- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 lutego 2015, 09:52
W tytule miał być cudzysłów "przerażona":)
Chyba łapię doła. Ja, optymistka, zaczynam tracić kontrolę. Bardzo się cieszę z rozwoju wydarzeń, ale chyba za dużo. Oświadczyny 2 tygodnie temu. Przeświadczona problemami z salą, zespołem - zaczęliśmy szukać i niby już mamy. Ale zaraz potem wyszła decyzja o kupnie mieszkania. Wiąże się to z kredytem. Ślub 7 maj 2016 - niby daleko. Ale logistyka ciężka, bo mój T. pochodzi z miejsca odległego o 400 km, sporo gości będzie potrzebowało noclegu. Wszystko wiąże się z kosztami. A przez cały temat przeplata się wizja mieszkania. Zdolność mamy ogromną, ale wkład niewielki (20tys.). Do tego pomoc przy weselu będzie tylko ze strony moich rodziców, a i tak nie chcę ich za bardzo obciążać. I mimo, że bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, nie mogę wręcz doczekać, to jestem strasznie przytłoczona tymi dwoma świeżymi tematami :( i właśnie mój T skończył urlop, czyli znowu będzie tylko w weekendy :(
I niestety "to nie róbcie wesela" nie da tu za wiele. Marzyłam o tym pięknym dniu. Tylko czuję się tak jakoś - zagubiona :(
A jakby tego było mało - waga niby spada, ale marzeniem byłoby mieć w dniu wesela 55. Mam 75 :(:(:(
Edit: Kupno mieszkania było gdzieś z tyłu głowy, ale teraz wyszła taka decyzja. Wynajmować już nie będziemy, bo tułaliśmy się chyba po 4 mieszkaniach. Teraz mieszkamy u rodziców, ale jednak chcemy na swoim.
No i kredytu nie bierzemy absolutnie na ślub i wesele. To jest zaoszczędzone. Gości będzie 200-250. Ale to nie jest fanaberia. Taką mam rodzinę. Mama 8 rodzeństwa, tata 7, koło 40 sztuk samego kuzynostwa, które ma rodziny. Żyjemy blisko siebie, mam mało znajomych spoza grona rodziny bo z nimi spędzam najwięcej czasu. Więc nie można zrobić 100 bo sama się będę źle czuła z tym. Albo 12 osób, albo wymieniona cyfra :)
Edytowany przez FitnessGirlToday 10 lutego 2015, 11:02
10 lutego 2015, 13:24
Niestety, ale argument, że wspomnienia leczą duszę wcale do mnie nie trafia, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi wydanie kwoty spokojnie pokrywającej połowię mieszkania w dobrej dzielnicy. To moją duszę by bardzo, ale to bardzo rozeźliło i do końca życia wypominałabym sobie jak mogłam być tak głupia i roztrwonić tyle pieniędzy na jedną noc, po której będę umierać na wypłukanie kwasu mlekowego z mięśni. Ale jak wspomniałam wyżej mistyka wspólnych wspomnień, które umilą mi resztę życia jest dla mnie trochę jak fizyka kwantowa, której nigdy nie potrafiłam pojąć. Mam w sobie chyba za dużo męskich cech.ale to wlasnie wspomnienia to jest to czego nigdy nikt nam nei odbierze. Wspomnienia lecza dusze i umilaja zycie. Z tym, ze czego oczy nie widza tego sercu nei zal ;). My cywilny bralismy tylko we dwoje, bez swiadkow nawet, jedynie pani urzednik byla. I tez wspominam to fantastycznie. Pojechalismy przed praca, na 8 do urzedu, slnko pieknie swiecilo, wzielismy slub, kupilismy w piekarni ciasto i pojechalismy do tesciow na kawe ;) a potem do pracy :P.Ale piękny ślub można zrobić i bez 250 zaproszonych gości. Czy będzie piękny