> ze znanych mi 30latek, wiekszosc juz jest po
> rozwodzie; ten wczesnomlodzienczy ped do
> malzenstwa, jako gwarantu niezaleznosci
> doroslosci, odbija sie czasem czkawka...Nie wiem
> jaki jest odpowiedni wiek na malzenstwo, ale
> nieporozumieniem jest traktowanie malzenstwa jako
> utraty wolnosci. Nie rozumiem powtarzanego dosc
> czesto stwierdzenia, ze trzeba sie wyszalec przed
> slubem. A po slubie to juz co? kapcie i schabowy w
> niedziele? Ok, rozumiem, ze chodzi o szalenstwa
> serca ;-) ale jesli jest sie w stalym zwiazku (bez
> papierkow) to takie szalenstwa takze nie wchodza w
> gre. Przynajmniej w moim odczuciu.Moze dlatego
> sama na staly zwiazek zdecydowalam sie pozno (nie
> czulam potrzeby bycia z kims na stale), ale
> wspolne zycie to dla mnie nadal zabawa, podroze,
> imprezy, kino, teatr, wyglupy, wspolne poranki
> przy kawie i oplacanie rachunkow za dom. Nie
> gotuje obiadkow, a moj partner sam prasuje wlasne
> koszule i potrafi wlaczyc pralke. Poza tym
> dlaczego tak wiele z Was uwaza, ze malzenstwo to
> jakis stan nadzwyczajny, w ktorym trzeba zmienic
> sie w nudziare gotujaca obiady i wiecznie
> zmeczona? Bycie razem wcale takie nie musi byc, to
> kwestia wychowania i osobowosci. Poza tym w Polsce
> wzorzec malzenstwa traci latami 50tymi, moze
> dlatego jest taki archaiczny.Mi malzenstwo nie
> jest mi potrzebne. W sukniach balowych sie juz
> bawilam, nie czuje potrzeby kupowania bialej
> 'bezy"I nawet dziecko tego nie zmieni. Argument ze
> slub to dowod na wzajemne uczucia wlozylabym
> miedzy ksiazki. Slub nie jest dowodem niczego;
> jesli juz to najczesciej wpadki, badz przemoznej
> checi kupienia sobie sukni i zrobienia wesele.
> Ach, w Polsce czesto uwaza sie ze nie mozna miec
> dziecka bez slubu. Otoz mozna. I tez ma 10
> paluszkow u roak i 10 u nog. I mozna je tak samo
> uszczesliwic, jak i unieszczesliwic, bez wzgledu
> na swoj stan cywilny.Malzenstwo takze nie jest
> gwarantem wiecznej szczesliwosci. Bez wzgledu na
> to czy jest sie w nieformalnym zwiazku (mam na
> mysli wspolne zycie, a nie randki) czy w
> malzenstwie bycie razem wymaga pracy i
> kompromisow. Za to po slubie ludzie dosc czesto
> sobie 'odpuszczaja', tak jakby papier 'na milosc'
> zwalnial z wszelkich obowiazkow.Nie jestem
> przeciwniczka malzenstwa; jesli komus z tym
> dobrze, to voila! ale malzenstwo nie zmienia ludzi
> na lepszych (jesli nimi nie byli dla siebie), a
> czasem wrecz odwrotnie (wystarczy chocby poczytac
> vitaliowe wpisy w stylu " zmienil sie po slubie,
> co mam robic?"
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią.