Temat: Ciąża moimi oczami, oczami faceta.

Witam. Piszę z konta żony, ponieważ chciałem przedstawić Wam mój punkt widzenia 9-ciu miesięcy.
Od początku, My chcieliśmy dziecka, staraliśmy się i w sumie długo to nie trwało. Cieszyłem się jak głupi, mówiąc wszystkim w pracy, że będę tatą - no i tu zgrzyt. Jak to jest być tatą? Tak jak w filmach rodem z hoolywoodu? Przez 9 miesięcy żonie urośnie brzuszek, będzie miała zachcianki, później w markecie odejdą jej wody, pojedziemy do szpitala, potrzymam ją za rękę i zaraz będę miał malca na rękach? To takie trochę skrócone i zakłamane. Od samego początku, moja żonka starała się uświadamiać mnie: co to jest ciąża, ile trwa (heh to do tej pory mi sprawia trudność, mówi się 9 miesięcy, a ciąże liczy się w 40 tygodniach, miesiąc ma 4 tyg. więc jakby nie liczyć to 10 miesięcy - dzięki żonie już wiem co i jak). Stopniowo pokazywała mi jak wygląda nasz potomek w konkretnych tygodniach i to jest niesamowicie przyjemne i fascynujące, jak z niczego powstaje życie. Z czasem brzuszek staje się coraz większy, kobieta ma coraz mniej sił, coraz ciężej jej się podnosić, do tego przychodzi roztargnienie, a facetowi nasuwa się pytanie - gdzie moja żona? Zawsze pełna energii, zorganizowana, przecież w ciąży miała mieć tylko zachcianki, obudzić mnie o 3:00 i żądać lodów waniliowych ze śledziami w occie. To wszystko spowodowane jest niedoinformowaniem, telewizją i brakiem zainteresowania tematem. Ja mam to szczęście, że moja małżonka wprowadza mnie w każdy nowy etap ciąży. Teraz jesteśmy już prawię przy mecie, więc już niedługo poród. Faceci nie zdają sobie sprawy, myśląc że to jest tak piękne jak w filmach (chodzi tu o przedstawienie całej ciąży + porodu). Wiem, że nie można zostawić kobiety w ostatnim etapie samej. Takie rzeczy jak wybór szpitala, co do niego zabrać, jak ulżyć kobiecie, jak ją wspierać, co należy robić, a co kategorycznie nie wchodzi w rachubę. Moja żona miała do wyboru 3 placówki, wybrała oddaloną od naszego miejsca zamieszkania o 40km - niby nic- pomyślicie, a jednak. Wyobraźcie sobie sytuację, noc, prowadzicie auto, a na tylnej kanapie siedzi mąż, który niebawem urodzi, co jakiś czas dostaje bóli, ciężko oddycha, martwisz się o niego + musisz skupić się na ciemnej leśnej drodze + może dojść do tego złośliwość rzeczy martwych (auto) - stres? Nie to katastrofa, ale wiem, że będę musiał podołać, bo moja żona na mnie liczy. Wyprawka do szpitala, hmmm co do niego zabrać? Okazuję się, że oprócz rzeczy dla dziecka i kobiety, tatuś musi też się zaopatrzyć w parę przydatnych drobiazgów, wiem, że może śmiesznie będzie to wyglądać jak przekraczając próg szpitala z rodzącą żoną, będę miał 3 torby podróżne ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami, np. ulubiona kawa swojej kobiety bo akurat to może się przydać dając chwile przyjemności i wytchnienia podczas 18h porodu. Towarzystwo przy porodzie. Ja dzięki żonie jestem chyba jednym z najbardziej uświadomionych przyszłych pierwszych tatusiów i dlatego wiem, że muszę tam być i ją wspierać, podać wodę, wytrzeć pot z czoła, pomasować plecy, spacerować z nią po korytarzu, trzymać za rękę i w kryzysowych sytuacjach robić za worek treningowy i zarazem osobistego ochroniarza, a do tego wszystkiego trzeba mieć jaja. Wiem, bo ostatnio byliśmy w szpitalu na oddziale porodowym i stojąc na korytarzu słyszałem kobietę, która rodzi - jak to powiedzieć - żaden opis przedstawiony wcześniej przez moja żonę nie przedstawił tego tak trafnie jak doświadczenie tego, nawet słysząc z korytarza. Drogie Panie, jeśli Wasz facet chce być z Wami przy porodzie i nie chcecie zobaczyć jak robi się blady, albo wychodzi z sali - niby do wc - w najważniejszym momencie to zabierzcie go na porodówkę i gwarantuję, że jak zobaczycie jego reakcję podczas tego jak jakaś kobieta będzie rodzić za ścianą, sytuacja będzie jasna. Szczerze mi się ugieły nogi i teraz wiem na co być przygotowany, nawet oglądając 500 filmów o porodach nie przygotowałbym się na to tak jak podczas jednej wizyty tam. Jeszcze jedno. Są tatusie, którzy czują się nimi już od hasła "jestem w ciąży" i są faceci, w których tata rodzi się wraz z dzieckiem, ja akurat należę do grupy drugiej, co nie znaczy, że się nie cieszę, albo nie oczekuję jak na szpilach wzięcia malca na ręce, co powiedziałem mojej żonie gdy zadała mi pytanie "czy kocham malca?" - na swój sposób tak, ale facet nie czuję tego jak kobieta, nie czuję każdego wiercenia się maleństwa w brzuszku przez całą dobę i instynkt ojcowski włącza się trochę później. Sumując, rozmawiajcie z nami, edukujcie nas, bo bez tego facet będzie dalej poród postrzegał jak w filmach. Dziękuję za uwagę :)
Pasek wagi