czy też nie zależy tylko i wyłącznie od Twojego nastawienia i kreatywności. Widziałam uroczy ślub na plaży, gdzie gości była dosłownie garstka i taki nieco większy (może łącznie 50 osób) w zabytkowym kościele, potem para młoda zjadła z rodzicami i najbliższymi przyjaciółmi uroczysty obiad, po czym państwo wyjechali w podróż poślubną w jakiś dziki zakątek globu. Byłam też na weselu, w które wtopiono prawie 100 tysięcy złotych (ponad 200 gości) i, wybaczcie, nie jestem romantyczna z natury, więc dla mnie jedna noc nie była tego warta. A i został też kredyt, ale to siedziało na barkach rodziców.Łatwo wydać oszczędności swojego życia na jedną imprezę, ale pamiętaj: to tylko impreza. Za dziesięć lat zostaną tylko mgliste wspomnienia, pięć par kompletnie niedobranej pościeli, trzy żelazka i zestaw aluminiowych garnków.W tytule miał być cudzysłów "przerażona":)Chyba łapię doła. Ja, optymistka, zaczynam tracić kontrolę. Bardzo się cieszę z rozwoju wydarzeń, ale chyba za dużo. Oświadczyny 2 tygodnie temu. Przeświadczona problemami z salą, zespołem - zaczęliśmy szukać i niby już mamy. Ale zaraz potem wyszła decyzja o kupnie mieszkania. Wiąże się to z kredytem. Ślub 7 maj 2016 - niby daleko. Ale logistyka ciężka, bo mój T. pochodzi z miejsca odległego o 400 km, sporo gości będzie potrzebowało noclegu. Wszystko wiąże się z kosztami. A przez cały temat przeplata się wizja mieszkania. Zdolność mamy ogromną, ale wkład niewielki (20tys.). Do tego pomoc przy weselu będzie tylko ze strony moich rodziców, a i tak nie chcę ich za bardzo obciążać. I mimo, że bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, nie mogę wręcz doczekać, to jestem strasznie przytłoczona tymi dwoma świeżymi tematami :( i właśnie mój T skończył urlop, czyli znowu będzie tylko w weekendy :(I niestety "to nie róbcie wesela" nie da tu za wiele. Marzyłam o tym pięknym dniu. Tylko czuję się tak jakoś - zagubiona :(A jakby tego było mało - waga niby spada, ale marzeniem byłoby mieć w dniu wesela 55. Mam 75 :(:(:(Edit: Kupno mieszkania było gdzieś z tyłu głowy, ale teraz wyszła taka decyzja. Wynajmować już nie będziemy, bo tułaliśmy się chyba po 4 mieszkaniach. Teraz mieszkamy u rodziców, ale jednak chcemy na swoim. No i kredytu nie bierzemy absolutnie na ślub i wesele. To jest zaoszczędzone. Gości będzie 200-250. Ale to nie jest fanaberia. Taką mam rodzinę. Mama 8 rodzeństwa, tata 7, koło 40 sztuk samego kuzynostwa, które ma rodziny. Żyjemy blisko siebie, mam mało znajomych spoza grona rodziny bo z nimi spędzam najwięcej czasu. Więc nie można zrobić 100 bo sama się będę źle czuła z tym. Albo 12 osób, albo wymieniona cyfra :)
Metafor czar <3
I tak, tak, za dużo męskich cech - racjonalne i pragmatyczne (w tym dobrym tego słowa znaczeniu) podejście do życia w pakiecie z tendencją do przedkładania rozumu nad wizjami z ckliwych romansideł ;) Jak ktoś jest na tyle ustawiony finansowo, że zamiast wykałaczki używa złotej karty kredytowej to robi bal na 100 par, ale jak ktoś planuje kredyt i ma problemy z wkładem na mieszkanie, a chce robić bal na 125 (sic!) par, to chyba jednak pojawia się jakiś zgrzyt?
