Temat: Jak będziesz miała dziecko... czyli o narzekaniu

Hej, mam wśród swoich znajomych i rodziny taką koleżankę i kuzynkę, które za każdym razem "straszą' macierzyństwem. Odkąd jestem w ciąży na każdym! spotkaniu to robią, wygląda to tak: niedługo zobaczysz jak to jest pakować dziecko i siebie na wakacje, jak się os.ra po pachy, jak zacznie ząbkować, jak nie prześpisz każdej nocki, jak usiądzie na środku chodnika i nie będzie chciało iść, jak będzie ciągle chore, jak będzie miało skok rozwojowy, bunt 2latka itd. itp. 

Jestem w ciąży więc na pytanie jak się czuję odpowiadam, że np. ciężko mi w nocy się przekręcać w łóżku bo brzuch i plecy mnie bolą, ooo to zobaczysz za chwile jak będziesz miała większy brzuch. Mam się oszczędzać bo w ciągu 2 tygodniu szyjka się skróciła o 1 cm = psss... mi to się stało przez jedną dobę. Mogę dalej wymieniać, zastanawiam się co się stało, że nie słychać od niektórych kobiet niczego pozytywnego. Raczej każda kobieta jest świadoma decydując się na dzieci, że z takimi sytuacjami przyjedzie jej się zmierzyć. 

Nawet jak temat dotyczy zupełnie czegoś innego np. rozmawiamy o pracy, to koniecznie trzeba dodać no bo z dzieckiem to nie tak prosto wyjść rano z domu bla bla.... 

Zanim dzieci się pojawiły w ich życiu mogłam od nich słyszeć o tym, że nie ogarniają bo praca, studia, dom... Że tak ciężko... Sama byłam w takim miejscu, kiedy pracowałam na 3 zmiany, studia, dom, hobby itd. ale nigdy w ogółe  nie przyszło mi do głowy żeby komuś mówić, że zobaczysz jak będzie 'jak będziesz miał to i to'... 

Czy to wynika z frustracji ? One tego nie wiedziały ? Zrobię sobie dziecko bo każdy ma i teraz będę opowiadać jak to jest do du.py? Nie mam pojęcia skąd się bierze takie piep.rzenie ?

Kompletnie nie wiem jak reagować na tego typu teksty bo takie słowa zaczynają padać w 3/4 rozmowie... Co myślicie ? :D 

Bo niektórzy ludzie w ogóle nie potrafią słuchać i jeśli ktoś się na coś skarży, to nie potrafią podejść z empatią tylko od razu wywalają jak to ONI mają  ciężko. W stylu "nie narzekaj, bo ja mam gorzej". Mam wrażenie, że to nasza typowa narodowa cecha. 

Mnie irytuje przegięcie  w każdą ze stron. Zarówno narzekanie na dziecko tak jak opisujesz jak i kobiety, które sprawiają wrażenie, że macierzyństwo to bajka, cud, miód, malina. Jak zwykle prawda jest gdzieś po środku.

Pasek wagi

Znam to, ale akurat nie na temat macierzyństwa. 

Jak sobie świetnie ze wszystkim poradzisz, zaczną straszyć kolejnymi przykladami, typu "ale jak będzie nastolatkiem to już tak fajnie I łatwo nie będzie" 😂

Olewaj takie nieszczęśliwe męczennice. Na pewno dasz sobie ze wszystkim świetnie radę i zorganizujesz się po swojemu.

Tonya napisał(a):

Bo niektórzy ludzie w ogóle nie potrafią słuchać i jeśli ktoś się na coś skarży, to nie potrafią podejść z empatią tylko od razu wywalają jak to ONI mają  ciężko. W stylu "nie narzekaj, bo ja mam gorzej". Mam wrażenie, że to nasza typowa narodowa cecha. 

Mnie irytuje przegięcie  w każdą ze stron. Zarówno narzekanie na dziecko tak jak opisujesz jak i kobiety, które sprawiają wrażenie, że macierzyństwo to bajka, cud, miód, malina. Jak zwykle prawda jest gdzieś po środku.

O tak. Pamietam jak w dawnej pracy jedna dziewczyna rzucała palenie i było jej bardzo ciężko. Kiedyś napomknęła, że przez to ją strasznie głowa boli, to druga ją zjechała od góry do dołu, że skoro nie rodziła to nie może mieć pojęcia o bólu i w ogóle nic nie wie, na niczym się nie zna i nie powinna narzekać… 😂

A jak nie będziesz miała dziecka, to nie przeżyłaś życia :D

Uważam że 90% kobiet jest nieprzygotowanych do macierzyństwa. Nie z własnej winy tylko przez całą tą słodko pierdzącą otoczkę w mediach. W każdej reklamie dzieci są uśmiechnięte, dzieci zadowolone, matki wymalowane. Nie mówiąc już o mediach społecznościowych, gdzie wszystkie celebrytki w beżowych pokoikach swoich pociech pieją z zachwytu nad tym, że karmienie piersią to transcendentna podróż do samej pramatki Ewy czy inne bzdety. To zderzenie z rzeczywistością może je potem tak poniewiera? Ja sobie starałam wytłumaczyć że to będzie rzeźna i raczej nie narzekam i nie narzekałam. Ale sądzę że większość kobiet ma ciężkie zderzenie z rzeczywistością i stąd ta postawa. 

