- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 sierpnia 2014, 22:29
Myślę, że dopiero myśląc o ślubie wiele osób uświadamia sobie, że już nigdy nie będą z nikim innym. I nawet jeśli nie chcą nikogo innego w danym momencie, to sam fakt, że już nie będzie pierwszej randki, poznawania kogoś i flirtów itp, że nigdy nie prześpią się z kimś innym. Może też fakt, ze zaczyna się takie "dorosłe" życie, poważne sprawy.
11 sierpnia 2014, 22:32
To druga strona medalu. Zaczyna się myśleć o wadach. Np: Po ślubie moje życie się zmieni, nie bede mogła od tak po prostu zerwać, bede z nim codziennie, może zacznie mnie zdradzać, może przestane go kochać - chyba gdzieś te wizje widziane u innych się nakładają i człowiek martwi się że coś podobnego może go spotkać. Jesteśmy wygodni, nie lubimy zmian, dostosowywania się do nowych sytuacji.
11 sierpnia 2014, 22:56
bezpowrotna utrata wolnosci,mlodosci,nie musi tak byc a czesto jest,to juz " dorosle " zycie.i
11 sierpnia 2014, 23:38
Jeżeli wystąpiłaby u mnie taka ewentualność ( a to graniczy z cudem, bo mój luby się nie spieszy do tego tematu i chyba tak pozostanie :P ) lęk by mnie chyba nie dopadł. Wtrąciłam "chyba" bo w stu procentach pewna nie jestem, ale tak jak wyżej wspomniałam ta tematyka w ogóle mnie nie dotyczy.
Jedyne co by mnie męczyło to możliwa zdrada spowodowana rutyną (ze strony drugiej połówki). W jakimś stopniu boję się cholernie zdrady i myśl ta strasznie blokuje mi pewne kwestie. Oczywiście wiem, że zdrady można sie dopuścić w każdym momencie, nie trzeba mieć do tego obrączki na palcu , ale z drugiej strony rozwód mnie po prostu przeraża. Jeśli miałabym za kogoś wyjść to już bym chciała żyć z nim do "grobowej deski".
Edytowany przez Natala17 11 sierpnia 2014, 23:40
12 sierpnia 2014, 00:05
Kingyo, a co Ciebie meczy?
Nie wiem tak do końca. Prawdę mówiąc myślałam, że wasze przemyślenia podsuną mi trop i wśród nich znajdę odpowiedź ubraną już we właściwe słowa . W każdej z wypowiedzi jest coś prawdziwego, a jednak swoich obaw nie umiem tak dobrze sprecyzować.
.. Może jestem trochę zbyt świadoma tego, że nie nadaję się w ogóle do życia rodzinnego. Przez 24 lata żyłam budując własną autonomię i było mi z tym świetnie, a teraz nagle w moje życie ma się wwalić tabun przeraźliwie rodzinnych osób, które będą mnie na siłę uszczęśliwiać i zmieniać na siłę, na swoje podobieństwo. Obawiam się, że zabraknie miejsca na choćby jeden swobodny oddech, bo będzie poczytywany jako moje egoistyczne dziwactwo. Przeraża mnie trochę kontrast pomiędzy mną, a rodziną faceta, który objawia się w tym, że oni mają dziwną awersję do samodzielności. ... chętnie i jakby celowo utożsamiają ją z egoizmem, byle tylko ani na trochę się nie rozstać . Wszędzie swoje zdanie musi wtrącić jury złożone ze starszych członków rodziny. Czuje się jakby ktoś wystawiał mi punktację za numer popisowy. Rodzice nie wychowali mnie na modłę ściśniętej ze sobą w norce rodziny surykatek, z jednym wspólnym zdaniem na każdy temat. Facet koniecznie chce mieszkać w domu rodziców, a ja miałam w planie samodzielne dorabianie się, choćby i latami. Boję się usłyszeć, że jestem na czyjejś łasce, bo znam te osoby i wiem, że zostanie wykorzystana najbardziej błaha sytuacja, byle mi to powiedzieć.
12 sierpnia 2014, 11:12
Wszystko tylko nie mieszkanie pod jednym dachem z Teściami lub nawet ze swoimi rodzicami. Nie i jeszcze raz NIE ! Choćby to dach pałacu był
A tak, w pierwszym odruchu to chciałam Ci napisać, ze małżeństwo nie oznacza rezygnowania z siebie, ze swoich marzeń, z wolności - to tylko możliwość dzielenia się swoją pasja i szczęściem z innymi (nowymi) osobami ... jednak po przeczytaniu drugiego posta, mam wrażenia, że rodzice Twojego faceta do złudzenia przypominają moich rodziców ... a im ostatnio nie podoba się, ze mój partner "za mało czuje się gospodarzem na ich działce", bo jak ostatnio przyjechał to po obiedzie usiadł i ... czytał gazetę a przecież powinien przekopać ogródek, odmalować domek, posadzić drzewo czy opróżnić własnoręcznie szambo ... a to taki cham, egoista, nie zapytał, nie zaproponował, nie domyślił się ...
12 sierpnia 2014, 11:36
A jestes pewna, ze to TEN jedyny, wlasciwy facet?
Pytam, bo bylam kiedys w dwuletnim zwiazku z facetem, ktory chcial sie oswiadczyc. Tyle ze ja od samego poczatku mowilam 'nie'. Wiedzialam podswiadomie, ze to nie ten na reszte zycia. Kiedy moj maz sie oswiadczyl, bez wahania powiedzialam 'tak'.
No i kwestia rodziny. Zgadzam sie z Pepa_, nigdy nie zamieszkalabym z tesciami i nie przytargalabym meza do moich rodzicow. Po miesiacu szukalibysmy nowego lokum, bo wiem ze nie dalibysmy rady. Doskonale rozumiem Twoje obawy i chyba jedynym wyjsciem bedzie przekonanie chlopaka (jesli dojdzie do oswiadczyn i calej reszty) ze lepiej wam bedzie na swoim. Latwo nie bedzie, ale probuj. Oboje macie byc szczesliwi, nie tylko on i jego rodzina.