10 lutego 2015, 13:31
Metafor czar <3I tak, tak, za dużo męskich cech - racjonalne i pragmatyczne (w tym dobrym tego słowa znaczeniu) podejście do życia w pakiecie z tendencją do przedkładania rozumu nad wizjami z ckliwych romansideł ;) Jak ktoś jest na tyle ustawiony finansowo, że zamiast wykałaczki używa złotej karty kredytowej to robi bal na 100 par, ale jak ktoś planuje kredyt i ma problemy z wkładem na mieszkanie, a chce robić bal na 125 (sic!) par, to chyba jednak pojawia się jakiś zgrzyt?Niestety, ale argument, że wspomnienia leczą duszę wcale do mnie nie trafia, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi wydanie kwoty spokojnie pokrywającej połowię mieszkania w dobrej dzielnicy. To moją duszę by bardzo, ale to bardzo rozeźliło i do końca życia wypominałabym sobie jak mogłam być tak głupia i roztrwonić tyle pieniędzy na jedną noc, po której będę umierać na wypłukanie kwasu mlekowego z mięśni. Ale jak wspomniałam wyżej mistyka wspólnych wspomnień, które umilą mi resztę życia jest dla mnie trochę jak fizyka kwantowa, której nigdy nie potrafiłam pojąć. Mam w sobie chyba za dużo męskich cech.ale to wlasnie wspomnienia to jest to czego nigdy nikt nam nei odbierze. Wspomnienia lecza dusze i umilaja zycie. Z tym, ze czego oczy nie widza tego sercu nei zal ;). My cywilny bralismy tylko we dwoje, bez swiadkow nawet, jedynie pani urzednik byla. I tez wspominam to fantastycznie. Pojechalismy przed praca, na 8 do urzedu, slnko pieknie swiecilo, wzielismy slub, kupilismy w piekarni ciasto i pojechalismy do tesciow na kawe ;) a potem do pracy :P.Ale piękny ślub można zrobić i bez 250 zaproszonych gości. Czy będzie piękny czy też nie zależy tylko i wyłącznie od Twojego nastawienia i kreatywności. Widziałam uroczy ślub na plaży, gdzie gości była dosłownie garstka i taki nieco większy (może łącznie 50 osób) w zabytkowym kościele, potem para młoda zjadła z rodzicami i najbliższymi przyjaciółmi uroczysty obiad, po czym państwo wyjechali w podróż poślubną w jakiś dziki zakątek globu. Byłam też na weselu, w które wtopiono prawie 100 tysięcy złotych (ponad 200 gości) i, wybaczcie, nie jestem romantyczna z natury, więc dla mnie jedna noc nie była tego warta. A i został też kredyt, ale to siedziało na barkach rodziców.Łatwo wydać oszczędności swojego życia na jedną imprezę, ale pamiętaj: to tylko impreza. Za dziesięć lat zostaną tylko mgliste wspomnienia, pięć par kompletnie niedobranej pościeli, trzy żelazka i zestaw aluminiowych garnków.W tytule miał być cudzysłów "przerażona":)Chyba łapię doła. Ja, optymistka, zaczynam tracić kontrolę. Bardzo się cieszę z rozwoju wydarzeń, ale chyba za dużo. Oświadczyny 2 tygodnie temu. Przeświadczona problemami z salą, zespołem - zaczęliśmy szukać i niby już mamy. Ale zaraz potem wyszła decyzja o kupnie mieszkania. Wiąże się to z kredytem. Ślub 7 maj 2016 - niby daleko. Ale logistyka ciężka, bo mój T. pochodzi z miejsca odległego o 400 km, sporo gości będzie potrzebowało noclegu. Wszystko wiąże się z kosztami. A przez cały temat przeplata się wizja mieszkania. Zdolność mamy ogromną, ale wkład niewielki (20tys.). Do tego pomoc przy weselu będzie tylko ze strony moich rodziców, a i tak nie chcę ich za bardzo obciążać. I mimo, że bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, nie mogę wręcz doczekać, to jestem strasznie przytłoczona tymi dwoma świeżymi tematami :( i właśnie mój T skończył urlop, czyli znowu będzie tylko w weekendy :(I niestety "to nie róbcie wesela" nie da tu za wiele. Marzyłam o tym pięknym dniu. Tylko czuję się tak jakoś - zagubiona :(A jakby tego było mało - waga niby spada, ale marzeniem byłoby mieć w dniu wesela 55. Mam 75 :(:(:(Edit: Kupno mieszkania było gdzieś z tyłu głowy, ale teraz wyszła taka decyzja. Wynajmować już nie będziemy, bo tułaliśmy się chyba po 4 mieszkaniach. Teraz mieszkamy u rodziców, ale jednak chcemy na swoim. No i kredytu nie bierzemy absolutnie na ślub i wesele. To jest zaoszczędzone. Gości będzie 200-250. Ale to nie jest fanaberia. Taką mam rodzinę. Mama 8 rodzeństwa, tata 7, koło 40 sztuk samego kuzynostwa, które ma rodziny. Żyjemy blisko siebie, mam mało znajomych spoza grona rodziny bo z nimi spędzam najwięcej czasu. Więc nie można zrobić 100 bo sama się będę źle czuła z tym. Albo 12 osób, albo wymieniona cyfra :)
Zawsze miałam sobie więcej z Lisbeth Salander niż Kopciuszka :D
Edit: Jeśli ktoś jest multimilionerem, niech zaprasza i samą królową Elżbietę na uroczystość zaślubin na Wawelu, ale większość par, których tytuły naukowe znacznie przewyższają zdolności intelektualne boryka się później z prozą życia, tj. skąd wziąć pieniądze na buciki dla dziecka, ratę, bo frank poszedł w górę (jak mógł?!), etc.