Kolajn napisał(a):

Cóż, mój facet znosił wszystko dzielnie o dziwo, a jedyne co go wykańczało to brak snu od ponad doby :)))Darłam się na całą porodówkę, a on bida był przy mnie. Trzymał, starał się masować, patrzył ja leże i wymiotuję ;)Skończyło się komfortowo, bo cesarką. Nie mam 'rozwalonego' krocza, nie musiał na to patrzeć. Jestem dokładnie taka sama.Ja widziałam córkę 2 sekundy, a on mógł patrzeć jak ją ważą i myją :)  


Ciekawe od kiedy cesarka jest komfortowa - to po pierwsze, a po drugie - rodziłam naturalnie, a uwierz mi - krocza rozwalonego nie mam.

Fajny temat. Ja od siebie dorzucę, że mój facet też do tej drugiej kategorii się zalicza - czyli że instynkt "tacierzyński" dopiero po porodzie :) A przy narodzinach był, wspierał i po wszystkim powiedział, że od teraz jestem jego największą bohaterką :D

Kolajn napisał(a):

Cóż, mój facet znosił wszystko dzielnie o dziwo, a jedyne co go wykańczało to brak snu od ponad doby :)))Darłam się na całą porodówkę, a on bida był przy mnie. Trzymał, starał się masować, patrzył ja leże i wymiotuję ;)Skończyło się komfortowo, bo cesarką. Nie mam 'rozwalonego' krocza, nie musiał na to patrzeć. Jestem dokładnie taka sama.Ja widziałam córkę 2 sekundy, a on mógł patrzeć jak ją ważą i myją :)  
a dlaczego tylko 2 sek.? A gdzie kontakt skóra do skóry? Sorry, ale Twoja wiedza o naturalnym porodzie jest przerażająca.
co do autora wątku - masz anioła a nie żonę, tylko nie ogarniam dlaczego ona w ciąży musiała zajmować się jeszcze Tobą i Twoim niedoinformowaniem. To znaczy, tak ciężko samemu się czegoś dowiedzieć? Wydaje mi się, że po porodzie będzie to typ rodziny 1+2 (matka i 2 dzieci - tak, to drugie to Ty). I już jej współczuję. 
Na marginesie - używaj akapitów przy dłuższych wypowiedziach pisemnych, błędy składniowe tak nie rażą i wygodniej się czyta taki tekst

Ana899 napisał(a):

Kolajn napisał(a):

Cóż, mój facet znosił wszystko dzielnie o dziwo, a jedyne co go wykańczało to brak snu od ponad doby :)))Darłam się na całą porodówkę, a on bida był przy mnie. Trzymał, starał się masować, patrzył ja leże i wymiotuję ;)Skończyło się komfortowo, bo cesarką. Nie mam 'rozwalonego' krocza, nie musiał na to patrzeć. Jestem dokładnie taka sama.Ja widziałam córkę 2 sekundy, a on mógł patrzeć jak ją ważą i myją :)  
a dlaczego tylko 2 sek.? A gdzie kontakt skóra do skóry? Sorry, ale Twoja wiedza o naturalnym porodzie jest przerażająca.co do autora wątku - masz anioła a nie żonę, tylko nie ogarniam dlaczego ona w ciąży musiała zajmować się jeszcze Tobą i Twoim niedoinformowaniem. To znaczy, tak ciężko samemu się czegoś dowiedzieć? Wydaje mi się, że po porodzie będzie to typ rodziny 1+2 (matka i 2 dzieci - tak, to drugie to Ty). I już jej współczuję. Na marginesie - używaj akapitów przy dłuższych wypowiedziach pisemnych, błędy składniowe tak nie rażą i wygodniej się czyta taki tekst

Oj tam,oj tam...wydaje mi sie,ze troche przesadzasz.
Moze zonie autora sprawia przyjemnosc informowanie go o roznych sprawach.Wielu rzeczy nie pisza w poradnikach/internecie itp.Wiele psychologicznych aspektow ciazy moze partnerowi uswiadomic tylko kobieta.Kazda z nas jest inna i kazda z nas przechodzi ciaze inaczej.
Sprawy typu przebieg porodu itp-ok kazdy moze sam sie na ten temat doksztalcic.
Ale zakladanie z gory,ze zona autora bedzie miala model rodziny 1+2 jest niekoniecznie mile z Twojej strony i absolutnie nie musi sie sprawdzic.
Facet sie stara-wyluzuj troche...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.