75 minut
75 minut rowerka i 50km przejechane....założenie zrealizowane....
nie lubię już P
Przez to cholerne P na recepcie, straciłam tyle czasu i może i kalorii:) A o co chodzi- mała musi mieć inhalacje no i dostała lek a w oznaczeniu choroby pani dr wpisała P tylko, że poprawiła, albo jej się cienkopis rozlał, no i ja niestety w aptece zostałam uświadfomiona, że recepta jest nie ważna i lek musze wykupic pełnopłatny czyli jakies 90 zł-( z receptą tylko 15zł) , no więc się wkurzyłam i to ostro, rajd po aptekach- trzy obskoczyłam i w każdej to samo.... aż pani powiedziała, że wpisze mnie na zeszyt a receptę przyniose póżniej.... pieprzona biurokracja... A tak ogólnie to dzień dość .... spokojny- śniadanie tost z pasztetem, obiad; rosół , ziemniaczki 2 małe i filet z kurczaka gotowanyz fasolką szparagową, na deser śliwki z kompotu i szklanka kompotu....no i jeszcze próbowałam ogórka, bo teściowa żali się, że ogórki jej nie schodzą, bo ja ich nie jem....
ostatni posiłek
dziś na koniec dnia szef kuchni poleca: śliwki węgierki 10 szt, sucharek, 3 listki pieczywa graham, mizerie z pomidorów, ogórków z kaśnym mlekiem i pół łyżeczki śmietany...., Mniam mniam mniam.... idę dalej pracowac i spalać kalorie... Pozdrawiam...
nudzi mi się
Jestem sama w domu, Gosia śpi a ja zaprzyjażniłam się z rowerkiem... Włączyłąm sobie fajna komedie romantyczną....i przejechałąm kolejne 40 km- 60 minut za mną.... Może potem jeszcze pojeżdze .... zobaczę... - teściowej na złość- jej słowa nie za szybko schudłas tak dużo...., no i teścia słowa znów się odchudzasz? - po sniadaniu....A jasię wtedy lepiej czuje jak sobie pojeżdze i jesć tak się nie chce i wiecej energii i motywacji do walki mam....
obiadek
na obiad 2 ziemniaczki, jajko smażone bez tłuszczu, mizeria, marchewka i 3 listki pieczywa chrupkiego .... Mniam jak lekko...
30km
30 km za mną - 45 minut mi to zajęło... 20kim przede mną i moje założenie się uda zrealizować...pozdrawiam
PS. dziękuje za wsparcie i dobre rady.... to dla mnie naprawdę ważne...
kolejny tydzień
Wczoraj wieczorem, a razczej w nocy moj męzuś stwierdził, że nie mam dla niego czasu... Bo to moja walka z wagą, to net, to Gosia....Tak? a on wiecznie pole, świnki i tv więc.... musimy znaleść kompromis.... a dziś dzien zaczął się wesoło... Śniadanko: chleb tostowy i miseczka twarogu z mlekiem czosnkiem i cebulką, no i moja kochana kawunia... Mam tyle motywacji by walczyć o siebie.
7 KM
gOSIA ZASNĘŁA więc dla równego rachunku przejechałąm jeszcze 7 km w 10 minut... lody chyba juz spaliłam... Pozdrawiam...
szaleństwo
Dziś zaszalałam za bardzo... mały kawałek tortu, porcja lodów z owocami i galaretka....poza tym jak to niedzielny obiad... u znajomych .... ale nic jeżdżiłam już rowerkiem 65 minut jakieś 43 km przejechane wiec trochę kalorii zredukowałam... od jutra znów zero słodyczy.... dieta MżWR- byłoby fajnie codziennie przejechać 50 km... Może od jutra uda mi się to wdrążyć...Choć zaczynaja się żniwa i mogę mieć mniej czasu... Pozdrawiam...
1 sierpnia
Dziś dzień ważenia... Już wczoraj poprosiłam męża o wagę a dziś wynik był jeszcze ciut niższy... 97.1 kg... Super... Czuje się nieco lżejsza i bardziej seksowna.... Dziś na śniadanie: kromka chleba tostowego 3 listki chleba wasa kiełbaska drobiowa....kawa z mlekiem...