Mam czasem przykre wrażenie, że ludzie na co dzień zapominają używać głowy.
Edytowany przez Aksiuszka 10 lutego 2015, 13:39
10 lutego 2015, 13:39
Zawsze miałam sobie więcej z Lisbeth Salander niż Kopciuszka :DMetafor czar <3I tak, tak, za dużo męskich cech - racjonalne i pragmatyczne (w tym dobrym tego słowa znaczeniu) podejście do życia w pakiecie z tendencją do przedkładania rozumu nad wizjami z ckliwych romansideł ;) Jak ktoś jest na tyle ustawiony finansowo, że zamiast wykałaczki używa złotej karty kredytowej to robi bal na 100 par, ale jak ktoś planuje kredyt i ma problemy z wkładem na mieszkanie, a chce robić bal na 125 (sic!) par, to chyba jednak pojawia się jakiś zgrzyt?Niestety, ale argument, że wspomnienia leczą duszę wcale do mnie nie trafia, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi wydanie kwoty spokojnie pokrywającej połowię mieszkania w dobrej dzielnicy. To moją duszę by bardzo, ale to bardzo rozeźliło i do końca życia wypominałabym sobie jak mogłam być tak głupia i roztrwonić tyle pieniędzy na jedną noc, po której będę umierać na wypłukanie kwasu mlekowego z mięśni. Ale jak wspomniałam wyżej mistyka wspólnych wspomnień, które umilą mi resztę życia jest dla mnie trochę jak fizyka kwantowa, której nigdy nie potrafiłam pojąć. Mam w sobie chyba za dużo męskich cech.ale to wlasnie wspomnienia to jest to czego nigdy nikt nam nei odbierze. Wspomnienia lecza dusze i umilaja zycie. Z tym, ze czego oczy nie widza tego sercu nei zal ;). My cywilny bralismy tylko we dwoje, bez swiadkow nawet, jedynie pani urzednik byla. I tez wspominam to fantastycznie. Pojechalismy przed praca, na 8 do urzedu, slnko pieknie swiecilo, wzielismy slub, kupilismy w piekarni ciasto i pojechalismy do tesciow na kawe ;) a potem do pracy :P.Ale piękny ślub można zrobić i bez 250 zaproszonych gości. Czy będzie piękny czy też nie zależy tylko i wyłącznie od Twojego nastawienia i kreatywności. Widziałam uroczy ślub na plaży, gdzie gości była dosłownie garstka i taki nieco większy (może łącznie 50 osób) w zabytkowym kościele, potem para młoda zjadła z rodzicami i najbliższymi przyjaciółmi uroczysty obiad, po czym państwo wyjechali w podróż poślubną w jakiś dziki zakątek globu. Byłam też na weselu, w które wtopiono prawie 100 tysięcy złotych (ponad 200 gości) i, wybaczcie, nie jestem romantyczna z natury, więc dla mnie jedna noc nie była tego warta. A i został też kredyt, ale to siedziało na barkach rodziców.Łatwo wydać oszczędności swojego życia na jedną imprezę, ale pamiętaj: to tylko impreza. Za dziesięć lat zostaną tylko mgliste wspomnienia, pięć par kompletnie niedobranej pościeli, trzy żelazka i zestaw aluminiowych garnków.W tytule miał być cudzysłów "przerażona":)Chyba łapię doła. Ja, optymistka, zaczynam tracić kontrolę. Bardzo się cieszę z rozwoju wydarzeń, ale chyba za dużo. Oświadczyny 2 tygodnie temu. Przeświadczona problemami z salą, zespołem - zaczęliśmy