlokatorzy. Dotarłam do celu (-10kg) ale później pofolgowałam sobie ładnie od wakacji i w pół roku przytyłam pięć kilo. Od stycznia próbowałam się znowu wziąć za siebie, ale niestety, wypad do szpitala, regeneracja, potem zaczęłam od lutego, ale ciągle nie wiedziałam jaką mam aktualną wagę. No i shit, kiedy nareszcie mi przyszła, to zobaczyłam to przeklęte 70, 5. Właściwie na początku zauważyłam jakieś 71 z czymś, ale po zdjęciu reszty ubrań odetchnęłam z ulgą, że nie jest tak tragicznie.
Na początek postawiłam sobie równy cel 65. Co to jest pięć kilo, kurcze.
Właśnie jestem po śniadaniu, odczekam do trzynastej i biorę się za ćwiczenia. Wciąż tkwiła ze mną Mel B, ale nie dość, że to trwa tak dlugo, a ja ostatnio jestem mało zmotywowana do czegokolwiek, to po tylu miesiącach treningów z nią to wszystko stało się dla mnie tak monotonne i nudne, że zgarnęłam ćwiczenia z Women'sHealth, który zbieram nałogowo od dawna i kurcze - trening jest ciężki, bo moje zakwasy same mówią za siebie. Nie jest długi, a mogę do niego dodać kilka ćwiczeń Melki, co na pewno zrobię. Koniec ze słodyczami (wszystko wina mojego faceta), napojami gazowanymi, sokami, i całą resztą paskudztwa, jakim objadałam się przez tego drania. :)
Co to jest 5 kilo? A ja chętnie wrócę do formy i do staro-nowej siebie, z której byłam mega zadowolona. :)