- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 sierpnia 2014, 21:36
Piszę ten post w dziale „sukcesy”
nie tylko dlatego, że udało mi się spalić nadmiar tkanki tłuszczowej żółtej,
doprowadzając swoje kształty z obszaru kulkowatych do nieco bardziej
obłych... albo wręcz, jeśli mam być szczera, kanciastych. Siedzę teraz na tym
kościstym tyłku w rozmiarze XS zastanawiając się jak przytyć – bo przytyć też
jest ciężko. W ramach wprowadzenia - odchudzałam się do uzyskania 60 kg i w takim
punkcie zaczęłam stabilizować dietę. Na półrocznej stabilizacji spadły jeszcze jakieś 4-5 kg. Całą resztę – bo teraz niestety ważę ok. 52 kg –
zawdzięczam dwumiesięcznej podróży, podczas której się pochorowałam w sposób, rzekłabym, bardzo zasrany, niemniej jednak mam cel nabrać nieco tłuszczyku z powrotem w najbliższym czasie.
Na początku mała spowiedź.
Całe życie walczyłam z otyłością, niemniej jednak zawsze wpadałam w wir
cudownych lub mniej cudownych a bardziej rozsądnych diet - niemniej jednak
zawsze się w tym wirze gubiłam, nie lubiłam odchudzania, nie cierpiałam
wiecznego krygowania się, obżarstwa, wyrzutów sumienia, obżarstwa raz
jeszcze... zacznę od poniedziałku, no, może jednak od wtorku... albo od
poniedziałku za tydzień, tak, poniedziałek za tydzień będzie odpowiedni a do
tego czasu przecież nic nie stoi na przeszkodzie pochłonięciu połowy słodkich
bułek w piekarni (muszę się pośpieszyć, przecież od poniedziałku nie będę mogła
jeść słodkich bułek, co z tego, że boli mnie brzuch).
Znacie to? Pewnie
niektóre z Was tak. Niektóre z Was pewnie również dotknęły zaburzenia
odżywiania (bo przecież nie trzeba mieć głębokiej anoreksji czy prowokować
wymiotów po obżarstwie, aby mówić o zaburzeniach odżywiania), diety pochłonęły
Was, zabrały Wam całą przyjemność z życia, skupiając większość myśli na
temacie jedzenia – kiedy, jak, o której, ile kalorii.
W sumie 8 lat... bo 8 lat temu zakompleksiona, gruba nastolatka (w dodatku kujon
w okularach, więc domyślacie się, że to było dość drastyczne połączenie)
postanowiła przejść na dietę. Dietowała na początku dość rozsądnie jak na
ówczesne standardy, kiedy w modzie była dieta 1000 kcal – jedząc 1500-1700 kcal
i umiarkowanie zaprzęgając swoje mięśnie do wysiłku. Schudła dość sporo, bo z
12 kg (70 -> 58), niemniej jednak bożonarodzeniowe „poluźnienie pasa”
przedłużyło się do paru tygodni a potem miesięcy, co spowodowało powrót do
starej wagi... a i nawet nadwyżkę.
I powiem Wam, że tak było parę razy. Okresy jedzenia pomieszanie okresami
dietowania, małe sukcesy zajedzone dużymi porażkami. Dużo myślenia, mało
roboty. Krew, pot i łzy, powiedziałabym. Po schudnięciu nie udawało mi się utrzymać
wagi nawet parę tygodni, nie umiałam ustabilizować diety. Zapomniałam, co to
znaczy jeść normalnie – kiedy jesteś głodny lub po prostu „masz na coś ochotę”.
Dopiero w ostatnim roku zaczęłam uczyć się słuchać swojego ciała – zamiast jeść
jak w zegarku (co 3 godzinki!), jeść wtedy, kiedy się chce, bez nerwowego „zjadłabym,
ale za wcześnie...”.
Wielokrotnie wracałam do wpisu na blogu - http://relishmeals.blogspot.com/2012/09/61-wednesd... – który bardzo, bardzo polecam.
Mam 173 cm wzrostu.
A teraz nieco technikaliów:
1) Odchudzanie zajęło mi rok, stabilizacja – wprowadzanie nowych produktów,
zwiększanie liczby kalorii (na początku dość rygorystycznie, potem „na oko”) do
2000 kcal – pół roku. W tym momencie minęło pół roku od zakończenia
stabilizacji.