szukać i niby już mamy. Ale zaraz potem wyszła decyzja o kupnie mieszkania. Wiąże się to z kredytem. Ślub 7 maj 2016 - niby daleko. Ale logistyka ciężka, bo mój T. pochodzi z miejsca odległego o 400 km, sporo gości będzie potrzebowało noclegu. Wszystko wiąże się z kosztami. A przez cały temat przeplata się wizja mieszkania. Zdolność mamy ogromną, ale wkład niewielki (20tys.). Do tego pomoc przy weselu będzie tylko ze strony moich rodziców, a i tak nie chcę ich za bardzo obciążać. I mimo, że bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, nie mogę wręcz doczekać, to jestem strasznie przytłoczona tymi dwoma świeżymi tematami :( i właśnie mój T skończył urlop, czyli znowu będzie tylko w weekendy :(I niestety "to nie róbcie wesela" nie da tu za wiele. Marzyłam o tym pięknym dniu. Tylko czuję się tak jakoś - zagubiona :(A jakby tego było mało - waga niby spada, ale marzeniem byłoby mieć w dniu wesela 55. Mam 75 :(:(:(Edit: Kupno mieszkania było gdzieś z tyłu głowy, ale teraz wyszła taka decyzja. Wynajmować już nie będziemy, bo tułaliśmy się chyba po 4 mieszkaniach. Teraz mieszkamy u rodziców, ale jednak chcemy na swoim. No i kredytu nie bierzemy absolutnie na ślub i wesele. To jest zaoszczędzone. Gości będzie 200-250. Ale to nie jest fanaberia. Taką mam rodzinę. Mama 8 rodzeństwa, tata 7, koło 40 sztuk samego kuzynostwa, które ma rodziny. Żyjemy blisko siebie, mam mało znajomych spoza grona rodziny bo z nimi spędzam najwięcej czasu. Więc nie można zrobić 100 bo sama się będę źle czuła z tym. Albo 12 osób, albo wymieniona cyfra :)
No tak, bo dziewczyna tak charakterologicznie słaba, że daje sobą pomiatać dwóm sistrom i macosze i tak ciamajdowata, że nie potrafi upilnować własnego buta, jest wzorem wszelkich cnót :D
10 lutego 2015, 13:41
Dołożę swoje "3 grosze". W ubiegłym roku brałam ślub, było wesele przeciętnej wielkości (80 osób + dzieci) i stwierdzam, że to był błąd. Finansowy. Nie mieliśmy w planie kupna mieszkania, ale remont piętra domu i teraz widzę, że gdyby nie wesele już dawno byśmy temat zamknęli, a tak walczymy z wykończeniem (Mimo, że maż sam robi bo pracuje w budowlance). Wesele jest ogromnym wydatkiem pieniędzy i czasu (jedziesz, załatwiasz, dzwonisz, próbujesz, dogadujesz pewne sprawy itd), który też ma wartość, bo trzeba z pracy wyjść wcześniej, dojechać. Wiem, że zamiana wszystkiego na pieniądze okropnie spłyca przeżywanie, ale niestety wspomnieniami jeszcze nikt nie zapłacił w sklepie. Mimo iż wesele było robione ekonomicznie (znajomy rodziców - właściciel sali właściwie zrobił nam wesele po kosztach; alkohol i napoje - kuzynka pracuje w hurtowni napojów, więc miała z rabatem, a resztę oddaliśmy, tak samo po znajomości była załatwiona kwiaciarnia, obrączki, kamerzysta) mimo to, za cenę tej imprezy mielibyśmy już dawno skończony remont i jeszcze by zostało. Ale za to mogę pooglądać w niedokończonej kuchni zdjęcia z wesela...
