13 maja 2012, 10:09
Chciałam poruszyć bardzo delikatny temat jakim jest bezpłodność.
Wiadomo, coraz więcej ludzi decyduje się na rodzinę coraz później, wygrywa kariera, życie osobiste realizowanie siebie. Kobiety coraz częściej wybierają wkładki domaciczne, tzw. tampony, nie dbając o higienę, przedłużają czas ich noszenia. To wszystko również wpływa na infekcje wewnątrzmaciczne, które czasami są nawet 'niewidoczne'. To tylko kilka z wielu czynników.
Chciałam wam przedstawić pewną sytuację i poradzić się osób, u których również stwierdzono bezpłodność, bądź pomimo starań nie mają dzieci.
U mojej znajomej zdiagnozowano bezpłodność. Lekarz stwierdził, że praktycznie nie ma szans na to, żeby była w ciąży. Nie wypytywałam ją dokładnie co zdiagnozował, bo widziałam jaka jest tym wszystkim załamana...wspomniała tylko że problem jest dosyć skomplikowany, ponieważ jest problem z zapłodnieniem komórki jajowej a nawet jak dojdzie do zapłodnienia to zarodek obumiera, ponieważ nie może się "wczepić" w ścianę macicy. Moja znajoma straciła sens życia, myśl o macierzyństwie była jej jedynym marzeniem. Ma straszne myśli samobójcze, ostatnio połknęła dużą ilość tabletek...nie wiem co mam robić, jak się zachować? Przecież w domach dziecka jest tyle niechcianych maleństw, które czekają na to żeby ktoś je pokochał ale ona nie bierze tej myśli nawet pod uwagę... Co wy byście zrobiły? Próbowałybyście jej 'przemówić' do rozumu, czy lepiej się nie wtrącać, poczekać? Boję się jednak, że coś jej się stanie.
Ps- Ona nie korzysta z pomocy psychologa. Powiedziała że nie chce o tym słyszeć i że teraz nawet Bóg jej nie pomoże.
- Dołączył: 2012-02-06
- Miasto: Chełm
- Liczba postów: 9990
13 maja 2012, 10:17
Ja ją rozumiem... Myślę, że na jej miejscu zachowywałabym sie i czuła podobnie. Z kolei mam koleżankę, która uważa, że jak ją lub jej partnera dotknie bezpłodność to po prostu zaadoptują dziecko i nie będzie to stanowiło większego problemu. Naprawdę nie wiem jak można pomóc osobie, która tak cierpi, bo to jest okropny ból. Ona nie chce iść do psychologa, zatraciła sens życia i prawdopodobnie wiarę w Boga. Jeśli sama nie zechce sobie pomóc to niestety nic nie będziesz mogła dla niej zrobić. Aha - i ja radziłabym jej teraz nie mówić o możliwości adopcji to może ją tylko zaboleć.
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Dublin
- Liczba postów: 6339
13 maja 2012, 10:20
Po pierwsze-co tampony maja do bezplodnosci? Bezplodna to ona mogla byc cale zycie, dopiero jak sie o dziecko zaczela starac to sie o tym dowiedziala. No chyba ze te starania zostawila na po 35 roku zycia to wtedy plodnosc jest mniejsza, ale bezplodnosci to nie musi oznaczac.
Co do adopcji-nie kazdy jest na to gotowy, szczegolnie ona jesli dopiero zostala zdiagnozowana. Psycholog rzeczywiscie moze by pomogl jak i rozmowa z kims, kto jest w podobnej sytuacji. Jesli nie jestescie bardzo ze soba blisko to nie dziw, ze ona cie nie chce sluchac, moze lepiej zasygnalizuj ta sytuacje jej rodzinie i najblizszym, bo w tym wypadku to oni powinni byc dla niej wsparciem.
