- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 maja 2016, 12:40
Witajcie dziewczyny,jestem załamana mam ślub 17 czerwca i mieliśmy 90 osob do dziś mieli dać odpowiedź. I okazało się,że zostało 70. Czy wypada miesiac przed ślubem kogoś doprosić? Co mam robić? Nie chciałam takiego małego wesela:-( to ma być mój wymarzony,a jak na razie nie idzie ku temu. Jeszcze fryzjerka zostawiła mnie na lodzie.
14 maja 2016, 23:23
Jak bym miała taką sytuację to bym sobie zaprosiła jakiś dalszych znajomych. Przyjaciele i bliska rodzina już pewnie byli zaproszeni, dalszej rodziny nie ma sensu zapraszać bo się albo poczują jak gorszego sortu jak Wilena, albo i tak odmówią. A dalsi znajomi nie powinni mieć w ogóle o pretensji bo są dalszymi znajomymi i raczej mają tego świadomość, że mam lepszy kontakt z innymi ludźmi. Jak będą chcieli przyjść - przyjdą. Jak nie - to nie. Ja znam sporo ludzi, z którymi mam sporadyczny kontakt parę razy do roku, których naprawdę lubię I myślę, że poszłabym tym tropem w takiej sytuacji ;)
Edytowany przez .Jota 14 maja 2016, 23:26
15 maja 2016, 09:49
ja zaproszenia rozwozilam 2,5 miesiaca wczesniej a teraz wszyscy na ostatni dzien dali odpowiedzi.
15 maja 2016, 09:51
Moim zdaniem żenada. Wesele to dzień który spędza się w gronie najbiższych! Na moim będzie max 30 osób. Ciesz się, że nie przyjdą wszyscy mniej wydasz :P Ja nie ogarniam po co te wesela z wielką pompa? Żeby się goście nażarli i napili za wasze? Z większością i tak zapewne nie masz kontaktu na co dzień.
15 maja 2016, 11:00
Nie wiesz czy nie wie. Może nie wiedzieć, a może znać kogoś kto był wcześniej zaproszony i wiedzieć, że gości już wcześniej zaproszono. No a potwierdzenie jest takim "ciosem za cios", po prostu odpowiedzią chamstwem na chamstwo. Oczywiście, że o niemądre i nietaktowne, ale właśnie o to chodzi żeby było równie niemądre i nietaktowne co dopraszanie "drugiego sortu". Niestety w tym wypadku zachowanie się z klasą (czyli grzeczna odmowa) by powodowało, że ktoś kto się zachowuje w paskudny sposób pozostaje bezkarny i nie ponosi żadnych konsekwencji swojego zachowania.to nie zmienia faktu, że dana osoba nie wie czy była na 'pierwszej liście' czy też nie;] może po prostu pomyśleć, że młodzi późno zabrali się za wręczanie zaproszeń.. a potwierdzanie, że się przyjdzie by później ludzi olać w dzień ich ślubu (złośliwie) ? bardzo "mądre" i taktowne.Ja widzę, dla mnie takie dopraszanie to jasny sygnał, że ktoś dzieli gości na lepszych i gorszych, tych pierwszego i drugiego sortu. Takie to przedmiotowe traktowanie, w końcu chodzi o ludzi, nie o klasy towaru na dziale mięsnym. A tłumaczenie "bo wesele kosztuje" tylko pogarsza sprawę - takie zapraszanie gości, żeby się zwróciło za talerzyk, a nie dlatego że naprawdę się chciało z nimi spędzić czas. Oczywiście każdy to może odbierać inaczej, jeżeli dla kogoś to nie jest uwłaczające to dobrze - niech idzie i się bawi z młodą parą. Tylko różne ludzie mają podejście, więc warto mieć świadomość, że można równie dobrze zyskać gości, co stracić znajomych.hmm a ja uwazam, ze przesadzacie. chyba kazdy wie, że wesele to kosztowna impreza i wszystkich zaprosic sie nie da, nawet jakby sie chcialo. jesli bylaby to dalsza dla mnie osoba, któa darze sympatia (bo gdyby to byla bliska osoba to wiadomo, ze juz bym byla zaproszona pewnie) to czemu nie? Nawet nie ma co ukrywac i no wcale nie na zasadzie bo "kasia nie mogla" tylko raczej przepraszamy, ze nie moglismy sobie pozwolic na zaproszenie wszystkich wczesniej, ale skoro mamy teraz taka mozliwosc to bedzie nam milo jak wpadniecie - nie widze tu nic uwlaczajacego.Jak dla mnie dopraszanie kogoś to słaby pomysł - "przyjdź koniecznie, nagle jest dla Ciebie miejsce, bo Kasia nie mogła". Chyba bym z czystej wrodzonej złośliwości potwierdziła, a potem nic nie mówiąc nie przyszła - jako nauczka dla kogoś, że gości się tak nie traktuje.