10 lutego 2015, 13:41
No tak, bo dziewczyna tak charakterologicznie słaba, że daje sobą pomiatać dwóm sistrom i macosze i tak ciamajdowata, że nie potrafi upilnować własnego buta, jest wzorem wszelkich cnót :DZawsze miałam sobie więcej z Lisbeth Salander niż Kopciuszka :DMetafor czar <3I tak, tak, za dużo męskich cech - racjonalne i pragmatyczne (w tym dobrym tego słowa znaczeniu) podejście do życia w pakiecie z tendencją do przedkładania rozumu nad wizjami z ckliwych romansideł ;) Jak ktoś jest na tyle ustawiony finansowo, że zamiast wykałaczki używa złotej karty kredytowej to robi bal na 100 par, ale jak ktoś planuje kredyt i ma problemy z wkładem na mieszkanie, a chce robić bal na 125 (sic!) par, to chyba jednak pojawia się jakiś zgrzyt?Niestety, ale argument, że wspomnienia leczą duszę wcale do mnie nie trafia, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi wydanie kwoty spokojnie pokrywającej połowię mieszkania w dobrej dzielnicy. To moją duszę by bardzo, ale to bardzo rozeźliło i do końca życia wypominałabym sobie jak mogłam być tak głupia i roztrwonić tyle pieniędzy na jedną noc, po której będę umierać na wypłukanie kwasu mlekowego z mięśni. Ale jak wspomniałam wyżej mistyka wspólnych wspomnień, które umilą mi resztę życia jest dla mnie trochę jak fizyka kwantowa, której nigdy nie potrafiłam pojąć. Mam w sobie chyba za dużo męskich cech.ale to wlasnie wspomnienia to jest to czego nigdy nikt nam nei odbierze. Wspomnienia lecza dusze i umilaja zycie. Z tym, ze czego oczy nie widza tego sercu nei zal ;). My cywilny bralismy tylko we dwoje, bez swiadkow nawet, jedynie pani urzednik byla. I tez wspominam to fantastycznie. Pojechalismy przed praca, na 8 do urzedu, slnko pieknie swiecilo, wzielismy slub, kupilismy w piekarni ciasto i pojechalismy do tesciow na kawe ;) a potem do pracy :P.Ale piękny ślub można zrobić i bez 250 zaproszonych gości. Czy będzie piękny czy też nie zależy tylko i wyłącznie od Twojego nastawienia i kreatywności. Widziałam uroczy ślub na plaży, gdzie gości była dosłownie garstka i taki nieco większy (może łącznie 50 osób) w zabytkowym kościele, potem para młoda zjadła z rodzicami i najbliższymi przyjaciółmi uroczysty obiad, po czym państwo wyjechali w podróż poślubną w jakiś dziki zakątek globu. Byłam też na weselu, w które wtopiono prawie 100 tysięcy złotych (ponad 200 gości) i, wybaczcie, nie jestem romantyczna z natury, więc dla mnie jedna noc nie była tego warta. A i został też kredyt, ale to siedziało na barkach rodziców.Łatwo wydać oszczędności swojego życia na jedną imprezę, ale pamiętaj: to tylko impreza. Za dziesięć lat zostaną tylko mgliste wspomnienia, pięć par kompletnie niedobranej pościeli, trzy żelazka i zestaw aluminiowych garnków.W tytule miał być cudzysłów "przerażona":)Chyba łapię doła. Ja, optymistka, zaczynam tracić kontrolę. Bardzo się cieszę z rozwoju wydarzeń, ale chyba za dużo. Oświadczyny 2 tygodnie temu. Przeświadczona problemami z salą, zespołem - zaczęliśmy szukać i niby już mamy. Ale zaraz potem wyszła decyzja o kupnie mieszkania. Wiąże się to z kredytem. Ślub 7 maj 2016 - niby daleko. Ale logistyka ciężka, bo mój T. pochodzi z miejsca odległego o 400 km, sporo gości będzie potrzebowało noclegu. Wszystko wiąże się z kosztami. A przez cały temat przeplata się wizja mieszkania. Zdolność mamy ogromną, ale wkład niewielki (20tys.). Do tego pomoc przy weselu będzie tylko ze strony moich rodziców, a i tak nie chcę ich za bardzo obciążać. I mimo, że bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, nie mogę wręcz doczekać, to jestem strasznie przytłoczona tymi dwoma świeżymi tematami :( i właśnie mój T skończył urlop, czyli znowu będzie tylko w weekendy :(I niestety "to nie róbcie wesela" nie da tu za wiele. Marzyłam o tym pięknym dniu. Tylko czuję się tak jakoś - zagubiona :(A jakby tego było mało - waga niby spada, ale marzeniem byłoby mieć w dniu wesela 55. Mam 75 :(:(:(Edit: Kupno mieszkania było gdzieś z tyłu głowy, ale teraz wyszła taka decyzja. Wynajmować już nie będziemy, bo tułaliśmy się chyba po 4 mieszkaniach. Teraz mieszkamy u rodziców, ale jednak chcemy na swoim. No i kredytu nie bierzemy absolutnie na ślub i wesele. To jest zaoszczędzone. Gości będzie 200-250. Ale to nie jest fanaberia. Taką mam rodzinę. Mama 8 rodzeństwa, tata 7, koło 40 sztuk samego kuzynostwa, które ma rodziny. Żyjemy blisko siebie, mam mało znajomych spoza grona rodziny bo z nimi spędzam najwięcej czasu. Więc nie można zrobić 100 bo sama się będę źle czuła z tym. Albo 12 osób, albo wymieniona cyfra :)
Sama po tysiąckroć miałam ochotę trzepnąć ją tym szklanym pantoflem :D
10 lutego 2015, 13:59
ja na pewno nie będę robić wesela na tyle ludzi. Będzie skromne (o ile będzie, bo jednak nie jest dla mnie ważne). A pieniądze wole przeznaczyć na podróż poślubną w egzotyczne miejsce i dom. A nie pokazać się przed rodzina i tym samym zadłużyc. Ale co kto woli. Jak chcesz pokazać, ze Cie stać to rob sobie takie weselicho, tylko potem nie narzekaj, ze nie masz na mieszkanie.