Pasek wagi

ja mialam 19 lat rodzac pierwsze dziecko, po roku urodzila sie druga corka. Pierwszy rok jasne ze nie byl latwy, nie wychodzilam z pieluch tetrowych i gotowania smoczkow, butelek i pieluch. Jednak nie pamietam zebym tak rozpaczala i narzekala jak teraz to jest popularne. Oczywistym jest ze decydujac sie na dziecko oddajemy czesc siebie, nasz czas i wolnosc. To nasze decyzje. Ja bedac tak mloda nie bylam nijak na to przygotowana , cieszylam sie ze zdalam dobrze mature i w momencie zwatpienia - niepewnosci tlumaczylam sobie - dzieci rodzily sie od wieki wiekow, mamy z tym radzily sobie , wiec i ja poradze. Teraz mam juz duze wnuki, zycie toczy sie dalej.
Nie warto zamartwiac sie na zapas, a jakies durne opowiesci pusc mimo uszu.

Wedlug badan psychologicznych znajdujesz sie teraz na najwyzszym poziomie szczescie ktory powinien utrzymywac sie do urodzenia dziecka. Pozniej ten poziom drastycznie spada I podwyzsza sie wraz opuszczeniem gniazda przez dzieci. Twoje kolezanki sa poprostu cie przed tym przestrzegaja bo to przezyly, ale to bardzo nietaktowne bo masz prawo do swojej chwili szczescia, czyz nie? Po prostu nastepnym razem odpowiedz Im ze chcesz sie nacieszyc chwile i ze sama sie przekonasz na wlasniej skorze na pewno nic cie nie ominie. 

maharettt napisał(a):

dominoa napisał(a):

kinia1992x napisał(a):

Hej, mam wśród swoich znajomych i rodziny taką koleżankę i kuzynkę, które za każdym razem "straszą' macierzyństwem. Odkąd jestem w ciąży na każdym! spotkaniu to robią, wygląda to tak: niedługo zobaczysz jak to jest pakować dziecko i siebie na wakacje, jak się os.ra po pachy, jak zacznie ząbkować, jak nie prześpisz każdej nocki, jak usiądzie na środku chodnika i nie będzie chciało iść, jak będzie ciągle chore, jak będzie miało skok rozwojowy, bunt 2latka itd. itp. 

Jestem w ciąży więc na pytanie jak się czuję odpowiadam, że np. ciężko mi w nocy się przekręcać w łóżku bo brzuch i plecy mnie bolą, ooo to zobaczysz za chwile jak będziesz miała większy brzuch. Mam się oszczędzać bo w ciągu 2 tygodniu szyjka się skróciła o 1 cm = psss... mi to się stało przez jedną dobę. Mogę dalej wymieniać, zastanawiam się co się stało, że nie słychać od niektórych kobiet niczego pozytywnego. Raczej każda kobieta jest świadoma decydując się na dzieci, że z takimi sytuacjami przyjedzie jej się zmierzyć. 

Nawet jak temat dotyczy zupełnie czegoś innego np. rozmawiamy o pracy, to koniecznie trzeba dodać no bo z dzieckiem to nie tak prosto wyjść rano z domu bla bla.... 

Zanim dzieci się pojawiły w ich życiu mogłam od nich słyszeć o tym, że nie ogarniają bo praca, studia, dom... Że tak ciężko... Sama byłam w takim miejscu, kiedy pracowałam na 3 zmiany, studia, dom, hobby itd. ale nigdy w ogółe  nie przyszło mi do głowy żeby komuś mówić, że zobaczysz jak będzie 'jak będziesz miał to i to'... 

Czy to wynika z frustracji ? One tego nie wiedziały ? Zrobię sobie dziecko bo każdy ma i teraz będę opowiadać jak to jest do du.py? Nie mam pojęcia skąd się bierze takie piep.rzenie ?

Kompletnie nie wiem jak reagować na tego typu teksty bo takie słowa zaczynają padać w 3/4 rozmowie... Co myślicie ? :D 

mam 2 synów. Jeden w tym roku 12 lat. Drugi aktualnie 15 miesięcy. Więc jest spora różnica. Nie narzekam. U mnie nie ma że się nie da. Wakacje a co to za problem. Mały miał 6 miesięcy polecieliśmy (dodam pierwszy raz odkąd jesteśmy razem ) zagranicę. 12 dni z dziećmi w Bułgarii. Co się nie da. Do Zakopanego z wózkiem na Morskie Oko, Dolina Chochołowska, termy itp wszystko się da. A dodam, że mały nie spał po nocach. Ja wróciłam 2 miesiące temu do pracy. Mąż jeździ na delegacje bywa poza domem 3 dni w tygodniu. I ogarniam jednego do szkoły, drugiego zawożę do dziadków ( do źlobka dostał się właśnie w tym tygodniu u nas było ogłoszenie wyników ale od września wtedy bedzie na miejscu bez jeźdzenia) także wozimy go 15 km w jedną stronę. A potem do pracy. Po pracy po małego do domu. Ogarnąć małego dużego i inne rzeczy. 

Ja jeżdżę z dziećmi do lekarza sama. Na zajęcia dodatkowe i inne. 

Są ludzie co narzekają na wszystko więc i na ciąże I na dzieci też będą narzekać.

A dodam jeszcze że takiej ciąży jak miałam pierwszą nie życzę nikomu. Oj wtedy miałyby na co narzekać. A jakby zobaczyły jaki Ja miałam brzuch to pewnie wg nich wogole w nocy nie spałam bo się nie da. 

morskie oko to jeszcze luzik ale nie wyobrażam sobie term czy basenu. Przecież się musisz maluchem zajmowac calutki czas a 12 latek tak pływa samopas? No chyba że jest super pływakiem . Ja bym się bała.

Muszę trochę jednak skorygować to co napisałam.  Jestem ja i jest tata. Starszy pływa. Starszy cały czas na oku. Młodszy ze mną albo z tatą. Ja jestem nie pływająca więc wchodzę tylko do wody z młodszym, z kółkiem specjalnym żeby się z nim pochlapac trochę i oczywiście nie na głęboką wodę.  Jak wchodzi z mężem  to mąż z nim troche cwiczy pływanie. Maly bardzo lubi wodę. Albo siedzimy w jacuzzi. Albo idziemy na basenik dla maluszków. U moich znajomych z dziećmi to normalne wyjście.

Ale to znaczy, że z dziećmi nie moglabyś pojechać nad morze, czy na wakacje gdzie jest basen. A nawet tak jak my w góry i na termy.


Tonya napisał(a):

Bo niektórzy ludzie w ogóle nie potrafią słuchać i jeśli ktoś się na coś skarży, to nie potrafią podejść z empatią tylko od razu wywalają jak to ONI mają  ciężko. W stylu "nie narzekaj, bo ja mam gorzej". Mam wrażenie, że to nasza typowa narodowa cecha. 

Mnie irytuje przegięcie  w każdą ze stron. Zarówno narzekanie na dziecko tak jak opisujesz jak i kobiety, które sprawiają wrażenie, że macierzyństwo to bajka, cud, miód, malina. Jak zwykle prawda jest gdzieś po środku.

Mi jak moja mama mówi, że jest niewyspana, bo od 2 miesięcy wstaje w nocy do psa 3 razy to jest to dla mnie niesamowicie wkur@#$jące, bo ja bym tak chciała. Przez 1,5 roku wstawałam w nocy co godzinę albo pół przez całe noce i to czasem musiałam dziecko nosić z pół godziny zanim zasnęło. Ostatnio 5-6 razy w nocy to taka norma. Jak wstaję tylko 3 razy co się zdarza rzadko to już nawet nic nie mówię, bo to dla mnie dobra noc. Także na tej zasadzie.



Pasek wagi

Ucinam, albo mocno ograniczam kontakty z takimi osobami. Mam kuzynkę, która ma do wszystkich pretensje że zostaje sama z dwójką małych dzieci i nikt jej nie chce pomóc. No ale nikt jej nie chce pomóc, bo jest rozszczeniowa, wiecznie narzeka i ma do wszystkich pretensje. Przy czym nie wiem, z tego co ja widzę, to często jest tak, że jak rodzice są w miarę pogodni, to dzieci też, a jak ktoś jest chodzącym kłębem nerwów to się potem przenosi na dzieci (przynajmniej w jej przypadku tak jest). Nie ma co tkwić w takim towarzystwie, bo tacy ludzie się nie zmieniają. Stopniowo coraz więcej ludzi się od nich odsuwa i zamiast z tego wyciągnąć lekcje, że może trzeba się zmienić, to jeszcze bardziej osaczają te osoby, które je jakoś tolerują. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.