2 czerwca 2012, 12:00
Tak się zastanawiam. Często czytam wątki dotyczące zaręczyn, ślubów itp. i ciągle spotykam się z opinią, że tego dnia Panna Młoda powinna być najważniejsza i przyciągać uwagę wszystkich.
I tu moje pytanie: Czy naprawdę sprawia Wam przyjemność bycie w centrum uwagi?
Ja tego nie lubię! Zawsze miałam z tym problem - do dziś pamiętam jaką traumę miałam, kiedy wywoływali na apelu kończącym rok szkolny osoby z czerwonym paskiem i musiałam wychodzić na środek tak żeby wszyscy mogli mnie zobaczyć... Brrr... Teraz już nie mam AŻ takich problemów z byciem w centrum uwagi, ale ciągle tego nie lubię.
I wracając do ślubu... Kiedy tak sobie myślę, jaka to presja i stres, żeby wyglądać tego dnia super, bo wszyscy będą na mnie patrzeć i mnie w pewien sposób oceniać (nie tylko pod kątem tego jak wyglądam, ale jak przebiega cały ślub i wesele) to mi się odechciewa wszystkiego...
Jeszcze nawet nie jestem zaręczona :D ale jak sobie myślę o przyszłości i o ślubie to wyobrażam sobie skromną ceremonię w USC i później obiado-kolacja w jakimś wynajętym lokalu z jakimś małym parkietem do tańca. Nie chcę wielkiej pompy i wielu ludzi - tylko najbliższych. Marzę o pięknej, ale skromnej sukience.
Wypowiedzcie się, co Wy o tym wszystkim sądzicie, albo jak to było u Was. Ciekawa jestem czy tylko ja mam takie myśli...
2 czerwca 2012, 12:03
Ja lubię być w centrum uwagi, ale to nie znaczy, że z Tobą jest coś nie halo. Po prostu masz inny sposób bycia, charakter bądź temperament. Pamiętaj, że takie rzeczy z czasem się zmieniają, kiedyś byłam nieśmiałą dziewczyną, która paliła buraka przy każdej publicznej wypowiedzi, a teraz nie mam zupełnie z tym problemu.
- Dołączył: 2011-09-10
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 11257
2 czerwca 2012, 12:07
Dla mnie to było na pewno przeżycie, ale nie stres z powodu patrzących na mnie ludzi. Ja może nie tyle lubię być w centrum uwagi, co mi to nie przeszkadza i nie paraliżuje. Ale myślę, że nawet jeśli się tego bardzo nie lubi, to najgorszy jest strach. Potem przestaje się już widzieć otoczenie.
2 czerwca 2012, 12:08
Dlatego nie zamierzam mieć wesela... Nawet ślub tak średnio, wezmę jak mi będzie potrzebny ;)
- Dołączył: 2010-08-18
- Miasto: Wenus
- Liczba postów: 985
2 czerwca 2012, 12:23
Salemka - czuje dokładnie to samo co Ty!
zreszta nie mam ochoty wydawać kupy pieniedzy tylko po to,żeby sie
najesc i popic z ludzmi, ktorych wypada zaprosic. Przyjaciol, z ktorymi
chcialabym dzielic ta chwile jest garstka.
Dobrze, ze sluby i wesela nie sa obowiazkowe i kazdy ma wybor!!!
sorki za ortografie ale mam tylko jedna reke wolna
- Dołączył: 2012-04-02
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 577
2 czerwca 2012, 12:29
Mnie do ślubu jeszcze bardzo daleko, ale sama też taka jestem, że nie lubię być w centrum uwagi - mimo iż praktycznie prawie zawsze jestem. Już się przyzwyczaiłam. Twoje wesele, Twój ślub - Ty rządzisz, nikt nie może mieć na Ciebie wpływu :)
2 czerwca 2012, 12:32
Ślub jeszcze przede mną. I przynajmniej na razie nie myślę o tym jak o jakimś bardzo sterującym wydarzeniu. Bycie w centrum uwagi jakoś szczególnie mnie nie przeraża. A poza tym będę otoczona bliskimi mi osobami, więc chyba nie będzie tak źle.
- Dołączył: 2008-01-03
- Miasto: Za Trzecim Krzakiem W Lewo
- Liczba postów: 6578
2 czerwca 2012, 13:01
to nawet nie chodzi o to, że jesteś w centrum uwagi, ale o to, że wszyscy są dla ciebie niesamowicie i w zupełnie wyjątkowy sposób mili, tylu komplementów nie usłyszysz chyba nigdy i jeszcze ta duma rozpierająca rodziców, teściów i chrzestnych - to bardzo fajne uczucie :)
ja nie czułam żadnej presji ani stresu, po prostu to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu, nawet teraz po kilku latach jak o tym myśle, czuję euforię i gigantyczną radość :) zdecydowanie polecam!
3 czerwca 2012, 11:27
no ja też się stresuję na samą myśl że to kiedyś nastąpi. chce zgromadzić wokół siebie bliskich w taki dzień, ale te później 'gadanie' ciotek, głupie weselne, oczepinowe zwyczaje i ogólnie całe te organizacyjne zamieszanie strasznie mnie zniechęcają;] generalnie lepiej być gościem;D
3 czerwca 2012, 20:05
a więc tak...ja się bardziej stresowałam spowiedzią...tym bardziej,ze ksiądz palnął kazanie,ze miałam ślub cywilny...no ale rozgrzeszenie w końcu dał i potem był już luzik... jeszcze małego stresa miałam jak mnie koleżanka malowała, bo zeszło dłuzej i potem było mało czasu na przebranie się, no ale ze wszystkim zdązyłam... i potem zero stresu :) na weselu też, podeszlismy z mężem totalnie na luzie... była najbliższa rodzina i znajomi, a nie jakies osoby, które by wypadało zaprosić... łącznie około 50osób, wiec nie było ich aż tak wiele... pierwszym tańcem tez sie nie stresowalismy, mój mąż nie ma poczucia rytmu,wiec zatanczylismy na dwa z paroma obrotami i tyle... akurat my mamy fajną rodzine, która bardzo fajnie się bawiła i nie było żadnych niesmacznych scen :) acha no i my nie płacilismy za wesele, tylko rodzice, więc też nie było przejmowania sie czy wszyscy są zadowoleni czy nie... jedzenie było bardzo dobre i robione z produktów, które gospodarze sami hodują itp., alkohol rozszedł sie praktycznie cały...slub bralismy w drewnianym kościółku.... zespół tez ok....no jakos to wszystko wypaliło...
acha,a co do konkursów....to my ustalilismy z zespołem jakie chcemy miec...nie było ich za wiele, ale nam to własnie odpowiadało....i były takie normalne, nie zboczone jak to niektore bywają...