2) Na początku MŻ + lekkie ćwiczenia, niemniej jednak potem zaczęłam liczyć z
grubsza kalorie (1600-1800) bo po prostu czułam, że jem za mało (jak spisałam
zjedzone produkty w losowy dzień doliczyłam się ok. 1400 kcal). Potem, kiedy
następowały zastoje wagi zaczęłam ćwiczyć trochę więcej – 3,4 razy w tygodniu.
3) Na dzień dzisiejszy, muszę przyznać, trochę odpuściłam ćwiczenia. Wcześniej
trenowałam dość intensywnie, wzmacnianie, aeroby, interwały, Insanity czy inne
Beachbody... na dzień dzisiejszy dojeżdżam na swojej holenderce do pracy i
sporadycznie (raz, dwa razy w tygodniu) odwiedzam fitness klub. Ale za to
zrezygnowałam z ruchomych schodów a i gdzie mogę, jeżdżę rowerem lub chodzę
pieszo. I szczerze mówiąc jest mi z tym lepiej, ciągłe wplątywanie „muszę
poćwiczyć” do codziennego harmonogramu było nieco męczące i nie, nigdy nie
stało się dla mnie przyjemną rutyną. Może mam nieco bardziej obwisłe pośladki,
ale... cóż, nie potrzebuję aż tak zgrabnego tyłka ;) .
4) A co z jedzeniem? Cóż, na ogół jem dobrej jakości, zdrowe produkty z których
komponuję przyjemne posiłki, wtedy, kiedy jestem głodna, czyli zwykle 4 razy
dziennie... z małymi „grzeszkami” pomiędzy (chociaż zwykle podjadam warzywa,
które ukochałam całym sercem – bardziej niż słodycze, tak, da się!). Operuję
wszystkimi zasadami, które już dobrze znacie, niemniej jednak bez przesadzania
w żadną stronę (bo, psiakrew, lubię kajzerki i biały ryż bardziej niż brązowy,
tak samo jak piwo i gin z tonikiem). Nie smażę, gotuję na parze, piekę,
odkurzyłam patelnię grillową. No, wiecie z czym się to je, Ameryki nie odkryłam.
29 sierpnia 2014, 21:39
Powodzenia w powrocie do zdrowia.
(Jeśli mogę być szczera - a mogę? bo to forum ogólnodostępne. Przed odchudzaniem wyglądałaś przyjemnie,miło, a teraz masz "bitch face", raczej bym do Ciebie nie podeszła, nie zaprzyjaźniła się)
29 sierpnia 2014, 21:45
Powodzenia w powrocie do zdrowia.(Jeśli mogę być szczera - a mogę? bo to forum ogólnodostępne. Przed odchudzaniem wyglądałaś przyjemnie,miło, a teraz masz "bitch face", raczej bym do Ciebie nie podeszła, nie zaprzyjaźniła się)
Ja się zupełnie nie zgadzam. Bardzo ładna zmiana :)
29 sierpnia 2014, 21:47
Matko kochana, jaka metamorfoza!! Tu nawet nie chodzi o zrzucone kg ale o całą Ciebie. Jesteś mega piękna i atrakcyjna! :) Ogromne gratulacje!
29 sierpnia 2014, 21:49
Powodzenia w powrocie do zdrowia.(Jeśli mogę być szczera - a mogę? bo to forum ogólnodostępne. Przed odchudzaniem wyglądałaś przyjemnie,miło, a teraz masz "bitch face", raczej bym do Ciebie nie podeszła, nie zaprzyjaźniła się)
A gdzie autorka napisala ,ze szuka przyjaciol?(takich jak ty w szczegolnosci, jesli moge byc szczera -a moge ? bo to forum ogolnodostepne hahahhahaha)
Bitch Face?-Chyba troche przesadzasz , dziewczyna wyglada bardzo naturalnie I milo. Chyba troche sie zagalopowalas w ocenie.
29 sierpnia 2014, 21:50
gratulacje!!! sliczna dziewczyna z Ciebie sie zrobila :)
zycze szybkiego dodania tych 2-3kg i stania w miejscu z waga na wieki ;D lub do ciazy :)
29 sierpnia 2014, 22:08
Spoko, lubię swoją bitch face ;) . Może dlatego też, że zdjęcia na górze są naturalne, zrobione przez kogoś tak ot, w czasie trwania imprezy natomiast te na dole są pozowane.