10 lutego 2015, 15:47
opj temat dawno zszedł z dylematu autorki, która nawet się już nie udziela i chwała jej za to, bo porad to od dawna to nie ma.
A także innej beczki, vitalijki które na wesele zaprosiły 100os a przyszła ledwo połowa gości. Kogo zapraszałyście? Mnie to trochę martwi bo planuję zaprosić mniej niż 100os i nie wyobrażam sobie pustej sali bo przyszło tylko 50% gości.
10 lutego 2015, 15:52
Jeszcze sprostuje swoja wypowiedz. Nas bylo stac na to wesele a do tego nie planowalismy kupna mieszkania a nawet jakby to stwierdzilam ze te parenascie tysiecy euro to kropelka w porownaniu do cen mieszkan tutaj (tak min. dwiescie tysiecy). Ja nie mialam nigdy jakiegos cisnienia na mieszkanie czy dom. No marzy mi sie troche domek ale jestem szczesliwa na moich 55mkw i napewno nie mam zamiaru wyprowac sobie zyl i odmawiac sobie wszystkeigo zeby miec swoje 4 sciany. Czy bym zrobila to wesele czy nie to i tak bym musiala placic kredyt na mieszkanie gdybym je teraz kupila a czy to bedzie lat 30 czy 35 to juz mi wsio ryba, wole miec te wspomnienia z wesela za to :).
Ale kredytu na wesele nigdy bym nie wziela. To juz jest jakas inna filozofia ludzi ktorych nigdy nie zrozumiem. Niektore fakty trzeba poprostu przelknac-nie ma kasy, nie ma wesela.
Ja jednak jestem romantyczka i bardzo czesto zanurzam sie w swoich roznych wspomnieniach, najczesciej sa to wspomnienia z podrozy. Tez ktos by powiedzial, ze po co podrozowac, nie ma z tego nic materialnego. To fakt, ale wlasnie pozostaja wspomnienia :)
10 lutego 2015, 15:54
opj temat dawno zszedł z dylematu autorki, która nawet się już nie udziela i chwała jej za to, bo porad to od dawna to nie ma.A także innej beczki, vitalijki które na wesele zaprosiły 100os a przyszła ledwo połowa gości. Kogo zapraszałyście? Mnie to trochę martwi bo planuję zaprosić mniej niż 100os i nie wyobrażam sobie pustej sali bo przyszło tylko 50% gości.
Podaj menadzerowi sali zanizona ilosc gosci. Serio mowie. Jak przyjdzie wiecej to napewno nei bedzie problemu zeby doplacic.
U mnie niestety jedna para odmowila w dzien wesela a dwie dzien przed :/
10 lutego 2015, 16:14
opj temat dawno zszedł z dylematu autorki, która nawet się już nie udziela i chwała jej za to, bo porad to od dawna to nie ma.A także innej beczki, vitalijki które na wesele zaprosiły 100os a przyszła ledwo połowa gości. Kogo zapraszałyście? Mnie to trochę martwi bo planuję zaprosić mniej niż 100os i nie wyobrażam sobie pustej sali bo przyszło tylko 50% gości.
A temat raczej był z tych, że po prostu nie ogarniam mnogości tematów. Że rozważam milion opcji, ale nie zadłużam się na wesele :)