- Dołączył: 2010-09-20
- Miasto: B
- Liczba postów: 4650
13 maja 2012, 10:20
jest to naprawde ciężka informacja zwłaszcza dla kobiety. Sama znam pare, która bardzo długo starała sie o dziecko, kilka lat. Próbowali wszystkiego od różnych tabletek po in vitro. Poszło na to od groma pieniędzy, ale nigdy nie udało i im się mieć własnego dziecka. Jakieś 3 mc temu zaadoptowali maluszka. Miał wtedy 4 mc, więc oni wychowują go od małego. Strasznie się cieszą, ponieważ odzyskali radość życia. Ale z adopcją też nie było łatwo, bo z 2 razy im odmówili ( nie ze względów finansowych, bo są bogaci )
- Dołączył: 2011-03-20
- Miasto:
- Liczba postów: 6346
13 maja 2012, 10:22
po prostu byc przy niej, nie namawiac na adopcje, bo do tego trzeba samemu dojrzec. Jezeli pragnela z calych sil wlasnego dziecka, to namiawianie jej na adopcje nie jest zbyt dobrym pomyslem, to nie jest to samo, ani to nie jest "srodek zastepczy". To jakby przyznanie sie do porazki, ze nie mozna posiadac wlasnego dziecka, dlatego najpierw musi przebolec nieplodnosc, a potem ewentulanie moze pomyslec o adopcji. Nie kazda kobieta pragnaca miec dziecko potrafi sie zdecydowac na adpocje, to bardzo trudny problem i niewiadomo jakby na to sie zapatrywal jej partner/maz
Jezeli nie chce skorzystac z pomocy psychologa, to jedne co mozna zrobic to byc przy niej i jezeli ma taka potrzebe to pozwolic jej sie wyplakac, wyzalic, wygadac. Prawdpodobnie nie ma tak naprawde o tym z kim porozmawiac, bo wiele ludzi nie rozumie tego problemu, bo nie mieli z tym do czynienia
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16219
13 maja 2012, 10:23
wiesz, nie oszukujmy się ale dla kobiety zaadoptowanie to nie to samo co urodzenie, przejście całej ciąży i inne sprawy z tym związane. póki co ja wspieraj i pilnuj, żeby nie zrobiła nic głupiego. ona musi przez to przejść, przyjąć to do wiadomości i dopiero potem można próbować z nią rozmawiać o adopcji czy różnych formach leczenia.
- Dołączył: 2011-03-20
- Miasto:
- Liczba postów: 6346
13 maja 2012, 10:26
beatrix, podejrzewam, ze ta kobieta probowala juz wszystkiego, skoro wie, ze nie dochodzi do zagniezdzenia zarodka, a dochodzi do zaplodnienia jajeczka, to prawdopobnie przeszla tez przez in vitro
A moze niech sprobuje porozmawiac na forach, gdzie kobiety maja ten sam problem, latwiej sie wygadac anonimowo i w towarzystwie kobiet, ktore sie z tym rowniez borykaja. Najgorsze wyjscie jakby ja chciala pocieszac jakas kobieta, ktora jest mama maluchow
Edytowany przez silvie1971 13 maja 2012, 10:30
- Dołączył: 2009-11-02
- Miasto: Barcelona
- Liczba postów: 6247
13 maja 2012, 10:49
Nie dziwię jej się, dla kobiety to chyba najgorsza informacja, jaka istnieje..
Kiedy ochłonie, to może zacznie myśleć o adopcji, na razie głupotą jest jej o tym wspominać.
Co innego adoptować dziecko, a co innego nosić maleństwo pod sercem te 9 miesięcy..
Jednak namawiałabym na zdecydowanie się na pomoc specjalisty - psychologa.
Nie wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła..
Jakiś rok temu miałam USG dopochwowe, w sumie przez przypadek (bóle brzucha).
No i dowiedziałam się, że nie mam jajeczka dominującego..
Co oznacza mniej więcej tyle, że mogę mieć problemy z zajściem w ciążę w przyszłości.
Jestem młoda, ale tak mnie wystraszył, że chciałam od razu spróbować, zacząć się starać.
Załamałam się i po prostu myślałam "spróbuję teraz, jeśli nie będę mogła, to zacznę już działać na tę bezpłodność".
29 maja mam kolejne takie USG i zobaczymy, czego tym razem się dowiem..
Edytowany przez Peauela 13 maja 2012, 10:49