ja to już dawno zauważyłam, że wieeeleee osób zapraszanych na wesela ma w zwyczaju "gwiazdorzyć" i nie dość, że nie informują do ostatniej chwili czy w ogóle będą, to jeszcze wystawiają ludzi do wiatru w dzień ich ślubu, kiedy już odwołać rezerwacji dla nich się nie da i trzeba zapłacić za to co by zjedli.. to jest dopiero chamstwo..
ja wiem, że wśród moich naprawdę super znajomych były takie osoby, które mówiły wprost, że kiepsko stoją finansowo i impreza jest tylko dla rodziny, ale chętnie by mnie widzieli w kościele.. i wtedy taka sytuacja przykładowo jest spoko jakby się nagle "zwolniły miejsca" i mogliby mnie doprosić (ale ja to jestem jak widać wyrozumiała w tym względzie;)) i w sumie takie sytuacje miałam na myśli jakichś dobrych znajomych, których okrojony budżet nie pozwolił zaprosić. ale jak widać są osoby, które to mega uraża takie zaproszenie, więc ryzykowna sprawa ;)
15 maja 2016, 12:57
Ja widzę, dla mnie takie dopraszanie to jasny sygnał, że ktoś dzieli gości na lepszych i gorszych, tych pierwszego i drugiego sortu. Takie to przedmiotowe traktowanie, w końcu chodzi o ludzi, nie o klasy towaru na dziale mięsnym. A tłumaczenie "bo wesele kosztuje" tylko pogarsza sprawę - takie zapraszanie gości, żeby się zwróciło za talerzyk, a nie dlatego że naprawdę się chciało z nimi spędzić czas. Oczywiście każdy to może odbierać inaczej, jeżeli dla kogoś to nie jest uwłaczające to dobrze - niech idzie i się bawi z młodą parą. Tylko różne ludzie mają podejście, więc warto mieć świadomość, że można równie dobrze zyskać gości, co stracić znajomych.hmm a ja uwazam, ze przesadzacie. chyba kazdy wie, że wesele to kosztowna impreza i wszystkich zaprosic sie nie da, nawet jakby sie chcialo. jesli bylaby to dalsza dla mnie osoba, któa darze sympatia (bo gdyby to byla bliska osoba to wiadomo, ze juz bym byla zaproszona pewnie) to czemu nie? Nawet nie ma co ukrywac i no wcale nie na zasadzie bo "kasia nie mogla" tylko raczej przepraszamy, ze nie moglismy sobie pozwolic na zaproszenie wszystkich wczesniej, ale skoro mamy teraz taka mozliwosc to bedzie nam milo jak wpadniecie - nie widze tu nic uwlaczajacego.Jak dla mnie dopraszanie kogoś to słaby pomysł - "przyjdź koniecznie, nagle jest dla Ciebie miejsce, bo Kasia nie mogła". Chyba bym z czystej wrodzonej złośliwości potwierdziła, a potem nic nie mówiąc nie przyszła - jako nauczka dla kogoś, że gości się tak nie traktuje.
tzn. ja rozumiem o co ci (i wam innym chodzi), ale przeciez jasne, że jest rodzina, blizsi i dalsi znajomi, taka hierarchia zawsze jest i nie chodzi to o gorszych lepszych. No i co do tego ze wesel kosztuje, ja nie myslalam o tym w kategori zwortow za talerzyk tylko raczej ze wlasnie za kazdego goscia sie placi wiec trudno zeby zaplacic za wszytskich ludzi, ktorych sie zna. No ale tez prawda jest, że pewnie niektórzy odmowia z tego powodu, ale np. ja bym nie odmówila
15 maja 2016, 15:04
owszem mam wlasnie kontakt z tymi co sa zaproszeni.